Witam.
W koncu znalazlem czas,zeby tu cos "opublikowac".. Ale na ten temat bedzie krotko. Mialem zamiar nadal komentowac tu "esej" Hachimaro,ale po przeczytaniu go do konca,doszedlem do wniosku,ze nie mam to dla mnie sensu aby dalej go komentowac w ten sposob,w jaki to robilem-tzn. od strony popularnonaukowej. Nie ma to sensu,poniewaz im dalej zaglebic sie w ten tekst i tok myslenia Hachimaro,widac,ze kolo pofolgowal swej fantazji,i coraz bardziej sie w nia zapuscil.. Wiec nie bede polemizowac "na sposob naukowy" z czyms co raczej nie zakrawa na cos,co chocby zalatuje zwiazkiem z faktycznie istniejacymi faktami naukowymi-a raczej wynika z fantazji autora.
To tyle,jesli chodzi o komentarz moj do postu Hachimaro.
Ale chcialbym sie tu jeszcze podzielic czyms co raczej w niklej tylko mierze wiaze sie z tematami tu poruszanymi. Mianowicie jestem pod koniec lektury bardzo inspirujacej ksiazki "mojego mistrza" Michio Kaku: "Wszechswiaty rownolegle". Jedna z ciekawszych mysli,ktore wywolala we mnie ta ksiazka,jest to,iz coraz bardziej nauka(w szczegolnosci fizyka teoretyczna)budowana jest na niezmiernie czasem "wyrafinowanych" fantazjach,na teoriach tak szalonych i obecnie raczej nieweryfikowalnych(poza weryfikacja czysto matematyczna-tzn. czy teoria jest spojna i piekna matematycznie),ze wlasciwie nie wiadomo juz gdzie jest granica pomiedzy nauka a fantazja.. Choc wlasciwie bylo tak od "zawsze"-odkrycia naukowe byly inspirowane przez fantazje tworcow raczej z innych nurtow,niz nauki scisle. Powiedzialbym wiecej-zycie Wszechswiata jest "inspirowane",nakrecane przez nie-swiadomosc grupowa(jak to czesto nazywal C.G. Jung). Np. takie hipotezy jak wszechswiaty rownolegle,wyzsze wymiary,Multiwszechswiat-brzmia jak fantastyka,i to dalego posunieta w swej wymyslnosci. Lecz jest to jeden punkt widzenia-taki bardziej scislonaukowy,bardziej,powiedzialbym,przyziemny. Natomiast z innej perspektywy,z punktu widzenia "Boga",Absolutu,Istnienia Najwyzszego-jak by tego nie nazwac-czasem uwazam,ze ludzkosc jest naprawde uwiklana w bezsens dzialania,w nonsens posiadania niby-swiadomosci. A juz nadzwyczajnymi glupcami sa naukowcy-probujacy rozwiazac,poznac Stworzenie. Bo,uwazam,to ludzie sa tylko bardzo mizerna czastka Istnienia,sa "uwiklani" w to Istnienie,ktore jest nadrzedne nad wszystkim. I najbardziej wymyslna i zawiklana teoria moze nie byc "teoria wszystkiego"-bo Absolut jest naprawde wszystki(wiec i niczym),i naprawde moze w nim istniec wszystko,na nieskonczona ilosc sposobow. Wiec dla Istnienia nie ma roznicy miedzy dlugoscia Plancka,a miriadami roznorodnych wszechswiatow; nie ma roznicy pomiedzy totalnie wszystkim,a niczym. Bo cale Istnienie potrafi objac soba doslownie wszystko-a czy ludzki umysl bedzie w stanie kiedykolwiek zrozumiec,pojac Wszystko,ktore jednoczesnie moze byc Niczym?.