Pamiętacie pierwszą poważna walkę w Naruto, gdzie główny bohater razem z Sasuke i Kakashim walczyli z Zabuzą i Haku? Podział cienia, podział cienia shuriken, wodne więzienie i inne wodne techniki, później walka na moście. To były epickie sceny!
Egzaminy na chunina, walka Lee z Garą, atak Orochimaru na Konohę, nauka rasengana, pogoń za Sasuke, ratowanie Kazakage, pojedynek Naruto z Orochimaru, pojawienie się czterech ogonów i demonizacja, historia z Painem... gdzie to wszystko się podziało? Wszytko było poukładane, wyjaśnione, pojawiały się prawdopodobne rozwiązania, zaskakujące techniki. Kishi po prostu się wypalił, jednak jego próżność i chęć dalszego ciągnięcia forsy od czytelników zasłoniła mu kompletnie realność tej mangi. Jeszcze dzisiaj naiwnie myślałem, że Obito zaatakuje Naruto, przebije go na wylot, jak kiedyś Sasuke. Myślałem, że w końcu ukaże swój szał i złość, wykaże się odpowiedzialnością na swoje czyny, a tutaj co? NUDY!