Oskar Ed - lekturę tego, skądinąd całkiem niezłego, komiksu horrendalnie utrudnia żenująca beznadziejność tłumaczenia i katastrofalny poziom redakcji, nie wspominając o nagromadzeniu literówek i zastraszającym nadużywaniu zaimków wskazujących.
przykłady?
"Już mam po dziurki w nosie tego głupiego życia w ciągłej ucieczce."
"I kto to mówi, jakby ktoś był pod pantoflem?"
"Jurgenoidalne pachy..."
"Każda gospodyni właśnie to ceni ze wszystkiego najbardziej."
"To chyba bardziej oczywiste niż by ci się nawet mogło wydawać."
tylko kilka, ale należy wziąć pod uwagę, że otwierałem strony na chybił-trafił. jest tego znacznie więcej, błędów znacznie bardziej rażących.
widzę, że w stopce stoi, iż "redakcję" robił Timof. cóż, Timofie, może jednak czas zlecić tę czynność komuś, kto ma o niej choćby blade pojęcie.
przyznam, że zawsze w komiksach timofa irytowała mnie taka właśnie niechlujna, fatalnie zredagowana polszczyzna, ale Oskar Ed to przegięcie - skopane tłumaczenie, nieistniejąca redakcja, hipotetyczna korekta. sprawia wrażenie, jakby ktoś usiadł, w jeden dzień "przetłumaczył", nie raczył przeczytać swojego tłumaczenia, a potem "redaktor" wrzucił w worda tekst, żeby ów poprawił mu ortografię.
myślę, że jeżeli żąda się 60 zł za książkę, to nie należy wciskać ludziom bubla, a tym właśnie - edytorskim bublem - jest Oskar Ed. bo, jak już wspomniałem, to całkiem niezły komiks, więc tym bardziej szkoda.