"Benek Dampc i trup sąsiada" nie podobał mi się. Komiks był nijaki, nie sprawdzał się ani jako opowieść detektywistyczna, ani jako pastisz, rozłaził się narracyjnie, postać Dampca irytowała generowaną programowo "antybohaterskością". W albumie broniło się tylko kilkanaście kadrów Roberta Służałego.
"Benedykt Dampc: Prywatny detektyw" potwierdził, że Dampc to postać komiksowa bez osobowości. Na szczęście scenariuszowo ta część wypadła znacznie lepiej, bo moim zdaniem Jerzy Szyłak mógłby o sobie śmiało powiedzieć: "Krótkie historie to moja specjalność". W zbiorze niesamowity popis umiejętności dało też kilku rysowników: Marcin Nowakowski, Kamil Bachmiński, KRL.
No i teraz sięgnąłem po "Strange Places". Na początku chciałbym oznajmić, że to najlepszy album z rysunkami Macieja Pałki, jaki miałem w rękach. A wiem, co mówię, bo tak naprawdę jestem już trochę zmęczony stylem tego rysownika. Jednak równie ważny – jeśli nie ważniejszy – jest fakt, że to druga długa opowieść Jerzego Szyłaka, którą tak dobrze mi się czytało. Pierwszą była "Alicja po drugiej stronie lustra", ale w tamtym albumie zza historii wyzierał wielki demiurg-scenarzysta, który masę komiksów już w życiu przeczytał, zresztą świetnie się to sprawdziło, pamiętając, o czym była druga "Alicja" i jak się kończyła. Tymczasem "Strange Places" to czysta (no, może prawie czysta) historia o detektywie, zaledwie ze szczyptą typowego Szyłakowego dystansu, z prowokująco nieco większą dawką mizoginii i przede wszystkim z wiarą w potęgę klasycznej narracji.
A ja uwierzyłem w Benedykta Dampca.
Mam nadzieję, że odzew wśród rysowników będzie duży.