W mojej opinii film byłby znakomity, gdyby nie trzy rzeczy, które pojawiają się w nim raz na pewien czas: natrętna muzyka, artystowska minoderia (szczególnie na początku) oraz egotyzm Satrapi. Zabrakło po prostu wyczucia, które doprowadziłoby do równowagi, czyniącej ten film wielkim.
dwóch pierwszy zarzutów nie odczułem na własnej skórze... Wszystko mi grało mi w filmie... to film o niej, więc trzeciego nie dość, że nie odczułem, to też nie rozumiem... Ogromnym plusem (na który zwróciły trzy osoby, które były ze mną w kinie, a dwie z nich nie są związane z komiksem w żaden sposób praktycznie) jest to, że tę animację nie odbiera się przez pryzmat animacji, tylko patrzy jak na film po prostu - nikt, kto widział, nie powie, e to kreskówka tylko... jak banalnie by to nie zabrzmiało - to jest wstrząsajacy film i już
dla osób, które nie znały komiksu i historii Iranu jakoś specjalnie, ten film zrobił też ogromne wrażenie jako świadectwo historii (egzotyka i pewne podobieństwa totalitarne) i to - nawiązując do porównania Persepolis do Marzi - pozwala do pewnego stopnia postawić znak równości między tymi komiksami - wydaje mi się, że świat Marzi może Francuz odbierać tak samo, jak rzeczywistość Persepolis Polak...