Długo czekałem na wznowienia "Lucky Luke'a" w "normalnym" wydaniu, bo zależało mi, by przybliżyć go tzw. młodemu pokoleniu (pomniejszone wydania niezbyt się do tego nadawały, a stare zeszyty w drugim obiegu stały się trudnodostępne). Z nowego pakietu na razie wziąłem tylko trójkę Goscinnego, ale że lektura chwyciła, to pewnie zaopatrzę się też w pozostałe trzy tomy.
W każdym razie powrót do dwóch najstarszych polskich "Luke'ów" był rozkoszny. Przyznam, że "
Dyliżans" podobał mi się nawet bardziej, niż kiedyś. Mogłem np. odkryć jego inteligentne związki z klasycznym "Dyliżansem" Johna Forda, którego strukturę i pomysły niby powtarza, a jednak robi to bardzo po swojemu i praktycznie nigdzie nie kopiuje pomysłów szacownego klasyka westernu. Nawet najbardziej "pożyczona" postać - Hank Bully - jest niby taki sam, a jednak inny...
"
Żółtodziób", czy raczej "Wrażliwa Stopa" od zawsze wydawał mi się luckyluke'ową wersją "Asteriksa" - z zabawą stereotypami narodowymi, wygraną lepiej niż w tomie "Asteriks u Brytów". Zresztą ten komiks w roku 2016 okazuje się jakiś dziwnie na czasie. A pewnie gorący rok jego powstania (1968) też ma tu swoje znaczenie.
Przy tym tomie zastanawiałem się tylko, czyj wizerunek pożyczył Morris do postaci głównego antagonisty, Jacka Ready. Czyżby ciemnego typa z "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", granego przez Henry'ego Fondę?... Ale to chyba za wcześnie...
Po "
Łowcy nagród" wiele się nie spodziewałem. A jednak wydał mi się lepszy od przeciętnego poziomu albumów wydawanych ostatnio trójkami. A może to kwestia formatu? W każdym razie postać Elliota Belta (w tej roli sam Lee Van Cleef) to oryginalnie pomyślany antagonista. W zasadzie antybohater, co bardzo zgrabnie wprowadzało ducha antywesternów Sergia Leone.
Czekam z radością na styczeń i "Jessie Jamesa" - mojego ulubionego "starego" "Lucke'a".