Niestety, nie ma sposobu, żeby nasze katechetka nas polubiła... obmyśliliśmy z kumplami plan - na każdej lekcji mamy inne podejście.
1 lekcja - wszyscy skupieni, z uwagą śledziliśmy każde jej słowo - "Jesteście bezmózdzy!"
2 lekcja - równo ją olewamy - "Nie słuchacie mnie!"
3 lekcja - to była moja ulubiona
- byliśmy sługami Boga. Wpadaliśmy jej w słowo, z ogniem w oczach słuchaliśmy jej prawd, klęliśmy na niewiernych, mówiliśmy, jak to byśmy się wysadzili za Boga i inne brednie - "Jaja sobie robicie!"
4 lekcja - mentalność przedszkolaka. "Trzeba być dobrymi bo pójdziemy do piekła proszę pani", "Szatan jest głupi!", "Proszę pani, proszę pani, czy Bóg ma pępek?" - "Znowu sobie robicie jaja!"
5 lekcja - dyskutanci - staraliśmy się wszcząć poważną dyskusję na temat wiary - "MACIE MYŚLEĆ TAK, JAK JA WAM ROZKAZUJĘ!!!"
Ta, przynajmniej jest ciekawie.