w sumie jak widzialo sie tyle horrorow co ty, czy ja trudno nie zauwazyc, ze wiekszosc tego typu filmow to schematy. I po pewnym czasie zaczynasz je analizowac nie pod wzgledem - straszy/niestraszy (jesli taki byl zamysl danego filmu - w tym przypadku descent) tylko pod wzgledem jakosci realizacji.
kilka kwestii - cechą charakterystyczną kina gatunków jako takiego jest stała powtarzalność motywów i schematów z zachowaniem pewnego marginesu różnorodności i wariacji.
z oceną filmów to jest różnie - czasem ocenia się właśnie nowatorskość podejścia, świeżą formę, ciekawe rozwiązania fabularne, etc. czasem tylko i wyłącznie sposób wykonania. ale zdaje mi się, że jeśli wykonanie jest świetne, jak w przypadku Descenta, to można mówić o znakomitym horrorze, a nie średnim straszaku
bo są tacy, którzy biorą wszystkim znane klocki i tworzą z nich taki crap, że oczy bolą. a Marshall stworzył wciągające i duszne dzieło przez duże D.
i jeszcze o wrażeniach. jasne Guinea Pig robi wrażenie realizmem, Island Of Death m.in. kopulacją z panem kozą
, Argento swoją malarskością i wysmakowaniem, a Fulci wiadrami juchy i odrealnionym klimatem. ale ja się będę upierał, że taki Descent robi wrażenie znakomitym wykonaniem
bo w kinie popularnym, gatunkowym rzadziej chodzi o nowatorstwo, a bardziej o wykonanie właśnie. dostajesz dobrą historię, z ciekawymi postaciami, która trzyma w napięciu i nie traktuje widza jak idioty, rewelacyjnie nakręconą. i zżymanie się, że to nie jest rewolucja to trochę tak jakby pisać, że każdy film powinien być Nocą Żywych Trupów, TCM czy Caligarim.
a co do Redsin Tower to ponoć warto się zainteresować. zupełnie odmienny w klimacie, stylowo nakręcony, z pomysłem. ja tam z pewnością sprawdzę na co stać panów z Toetag poza kręceniem scen kopulacji ze zwłokami dziewczynek