Dotarłam tutaj, bo ktoś z Was podlinkował do mojego bloga, na którym piszę o Blankets, określając mnie jako empikowego czytacza.
Tak, jestem empikowym czytaczem. Wypijam kawę w empikowej kafejce a w tym czasie pochłaniam kilka komiksów czy książkę, na które formalnie mnie nie stać.
Rozumiem, że Wy wygrzebujecie z czeluści kieszeni złocisze i kupujecie nowości jak leci? Razem z moim chłopakiem inwestujemy w czytanie - na naszej półce jest zarówno Wieczna Wojna jak i Maus, Bosonogi Gen, Persepolis i Kurczak ze śliwkami, Deszcz, Niebieskie pigułki czy Władcy chmielu etc etc.
Ale mamy też wiele innych zainteresowań - a sztuka polega na rozkładaniu priorytetów.. Nie uważam, że empikowe czytanie jest czymś uwłaczającym.Wręcz przeciwnie, uważam, że to jakaś forma przechytrzenia systemu. Moim zdaniem najważniejsze jest co się czyta, i że chce się inwestować w siebie.
Mam nadzieje, że Wy tutaj nie tworzycie jakiegoś zamkniętego snobistycznego światka pasjonatów.
Niestety z postu Pana(Pani?) xDrugiejSzansy tak wynika. Mam prosić o przebaczenie,że mam swoje odczucia po przeczytaniu komiksu i ubieram je w słowa inaczej iż szanowny Pan? A może słyszał Pan o czymś takim jak interpretacja i subiektywność. Tekst niekoniecznie jest taki jak go stworzył autor, ale taki jak go odbierają czytelnicy. W ten sposób jeden tekst może mieć wielu autorów, bo każdy odbiera i odczytuje historię na swój sposób. Dla mnie w Blankets mogą być ważniejsze inne wątki niż dla Pana. Przepraszam bardzo, ale mam prawo do swoich "kulturalnych przeżyć", nawet w Empiku.
Widzę tu chyba taki syndrom eksperta - wie wszystko ze swojej branży, ale nikt go nie czyta, bo jest zbyt hermetyczny i zasklepiony w swoim profesjonalizmie, który doprowadza go do intelektualnego orgazmu.
Współczuję zamknięcia na współbraci w czytaniu. Cóż, powiedziałabym - jaki snob, taki komentarz.
Ukłony.