Turniej był bardzo przyjemny - takie to już chyba jest środowisko tych gier skormishowych, że jakoś tak... miło jest.
Dlatego przesyłam pozdrowienia dla wszytskich moich adwersarzy, z którymi przyszło mi toczyć boje moimi Siostrzyczkami.
Rozpiska na 2młotach Sigmara, 13 modelach (12 + elf ranger) oraz tylko 1 bacie
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
stoczyła następujące potyczki:
1. Vader i jego Kislev.
Obskoczyłem szybko środek stołu, gdzie zaszczepiliśmy wyrdy, zgromadziłem 3 bliższe mnie (taką sobie stronę wybrałem) a po 1 bliższy Kislevitom też wyciągnąłem chciwie łapkę - 1 tylko odpuszczając.
Poszachowaliśmy się trochę strzelaniem, z czego mój elf spisywał się dobrze walcząc z przeważającą liczbą kuszników/łuczników włącznie z Tileańskim klimatycznym najemnikiem (krasnolud). Czemu nie zrobić sobie leżącego z kuszą halflinga? Będzie jeszcze bardziej klimatyczny
![Wink ;)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/wink.gif)
Potem doszło do walki wręcz. Siostry radziły sobie poprawnie ze wszystkim, za wyjątkiem niedźwiedzia. Niestety, prosty fakt, iż on ranił mnie od 2 a ja jego od 6 wskazuje na pewną przewagę futrzaka. I tak udało mi się doprowadzić Kislev do routa, który Vader zdał od ręki
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
W kolejnej turze musiałem zdawać ja, a ja mam zwyczaj pierwszego routa na turnieju oblewać i tak zrobiłem również tym razem :P
Ogólnie porażka, choć zebrane wyrdy wystarczyły na opłacenie najemnika, odkupienie strat (niestety poginęły mi stronniczki) oraz spokojne przygotowanie się do 2 bitwy.
2. Grzesiek "Góra" i jego beasty.
Scenariusz zakładał ratowanie Nowicjuszki, malowniczo wiszącej na szubienicy w środku pola. Trzeba było walić naprzód, bo czas uciekał - wiszące dziewczę kwiliło wśród płomieni oczekując na koleżanki. Te miały 6 tur na ratunek.
Wykorzystując płonące budynki wypadłem monolitem SoS, z którego oderwałem tylko 2 młode Nowicjuszki i jedną Siostrę, aby nieco postrzaszyć Bestie i albo odciagnąć coś z głównej osi natarcia, albo powalczyć z Ungorem strzegącym ofiary.
Zwierzoludzie jednak są bandą baaardzo mobliną. Początkowo rozsypani po całym stole szybko zebrali się na głównym kierunku moich działań i dali godny opór. Powitałem ich oczywiście gradem kamieni z proc oraz precyzyjnymi strzałami elfa. Niestety Bestie okazały się odporne - ranieni padali i zaraz wstawali z wrzaskiem rzucając się naprzód. Pomyślałem: źle się dzieje, ale w kombacie ich dojadę... Nic z tych rzeczy. Chyba dawno nie grałem bitwy, w której miałbym tak marny stosunek modeli zranionych do wyautowanych. Cóż, nie dane było Siostrom dotrzeć do koleżanki, bo opór bestii tężał z każdym krokiem i nawet usunięcie Centigora nie na wiele się zdało. Mimo aktów prawdziwej desperacji (po pierwszej porażce teraz naprawdę chciałem wygrać) nic nie dało się zrobić. Poległa większość modeli osaczona przez wrogów, którzy niczym niezabijalne wańki-wstańki
![Wink ;)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/wink.gif)
uniemożliwili mi ratunek biedaczki uwięzionej w płomieniach.
No i znowu porażka, ale tym razem bolesna - na amen umarła Matriarchini. Wiedziałem więc, że do kolejnej bitwy przystąpię z nową rozpiską
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
3. Piotr "Wołek" i jego krasie.
Ach, jakże kocham krasnoludy. Niełatwo je trafić (małe są), jeszcze trudniej zranić, ale zabicie to już czysty przypadek. Tylko 6 nas ratuje, albo dojechanie leżącego modelu. Taki też miałem plan
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
dopaść brodaczy tak wielką liczbą jak się tylko da - korzystajac z przewagi Mova zaatakowałem od przodu i od tyłu równocześnie, by powywracanych dobijać nadbiegającymi kolejnymi modelami.
No i nie wiem w zasadzie co się stało. Niby wszystko szło zgodnie z planem, jedna grupa przyblokowała od frontu, druga wpadła z tyłu. Niby nie poniosłem za wielkich strat w ostrzale (tu zdazyła się jadna, jedyna "gorąca" sytuacja z określaniem LoS - winę biorę na siebie, zbyt przesiąkłem Konfrowymi przepisami i najwyraźniej coś mi się pomieszało, pozdrawiam Piotrek!). A i tak wszytskie plany wzięły w łeb, bo krasie mnie po prostu wyrżnęły:? Tak zwyczajnie: "4... trafiłem Cię, rzucę na ranienie... ooo 6, schodzisz" i tak w kółko
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
Niemniej grało się przyjemnie, ponieważ Piotrek jest bardzo miłym i spokojnym jegomościem (czy byli na oMTH jacyś niemili lub niespokojni?).
