trawa

Autor Wątek: Recenzje  (Przeczytany 190620 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« dnia: Październik 31, 2006, 05:02:46 pm »
Postanowiłem założyć zbiorczy przyklejony temat dla naszych recenzji. Jeżeli jakieś anime nie ma recenzji, albo ktoś stworzył własną, bo nie podobały mu się już istniejące, to może tu ją wrzucić. Jedynym kryterium będzie rzetelność. Nie chcę tu widzieć recenzji na kilka linijek :) Jak już piszemy, to porządnie, kompleksowo i wyczerpująco.

Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 31, 2006, 05:04:13 pm »
Eureka 7

Nie znalazłem tematu. Patrząc też na Waszą aktywność w temacie 'Skąd ten kadr' gdy dałem coś z Eureki można domniemywać, że anime znane nie jest :) No więc postaram się je Wam przybliżyć.

Może zacznę od typowo subiektywnych odczuć związanych z moim pierwszym zetknięciem ze wspomnianym anime. Szukałem czegoś nowego, sf o mechach. Gdy odpaliłem pierwsze ep'ki doznałem lekkiego szoku. Pierwsza myśl: niesamowitą grafikę i całkiem fajny świat zmarnowali na anime dla 12-to latków. No ale z rozpędu oglądnąłem pierwsze 5 ep'ków. Ciągle nie było dobrze. Grafika trzymała najwyższy poziom, projekty pojazdów bardzo fajne, nawet postacie ciekawe, ale... mechy 'surfujące' po niebie na niewidzialnych falach Trapparu, różowe wybuchy (sic!!), a bohater to dzieciak, który dzięki zbiegowi okoliczności (i przeznaczenia - żeby nie było ;) ) przyłącza się do grupki buntowników, których zajęciem (na pierwszy rzut oka) jest surfowanie, wkurzanie wojskowych (drobne potyczki) i robienie różnych półlegalnych interesów.

Wyłączyłem.

A potem wróciłem do anime zachęcony recenzją na Tanuki :)

Bo niezmiernie ważną cechą tego anime jest to, że sposób przedstawienia świata jest na poziomi dorosłości głównego bohatera. Gdy został on pochwycony w wir wydarzeń obserwował to oczami normalnego 14-to latka, dla którego była to niesamowita przygoda (załoga Gekko Go była sławna i każdy dzieciak ich podziwiał). Ale potem, wraz z rozwojem fabuły anime mocno poważnieje. Renton, nasz bohater, zaczyna sobie powoli zdawać sprawę, że to nie jest zabawa, ale walka,  w zniszczonych KLF'ach są piloci, a stawka, o którą idzie gra wznosi się wysoko ponad atmosferę. Anime miejscami robi się całkiem okrutne. Obok komedii i bardzo dynamicznych scen walki zaczyna pojawiać się miejsce na dość głęboki pytania. Renton jest też stawiany przed coraz poważniejszymi wyborami i coraz większą odpowiedzialnością. I nie ma tam miejsca na patetyzm. Romantyczne sceny są naprawdę romantyczne, a te które mają chwycić za serce robią to bez zbędnej egzaltacji. Pomysł na oś fabuły kapitalny.

Postacie to kolejna mocna strona tego anime. Są naprawdę rozbudowane, wyraziste, zachowujące się bardzo realistycznie.

No i zakończenie - w żadnym momencie nie jest skopane :) Anime jest długie (50 epizodów), ale warte każdej minuty spędzonej przed monitorem. Jednym słowem - pozycja obowiązkowa a ocena 8+ :D










Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #2 dnia: Listopad 02, 2006, 10:54:52 am »
Kiddy Grade

Konwencja? Dirty Pair na szeroką skalę – po co rozwalać budynek, jak można rozwalić stację kosmiczną lub planetę? A wszystko to w wykonaniu dwóch nastoletnich z wyglądu (kawaii^^) strażniczek Prawa i Porządku z międzyglaktycznej organizacji GOTT (Galactic Organisation for Trade and Tariffs). Brzmi kiczowato? Bo jest :] Takie Magical Girls w kosmosie, bo nasze panie nie są zwyczajnymi dziewczynami. Każdy z ES members zatrudnionych przez GOTT posiada talenty stawiające daleko ponad zwykłymi ludźmi. Rozwalenie statku szminką bądź przejęcie nad nim kontroli dotykiem palców nie sprawia większego kłopotu. Zawsze też znajdzie się w międzyczasie okazja, by poprawić makijaż. Jednak sielanka nie trwa wiecznie. Zadaniem dziewczyn (Éclair i Lumiere) nie zawsze jest rozwalenie złych gości. Całkiem często rozwalają też gości niewygodnych. Bo GOTT stoi nie tyle na straży prawa (choć często), co własnych interesów. Radosna rozwałka po jakimś czasie zmusza dziewczyny do zastanowienia się nad tym, kogo biją i dlaczego biją. Widmo nieznanego wroga i przerażającej przeszłości zamienia powoli komedię w dramat.
   Jak na 24 epizody zwrotów akcji ostro szarpiących naszą szczęką jest tu całkiem sporo. I dlatego właśnie warto posiedzieć przy tym anime. Fabuła, która w ogólnym rozrachunku jest sztampowa, mocno przykuwa do fotela w trakcie oglądania. Nie ma praktycznie przydługich odcinków, akcja cały czas goni do przodu, postacie barwne i bardzo kawaii, sceny walk zrobione z rozmachem, grafika ładna i kolorowa, realizmu brak ;) Jak ktoś przebrnie przez początkowe epizody to raczej nie będzie żałował, choć ilość kiczu wcale się nie zmniejszy. Od razu podkreślam, że wszystko zostaje w konwencji więc głębokiego anime nie ma co się spodziewać (choć niektóre momenty są dość poważne). Zdziwił mnie tylko praktyczny brak fanserwisu, o tony którego aż się prosi w tego typu produkcji, co wyszeło serii tylko na dobre. Zresztą, ta kreska i design postaci całkowicie bez fanserwisu się obywają :) Na muzykę jakoś nie zwróciłem uwagi, co oznacza, że wybitna nie była ;)
   Kiddy Grade uważam za godne polecenia na jesienno-zimowe wieczory gdy mamy więcej czasu, a nie chce nam się zbytnio myśleć. Z takim podejściem daję temu anime 7/8 na 10. W innym wypadku góra 6 na 10.












Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 02, 2006, 11:00:49 pm »
bakuretsu tenshi za to się zabrałem, choć też oglądałem dość dawno. Następna recenzję poświęcę czemuś, co dopiero oglądnąłem i co mam świeżo w pamięci :)

Ciężko być kucharzem w cyberpunkowej przyszłości. Nasz bohater jednak wybrał ten zawód i teraz stara się znaleźć pracę, która sfinansowałaby jego zagraniczne studia. Trafia bardzo ciekawie, bo od tej pory mieszka w gigantycznej ciężarówce i gotuje dla czterech niebezpiecznych lasek :)
   
Świat Bakuretsu Tenshi jest do bólu cyberpunkowy. Mamy tu gigantyczną metropolię z niekontrolowaną strefą walki, mechy, korporacje i syndykaty, sztuczną inteligencję i nanobiotyczne eksperymenty oraz sporo okrucieństwa. W tym świecie śledzimy losy grupy czterech dziewczyn, utrzymujących się z bountyhunter’stwa na rzecz syndykatu, i wspomnianego już kucharza pakującego się wraz z nimi w rozliczne zadymy. Mamy tu córkę szefa syndykatu - Sei - odpowiedzialną za kierowanie grupą oraz wynajęte przez nią dziewczyny o różnych zdolnościach. Wyraz twarzy Joe prawie nigdy się nie zmienia. Z taką samą pasją ogląda stare horrory, morduje ludzi i je obiad. Chłodna i tajemnicza profesjonalna zabójczyni o nieznanej przeszłości. Przeciwieństwem do niej jest jej przyjaciółka – Megi, która uratowała ją dawno, dawno temu gdy jeszcze sama żyła na ulicy. Młodziutka Ami jest za to geniuszem komputerowym. Skąpe stroje oraz potężna siła ognia - razem stanowią siłę zdolną przebić się praktycznie przez wszystko.
   
Anime to można zakwalifikować jako typowe kino akcji starające się od czasu do czasu aspirować do miana czegoś poważniejszego. Strzelanin jest tu mnóstwo, uliczne walki przedstawione są z rozmachem, a dziewczyny dodatkowo posiłkujące się BPW* o fajnym design’ie potrafią rozwalić całkiem sporo ;) Jednakże autorzy nie wiedzieli chyba do końca co, ani jak, chcą osiągnąć. Serwują więc nam więc, obok strzelanin, od czasu do czasu poważne rzeczy, które raczej irytują niż rozbudowują anime. Niestety chyba za bardzo skupiono się na tych nieudolnych próbach zrobienia z Bakuretsu Tenshi głębokiego anime. Ucierpiało na tym bardzo to, co powinno być najsilniejszą stroną takiej produkcji – mianowicie akcja. Nie wiem kto zajmował się choreografią scen walki (chyba ktoś kto układał dialogi :roll: ), ale poza nielicznymi przypadkami wyszło totalnie drętwo. Walka z pierwszego ep'ka dawała spore nadzieje, niestety na nadziejach się skończyło. Fabuła też nie pomaga, ot ledwo wiąże koniec z końcem, miejscami jest mocno naciągana i infantylna. Dobre są wspomnienia pierwszego spotkania dziewczyn, ale mało co więcej. Postacie strasznie schematyczne, niewyraźne, potrafią zachowywać się bez reszty głupio (szczególnie Megi, choć i walka Joe często wygląda jak w wykonaniu robocopa). Jednym słowem coś, co bardzo dobrze się zapowiadało i miało spory potencjał zostało ostro skopane. Grafika ratuje całość, bo jest bardzo ładna, ale też nie wyrasta ponad standardowy już jak na te czasy poziom. Panienki są obowiązkowo kawaii (szczególnie Sei, co sami ocenicie po screen’ach, które wrzucę ;) ), mechy świetnie zrobione, ale nie tym jednym człowiek żyje. Zresztą po kilku odcinkach nawet biustu Sei i Megi można mieć dość ;) Dużym plusem jest zakończenie – szybkie, dramatyczne, kiczowate momentami, ale konkretne. Autorzy chyba w tym przypadku wiedzieli co chcą osiągnąć ;)
   
