Oczywiście "biedamoebius" napisałem prowokacyjnie. Lubię wrzucić taki tekst i patrzeć jak forum pięknie płonie.
A czy jestem zły na Manarę? Chyba trochę tak. Albo pisze jakieś pornole bez fabuły jak Klik, albo jego obecność (mimo ładnych przecież rysunków) sprawia, że pojawiły się jakieś niewiarygodne zachowania bohaterów, bo Pratt musiał dodać koledze to co lubi, a nie miał na to dobrych pomysłów. Czyli Manara swoją obecnością trochę popsuł fabułę Indiańskiego lata. To trochę tak jakby za jednego z największych twórców kina uznawać gościa, który kręci pornole bez fabuły i stawiać go obok Scorsese czy Copolli, bo grają tam ładne aktorki i się ładnie rozbierają (a twórca filmów ma też dryg do robienia ładnych zdjęć). Ja lubię ładne aktorki i jak się ładnie rozbierają, ale lubię też mieć fabułę (jeśli podobno mam do czynienia z jednym z największym twórców w danym medium, a nie ze zwykłym pornolem). To byłby dobry dramat, gdyby na końcu się okazało, że ta młoda dziewczyna miała romans ze swoim przyrodnim bratem (jednym) i byłyby jakieś wiarygodne motywacje. A tu jest to wszystko wrzucone tak, że miała wszystkich, jej mama miała wszystkich, nawet ten najmłodszy brat jej zbokiem i ja czytelnik mam się oburzać, czy tam zachwycać. No to zachwycony nie jestem. Jestem znudzony.
Czyli na ile znam Manarę, to swoje komiksy ma bez fabuły, a jego zainteresowania zepsuły też nieco fabułę, którą pod niego napisał ktoś inny. A rysunki ma wzorowane na Moebiusie. Ja bym się w ogóle go nie czepiał, no ale jak mam go stawiać w jednym szeregu z Moebiusem czy Bourgeonem, to po lekturze jestem zawiedziony.
Mam nadzieję, że Caravaggio mnie przekona, że Manara jest tam, gdzie najwięksi. Bo na razie to mi się wydaje, że karierę to zrobił na ładnych paniach, a że komiksiarz lubi ładne panie, to pana Manarę wychwala. A gdzie fabuła?