Sądzilem, że osoba o takiej wiedzy jak Twoja nie zadaje takich pytań.
A może po prostu odpowiesz na pytanie, co takiego Twoim zdaniem zapoczątkowała Nananan?
Zwłaszcza, że nie jest ona "matką" żadnego nurtu.
Szkoda, że tak doskwiera Cio brak argumentacji, że próbujesz mi wmowić, że napisane przez Ciebie zdanie nie znaczy tego, co znaczy.
Szkoda tylko, że usilnie pomijasz pozostałe zdania, żeby tylko nie wyszło na jaw, że są bardziej wymagający odbiorcy, którzy cenią twórczość Yamaji.
Pisałem o czymś zupełnie innym.
Czyżby? To dlaczego cały czas podkreślasz rzekomą wartośc "Blue" sugerując, że to co popularne=dobre.
Przyznam szczerze, że ja też rzadko biorę pod uwagę te akurat czynniki, kiedy czytam jakiś komiks. Wiarygodności psychologicznej oczekuję od literatury (i to nie od każdego typu literatury), a tematyka lesbijska to dla mnie najwyżej ciekawostka, choć rozumiem - oczywiście - że ktoś może się tym ekscytować i że są na świecie osoby, dla których fakt istnienia takich komiksów jest niezwykle ważny.
Jeśli dla Ciebie wiarygodność psychologiczna postaci nie jest istotna, to faktycznie masz małe wymagania w stosunku do komiksów. Zwłaszcza, że w tym przypadku rozmawiamy o obyczajówce. Dobry scenarzysta to taki, który potrafi wykreować postać z krwi i kości a nie sztucznie zachowujące się manekiny.
Ach nie, zapomniałam. Ciebie interesuje komiksowa pornografia, ale tu trudno wymagać od bohaterów czegokolwiek.
Naprawdę myślisz, że to z tego powodu?
Między innymi z tego powodu. Sam Rucka pisał o negatywnej reakcji na postać Montoyi i jej wątek.
Na więcej uwagi niż Nananan czy Ebine (a może obie razem wzięte)?
Na więcej niż Nananan.
Wierzę Ci na słowo.
Nie musisz.
Bardzo możliwe. Problem w tym, że ów blado wypadający na tle twórczości Ebine komiks z jakichś powodów cieszy się większym uznaniem niż owa twórczość. Jakoś nie wierzę, że to tylko dlatego, że inni czytelnicy komiksów (w Polsce i na Zachodzie) są głupsi od Ciebie.
Tak juz to wiemy, uznanie=dobra sprzedaż. Popularne=dobre? Szkoda tylko, że nie interesujesz się przedziałem wiekowym fanów "Blue" i w jakich innych tytułach oni gustują.
Przedstawione przez Ciebie kryteria oceny zawartości fabularnej (realistyczność ujęcia problematyki lesbijskiej) są mi ideologicznie obce. Sposób, w jaki oceniach inne komiksy (np. "Blankets") każe mi powątpiewać w wiarygodność Twoich ocen, a przykłady twórczości Ebine, jakie udało mi się znaleźć w sieci, budzą moje wątpliwości w to, co piszesz na temat warstwy wizzualnej jej komiksów (może w sieci są marne przykłady, a może po prostu masz marny gust).
Kryteria oceny jakie podałam nie ograniczały się tylko do ujęcia tematyki lesbijskiej, ale także do wiarygodności psychologicznej postaci oraz realizmu sytuacyjnego.
Od dawna podkreślam, że przede wszystkim interesują mnie komiksy z kobietami jako protagonistkami, a więc lektura Blankets nie jest dla mnie sprawą pierwszorzędną.
Co zas do strony wizualnej, pisałam o minimalistycznym rysunku obecnym w josei, a nie o wyższości stylu Yamaji nad Nananan, nie dorabiaj więc sobie ideologii.
Twoje prawo, ale czego ty właściwie - w związku z tym, albo i bez związku, chcesz ode mnie, to nie wiem. Od kilku dni próbujesz mi wmówić, że powinienem zachwycić się komiksami, które trudno znaleźć w księgarniach na Zachodzie (i tym bardziej w Polsce), co przyznałaś w poście, na który odpowiadam. Komiksem, którym mało kto - poza Tobą - się interesuje (przyznałaś to w tekście, z którego zdanie zacytowałem). Komiksem, ktorego tematyka jest mi absolutnie obca (z lesbijkami łączy mnie tylko to, że mi też podobają sie kobiety). Może napiszesz wprost, o co Ci właściwie chodzi?
O co właściwie Tobie chodz? To Ty wyedytowałeś swojego posta podkreślając znajomośc tematyki les w komiksie, by zaraz w następnym poście się z tego wycofać, jako osoba tematem nie zainteresowana.
Poza tym za dużo sobie wyobrażasz. Nic Ci nie próbuje wmówić, po prostu stwierdzam fakt.
Skoro podoba Ci się "Blue" to tematyka twórczości Yamaji Cię nie zainteresuje. O ile Yamaji zwraca uwagę na zawiłe relacje między ludzkie (nie tylko te damsko-damskie, ale męsko-damskie również), kontakty z rodziną, spełnienie zawodowe itd. a przede wszystkim kieruje swoje komiksy do starszego odbiorcy, tak Nananan w "Blue" czy w "Water" ogranicza się jedynie do oklepanych wątków romansowych podobnych do tych z antologii YS skierowanych do szesnastolatek. Jesli ktoś miałby sięgnąć po jej twórczość, to chyba jedyną naprawdę wartą uwagi pozycją jest "Haruchin", ale po co mam Ci o nim pisać, skoro Ciebie nie interesuje sposób kreacji postaci.
Następnym razem nie "wchodź" w dziedzinę komiksu, która jest dla Ciebie "nieinteresująca i obca". Wątek uważam za zamknięty.