Możecie nazwać temat mocno spóźnionym, ale do wczorajszego wieczora nie byłem świadomy istnienia takiej gry. Kiedy jednak dostałem ją przypadkiem w swoje łapy noc miałem straconą
Najpierw musiałem sobie parę rzeczy przypomnieć (a właściwie mój nadgarstek) bo od strasznie dawna nie grałem w nic, w czym strzelałoby się myszką
Po drugie z reguły shootery mnie szybko nudziły [może z wyjątkiem Unreal Tournament;]. A tutaj- uhuhuhu
Pierwsze wrażenie, gra ma niesamowity klimat, świetnie podziałało że gramy zwykłym sołdatem, nie żadnym Jedi. Drugie wrażenie-dynamika też niesamowita, biegnę koło Kantyny Mos Eisley na pełnym gazie ostrzeliwując się ze wszystkich stron.. błąd, jednak nie zauważyłem tego skurczybyka za skrzynią. No to od nowa, tym razem ja wchodzę na tyły rebeliantom. Trzy szybkie trupy, nagle znikąd granat, uciekam.. Zbyt wolno...
Misja na Kamino, w deszczu prawie nic nie widać. Przebijam się do stanowiska CKMu, siadam, gęsta seria i lądowisko czyste. Znów granat, ale tym razem kolega ze snajperką ostrzegł w porę, odskakuję...
Misja na Yavinie, kampowanie z rocket launcherem nie przynosi efektu. Jakim cudem wookie mogą tyle przeżyć?!
Misja na Yavinie, podejście drugie, tym razem zamiast walczyć z chaosem sam się do niedo przyłączam. Najczęstszy dylemat moralny? Kto szybciej przeładuje karabin, ja czy ten 2 metry obok?
Oj, nabrałem sympatii dla szturmowców
Później przyszedł czas na Rebelię..
Hoth, dużo tych AT-ST, dużo za dużo...
Bronię ostatniego fraga, ostatni żołnierz ze 130, storm trooperzy nie spodziewają się, jeden, drugi, trzeci, shit koniec amunicji, pilot TIE ginie z blastera, tamten snajper jest już za daleko...
Jakie wrażenia u Was?