Ja natomiast jestem oburzony olewaniem prawa
Przedstawiłem przepisy (dość znacznie konkretnie wypisane) na które się powołuje, więc jeżeli twierdzisz, że jest to złe proszę o przedstawienie konkretnych argumentów. Nie takie że "...ja wiem że tak prawo mówi..." tylko konkretnie, gdzie jest tak napisane i w jakim artykule.
Rozumiem, że słowa "przedstawiłem przepisy" dotyczą linka do strony na której niejaki Michał 'Pułkownik' Szczepaniak "interpretuje" przepisy ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych?
Pozwolę sobie zacytować jeden z punków:
Jakie warunki musza być spełnione, by skrypt, a nawet cale tłumaczenie (łącznie z częścią graficzną), nie naruszało przepisów?
a) Na egzemplarzach opracowania należy wymienić twórcę, źródło i tytuł utworu pierwotnego (art. 2 pkt 5; Art. 34),
b) Nie udostępniać utworu publicznie. (Czyli nie sprzedawać/rozdawać go na rogu ulicy każdemu chętnemu. Jednak publikacja na klubowej stronie internetowej czy w fachowym czasopiśmie o małym nakładzie (gazetka klubowa) da się jeszcze podciągnąć pod "stosunek towarzyski"),
c) Nie brać za to pieniędzy. "Wolno nieodpłatnie wykonywać publicznie opublikowane utwory literackie, muzyczne i słowno-muzyczne, jeśli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych" (Art. 31 pkt. 1),
d) Korzystanie w naszym wykonaniu "nie może naruszać normalnego korzystania z utworu"
e) Unikać zajmowania się tytułami już dostępnymi na rynku w RP. Godzi to w "słuszne interesy twórcy" (Art. 35).
Bzdura goni bzdurę.
"Normalne korzystanie" z dzieła, jakim jest - dajmy na to zeszyt amerykańskiego komiksu, oznacza, że ten zeszyt możesz sobie:
przeczytać, postawić na półkę, pokazać czy pożyczyć koledze.
Możesz ten zeszyt też sobie przetłumaczyć, ale TYLKO w ramach użytku osobistego. NIE możesz tego tłumaczenia upubliczniać, bo jest to w takim przypadku ingerencja w dzieło. Co w przypadku, gdy jesteś nieudolnym tłumaczem i przeinaczasz to, co autor napisał i wychodzą bzdury - wtedy potencjalni czytelnicy tej nieudolnej tranlacji stwierdzą, że autor scenariusza pisze głupoty i nie będą kupować jego wypocin - szkodzi to bezpośrednio autorowi.
Publikacja na stronie internetowej Z DEFINICJI wyłącza "stosunek towarzyski" i ŻADNĄ miarą nie da się w ten sposób naginać.
Nieodpłatne udostępnianie oznacza, że nie możesz czerpać ŻADNYCH korzyści materialnych ze strony internetowej na której publikujesz tłumaczenia. Co z tego, że człowiek nie musi płacić za ściągnięcie pliku z tłumaczeniem, skoro ty zarabiasz na odwiedzinach, a odwiedziny są tylko dlatego, że masz coś, co ten człowiek chce dostać. Pośrednio zarabiasz dzięki tłumaczeniom właśnie.
Unikać zajmowania się tytułami już dostępnymi na rynku w RP. Godzi to w "słuszne interesy twórcy"
A "zajmowanie się" tytułami niedostępnymi jeszcze w RP nie godzi w te interesy? Cóż za krótkowzroczna wybiórczość
a to mnie rozbawiło:
Czy samo tłumaczenie mangi jest legalne?
Całkowicie i w 100%. Nie mieszkamy w III Rzeszy
Jasne. Możesz sobie tłumaczyć co tylko chcesz.
Dopóki nie ropowszechniasz tego tłumaczenia publicznie