Jest całkiem sporo bohaterów którzy na przestrzeni tych ok. 30 książek mnie denerwowali. Do czołówki należą magowie (wszyscy poza Rincewindem i Kwestorem - jeżeli to on był tym obłąkanym profesorem), Dwukwiat, niania ogg i inni.
No tak, oprócz postaci, które lubię są też takie, które były mi zupełnie obojętne - co się odnosi do tych powyżej. A jeśli chodzi o Dwukwiata - zdaje się, że na początku też mnie irytował, ale szybko się z nim oswoiłam. I tak mam z większością.
Przykładowo Gaspode był dla mnie żenującym kundlem, a potem... no cóż, nawet go polubiłam. Dalej chyba nie potrafiłabym wymienić postaci, której "czysto" nie lubię.
mnie to kojarzy się z rozmową Rinca z córką Cohena przy spotkaniu z tym bogaczem (pewności nie mam :P)
W sumie, sama głowy też nie dam, że był to Cohen. Jak pisałam, podałam cytat z pamięci. Aż z ciekawości spróbuję to sprawdzić ;] .
edit: Co prawda bezpośrednio odpowiedniego cytatu nie znalazłam, ale upewniłam się, że w "Czarodzicielstwie" towarzyszyła Rincewindowi Conena, więc chyba jednak ty miałeś rację