Jekież jednak było moje przerażenie, gdy dowiedziałem się, że w 4 bitwie również zawalczę przeciwko krasiom! Ale raz się żyje pomyślałem, po 3 porażkach może być tylko lepiej
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
4. Krzysiek z Wrocławia i jego wesołe krasie.
O ile Piotrek (bitwa nr 3) jest fajnym jegomościem, z którym nie żal przegrać, o tyle Krzysiek jest... chyba jeszcze fajniejszym (pozdrawiam!). Dlatego bitwa toczona była w iście przyjacielskiej atmosferze, wzmocnionej jeszcze faktem, iż wśród modeli przeciwnika rozpoznałem jednego archiwalnego Ironbrakera, którego kiedyś puściłem na Allegro. Po takim początku musiało być miło. A tymczasem odbyły się prawdziwe Termopile!
Krasie upatrzyły sobie element terenu, na który postanowiły wleźć, a ja je tam postanowiłem dopaść (tymbardziej, że Assasi gdzieś się Krzyśkowi zaplątał w innej dzielnicy). Było tam takie wąskie przejście między murkiem a terenem no i tam się działo. Strzelcy zajęci sobą (ech ten elf pierdoła) nie stanowili problemu, za to walka wręcz... Siostry utknęły w przejściu zablokowane ciałami krasnoludów. Kiedy Mamuśka spróbowała przeskoczyć murek nadziała się na szarże bohaterów (Slayer i coś jeszcze). Padła, ale reszta dziewczyn wtedy obudziła się do natarcia. Niektóre wspięły się na teren atakując stojące tam krasie i kupca z obstawą. Reszta zaczęła mordowanie brodaczy w Termopilach. W pewnym momencie na leżące krasnoludy wypadł elf (brakło już rąk do pracy w tej rzeźni), którego ulubionym zajęciem okazało się dojeżdżanie leżących nieprzytomnych krasnoludów
![Very Happy :D](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/biggrin.gif)
Myślałem, że sobie chłopak poużywa, gdy tymczasem okazało się, że zaczynamy wkurzać Kamila, bo zaliczyliśmy poślizg czasowy. Cóż, trzeba było grzecznie kończyć wymianę uprzejmości, okiełznać rozpalonego elfa i porpzestać na remisie, w moemencie, gdy wynik był jeszcze sprawą otwartą.
Cóż, miło się nam gawędziło i od czasu do czasu coś pograło toteż tego czasu w końcu zabrakło. miałem nadzieję, na pełen sukces w ostatniej bitwie.
5. Kolega, którego imienia niestety nie pamiętam, acz jest również (jak wszyscy bardzo miły), grał Undeadami.
Nazwanie bandy, z którą przyszło mi grać ostatnią bitwę Undead jest pewnym nadużyciem. Poza zwykłym zestawem ożywieńców z ghulami byli tam: Ogór, Assassin oraz Warlock. Niezły bigos, pomyślałem. Na szczęście ulokowałem się w pobliżu budynków, któe trzeba było pozajmować 2 oddając bez walki skupiłem się na 3, byleby wreszcie wygrać. Na szczęście poszło nieźle:
Elf skupił na sobie uwagę Warlocka, którego (wsparty przez 2 Novicki) w końcu ubił. Z koksami (Vampir, Ogr i Assassin) zaś zmierzyłem się w miejscu ciasnym i niedostępnym, gdzie koksy te nie mogły w pełni pokazać na co ich stać. Z mojej strony walczyła przewaga liczebna, zaś ghule przeciwnika, które mogłyby baaardzo pomóc padały co chwilę walone kamieniami. Fakt, że nie ginęły, ale nie pograły za wiele
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
I tak kolejno Ogór, Assassin i Wampir polegli pod ciosami młotów. W końcu Siostry chyżo runęły ku dregom, które jako ostatnie pozostały na placu (był jeszcze Nekroś ale gdzieś się zaszył). Udało się rzutem na taśmę zdobyć przewagę w budynkach i niemal zmasakrować przeciwnika. Poza tym oczywiście grało się miło, bezstresowo i ciekawie. Cały czas toczyliśmy na marrginesie rozmowę z przeciwnikiem, który okazał się wielkim miłośnikiem figsów. Miał nawet parę ciekawych rzeczy ze sobą - na szczęście tym razem nie nagiąłem czasu
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
I tak zakończył się ten turniej: 3 porazki, remis i zwyciestwo dały mi w sumie 14 miejsce. Zadowolony jestem z tego wyjazdu, bo zawsze miło spotkać kolegów z TH i resztę "Mordkowego" towarzystwa. Do tego zasiałem ziarno Konfrontacji i czekam co z niego wyrośnie
![Smile :)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/smile.gif)
Jedynym minusem były potwornie głupio rozwiazane, koszmarne objazdy (epicentrum oMTH nieco rozgrzebali chłopcy w pomarańczowych bluzach), dzięki którym lekko z godzinę dłużej jechałem niż powinienem. Ale to przecież nie wina organizatorów. Może jednak w przyszłości zdobędą aż takie wpływy, że na czas oMTH wstrzymają remonty dróg
![Wink ;)](https://forum.gildia.pl/Smileys/bb/wink.gif)
Warto było przyjechać: pozdrawiam i dziękuję. Tym bardziej, że to chyba mój ostatni Mordheimowy turniej był, ponieważ zamierzam wziąć się bardziej za Konfrę i na 2 systemy nie starczy mi czasu ani sił.
Pozdrawiam
RafiK