Przeczytałem w pociągu niebieski zbiorczy tomik, trzech albumów Lucky Luke`a. Jak zwykle w najsłabszej historii LL musiał zmierzyć się z Daltonami. Nie przepadam za tymi postaciami, ani za psem Bzikiem. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego akurat oni pojawiają się tak często. Albumy BEZ Daltonów są zawsze bez porównania lepsze. Też tak macie?
Wyścig dwóch parostatków i wydobywanie ropy na wschodzie Stanów genialne.
Szczególnie wymiata stary sternik, swoimi opowieściami o rzece:
"Missisipi! 3700 km brudnej wody! Za gęstej żeby po niej pływać i za rzadkiej by ją uprawiać'."
Albo: "Latoś Missisipi była tak sucha, że ryby stały na głowach, żeby się nie udusić."
I jeszcze: "Czy już ci opowiadałem o czasach, gdy Missisipi była tak sucha, że można było pływać tylko o poranku po rosie?"
Teraz czas się zaopatrzyć w zielony.
Ps. Format tych albumików, czyli pomniejszanie plansz nadal ssie.