Wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie wystarczą same rysunki, dymki oraz kadrowanie na stronie, żeby coś można nazwać komiksem. Komiks jest sztuką. Potrzeba jeszcze artyzmu.
Wbrew temu, co ci się wydaje, do tego, żeby coś nazwać komiksem, wystarczą elementy, które wymieniłeś na początku. To czy będzie to komiks artystyczny, czy artystyczny inaczej, to już inna kwestia.
Rysunki w "Wilqu" są proste (by nie rzec prymitywne), nieładne, jakby autor się spieszył albo po prostu nie umiał inaczej (wiem, że Minkiewicz umie inaczej, ale mowa jest o "Wilqu"). Lecz może ma to czemuś służyć? W tym momencie wszystko zależy od scenariusza. Niestety, scenariusz jest również prosty (by nie rzec prymitywny), nieładny, jakby autor nie chciał inaczej. Zamiast jakiegoś artystycznego przetworzenia motywu superbohatera, mamy wulgarną kpinę, skeczowatość, jakby scenariusz był klecony naprędce (co nie podoba mi się jako miłośnikowi komiksu), zamiast jakiejś próby socjologicznej analizy, po oczach bije niechęć do ludzi (co absolutnie nie podoba mi się jako człowiekowi).
Chciałem Ci podziękować, że w końcu zdecydowałeś się uzasadnić Twoją opinię i napiszę wprost, że szanuję Twoje zdanie. Muszę Cię jednak zmartwić. I to kilkakrotnie.
Podstawą komiksowego artyzmu nie są ładne obrazki, ale coś, co Ernst Gombrich w ksiązce "Sztuka i zludzenie" określił jako "kryterium trafnego przedstawienia".
Prostackość, nieładnośc itp. mogą zostać uznane za przejawy artyzmu i często za takie są uznawane. W sztuce liczy się bowiem zdolność do kontestowania rzeczywistości. Pisał o tym Stefan Morawski w książce "Od sztuki do po-sztuki". W odniesieniu do komiksu (na przykladzie komiksów Mleczki, ktore pod wieloma względami przypominają prace Minkiewiczów) pisał o tym Sławomir Magala w szkicu "Komiks w kulturze narodowej" (ostatnio tekst przedrukowano w jednym tomów z łódzkich konferencji komiksologicznych).
Niechęć do ludzi nie jest argumentem przeciw artystycznosci. Taki Swift też ludzi nie lubił, a jego "Podróże Gulliwera" są arcydziełem.
Moim skromnym zdaniem z dwóch komiksów, które sobie przeciwstawiałeś, "Wilq" ma znacznie większe szanse na uznanie go za dzieło sztuki niż "Ghost in the Shell". I jestem święcie przekonany, że w tej kwestii zgodziłby się ze mną nawet Dunin-Wąsowicz.