kiedy dla Was czar prysł?
U mnie nie prysł. W gruncie rzeczy regularnie kupować Semiki zacząłem dopiero w latach 1994-95, wchodząc w kolejne tytuły. Wcześniej miałem (i uwielbiałem) pojedyncze numery różnych serii, ale na kolekcjonowanie jakoś nie miałem ani głowy, ani środków.
W 1994 zacząłem od "Transformers", później sięgnąłem przede wszystkim po "Spider-mana", a następnie wchodziłem w kolejne serie i wydania specjalne. W efekcie moje spotkanie z komiksami TM-Semic było naznaczone permanentną żałobą. Najpierw po raptem półtora roku końca dobiegły "Transformery". Było mi bardzo smutno, ale historia się domknęła - uznałem, że tak być musiało (dopiero dużo później dowiedziałem się, że pokonanie Unicrona wcale nie zakończyło serii Marvela).
Wielkim ciosem było dla mnie skasowanie "X-men" niedługo po tym, jak rzeczywiście wciągnąłem się w serię. Od tego czasu drżałem o każdy kolejny numer, obserwując pogarszanie się jakości druku, zanik stron klubowych itd. Ale myślałem - "Spider", "Batman" i "Superman" są za mocni i nie mogą ich skasować.
Jednak przyszło to szybciej, niż się spodziewałem.
Rozczarowanie nastąpiło więc dopiero, gdy zobaczyłem czym wydawca próbował zastąpić moje ulubione serie. Do zeszytów z Image przekonywałem się na siłę i w sumie nigdy się w nie nie wciągnąłem. Tłuczenie fatalnych historii z Lobem i Alienami (mimo kilku udanych wydań) to było dla mnie doznanie masochistyczne. Ale dzielnie - choć z kwaśną miną - je kupowałem.
Kiedy ostatecznie się to załamało nawet specjalnie nie było mi już żal. Na pewien (krótki! 2-3 lata) czas zraziłem się do komiksów w ogóle. Pasję zachował mój brat, który wynalazł gdzieś w Gdańsku na ul. Jaśkowa Dolina antykwariat sprzedający komiksy w tym kompletny zestaw Semiców. Za bezsensownie grubą kasę zamawiał paczki z kolejnymi brakującymi zeszytami ulubionych serii. Zorganizował nawet kilka pozycji oryginalnych, co wówczas (i przy skromnych zasobach finansowych) było nie lada wydarzeniem.
Od czasu do czasu więc sięgałem z ciekawości po te archiwalia i jakoś ten tlący się płomyczek podtrzymałem.
A dziś - gdy pławimy się w dziesiątkach serii - zostało mi coś z tamtych czasów - obawa, że wszystko to może się nagle skończyć. I co wtedy...?