Świetne wieści. Chyba "Kroniki birmańskie" są najdłużej nieobecne. Ale i "Pjongjang" winien wrócić na półki księgarń.
Jeśli chodzi o "Araba przyszłości" to jest to interesująca lektura. Zwłaszcza przez fakt relacji w obrębie rodziny Riada pokazanych i postaci ojca, którego (niestety) już "blubr" z tylnej strony okładki
ustawia w szeregu dyktatorów
, którzy ukształtują dzieciństwo bohatera. Lepiej zatem tej notki nie czytać i samemu dedukować, jakimi ścieżkami biec będzie to dzieciństwo. Tato od samego początku nieźle się zapowiada, choćby gdy leżąc na kanapie, psioczy na armię
i mówi, że on mógłby wydawać rozkazy
.
Zastanawia w tym kontekście postać mamy i jej bezwarunkowa miłość do
męża. Sattouf tego nie wyjaśnia, w opowieści o niej konsekwentnie zachowując perspektywę dziecka. Ten wybór mnie zastanawia, bo o innych rzeczach (np. o sytuacji politycznej albo o technice rysowania ojca) narrator mówi z perspektywy dorosłego. Płynność tych przejść - od perspektywy kilkuletniego chłopca do wiedzy wspominającego mężczyzny - to dla mnie największy mankament tej opowieści. Drugim jest podrzędna, często ilustracyjna rola obrazu. To, że wybrana przez Sattoufa konwencja rysowania jest niewystarczająca, podkreślają ochoczo używane strzałki z informacją, co w danym momencie widzimy. I tak, jasne, nie wiem, czy ktokolwiek byłby w stanie narysować makdousa wyglądającego jak zakrwawione wnętrzności albo nadać graficznie ukazanemu śpiewowi muezzina charakter najsmutniejszego głosu świata, ale w innych miejscach (np. w scenie zabawy żołnierzykami) czuję, że czytelnik jest prowadzony za rękę bez wyraźnego uzasadnienia.
Nie umniejsza to wszystko zainteresowania historią i solidnych wrażeń wyniesionych z kilku świetnie zbudowanych scen (np. rozmowa z ojcem przy płocie w domu babci, oglądanie syryjskich krajobrazów z dachu, spacer w deszczu z powieszonymi Syryjczykami w tle). Satysfakcja ta na wysokości pierwszego tomu jest jednak inna niż w przypadku wymienianych w kontekście "Araba..." "Persepolis" czy "Mausa".