Całości daję 5 na 10 – mogło być wyżej, ale moje zawiedzione nadzieje są mściwe ;)

*BPW – Bojowy Pancerz Wspomagany














grzybek

  • Gość
Recenzje
« Odpowiedź #4 dnia: Listopad 03, 2006, 10:28:10 am »
Swietny pomysl. Jak bedzie tego sporo, to podlinkuje w jakims dziale Gildii.

Offline Louise

  • Redakcja KZ
  • Stolnik bracki
  • *
  • Wiadomości: 1 546
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
Recenzje
« Odpowiedź #5 dnia: Listopad 23, 2006, 06:41:18 pm »
Rozumiem, że w tym temacie też komentarze do ww recenzji?
Do BakuTenshi -> wypadałoby wspomnieć o istnieniu mangi o tym samym tytule, a najlepiej dokonać porównania z anime (zwłaszcza, że w tym zestawieniu komiks wypada znacznie lepiej). Dlaczego Jo i Meg przemianowałeś na Joe i Megi?

Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #6 dnia: Listopad 23, 2006, 07:03:09 pm »
Z założenia nie był to temat do rozmów o anime tylko do wrzucania przygotowanych recenzji. I chyba lepiej by tak zostało. Miałem cichą nadzieję, że może ktoś poza mną coś wrzuci, ale się przeliczyłem.

Imiona ze słuchu z angielszczyłem - szczerze mówiąc nie przywiązywałem do tego wagi. Mangi nie znam, ale cieszę się, że wypada lepiej, bo w bakuretsu tenshi jest spory potencjał.

Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #7 dnia: Listopad 24, 2006, 09:57:26 am »
Utawarerumono

Gdy pierwszy raz włączyłem Utawarerumono od razu na myśl nasunęła mi się Mononoke. Górzyste zielone lasy, mała wioska, bóg lasu – gigantyczny tygrys. Bohaterem opowieści jest człowiek znaleziony nieopodal wioski, ledwo żywy z powodu odniesionych ran. Jest niewątpliwie tajemniczą osobą, szczególnie z uwagi na utratę pamięci i metalową maskę zakrywającą górną część jego twarzy. Jest też urodzonym przywódcą i zdolnym strategiem. Z czasem przychodzi okazja do wykazania się tymi zaletami. Wybucha rebelia przeciw panującemu imperatorowi, która popycha go, i jego przyjaciół, do ciągłej walki o coraz wyższe stawki.

Wszystko to upchnięte jest w świat fantasy. Choć powiem szczerze, że na razie nie widzę powodu, dla którego jest to w tej konwencji. Chyba że chodzi o te kawaii uszka i lisie ogony, które posiada część populacji ;) Spotkamy tu też rasę przypominającą anioły i dziwne jaszczurki zastępujące konie. Tylko ciągle mam wrażenie, że te dodatki są typowo kosmetyczne i nie mają wpływu na przedstawioną historię. Równie dobrze mogłoby to się dziać w naszym średniowieczu; i tam dałoby się upchnąć odrobinę potrzebnej magii. Jednakże nie ma co narzekać. Konwencja fantasy upiększa to anime. Jednakże obok naprawdę miłych rzeczy mamy świat wypełniony ciągłymi wojnami, w którym nawet dobra osoba nie ma żadnych wyrzutów sumienia przed wepchnięciem wideł w brzuch jakiegoś badguy’a. Walki są bardzo brutalne i krew leje się prawie strumieniami. Powiem szczerze, że taka konwencja bardzo mi odpowiada. Żadnej cukierkowości tam gdzie nie ma na nią miejsca. Co nie oznacza, że samej cukierkowości tu nie ma – jest, i to całkiem sporo. „Diabetycy” zawsze mogą przewinąć, ale myślę, że większości osób przypadnie ona do gustu. Trochę razi sposób w jaki przyłączają się do głównego bohatera inne postacie. Mam wrażenie, że ktoś tu w RPGi grał ;)

Grafika jest utrzymana na odpowiednim poziomi. Design postaci też powinien zadowolić większość odbiorców – szczególnie wielbicieli kawaii panienek. Choć spora część postaci jest dość sztampowa i trudno doszukać się w nich czegoś oryginalnego. Kiczem wieje lekko główny bohater przez tą swoją maskę, ale mam nadzieję, że pod koniec zostanie to jakoś sensownie wytłumaczone. Kapitan robi za tough guy’a o niewzruszonej twarzy, mamy też młodego narwańca, który wszystko rozwiązywałby mieczem, i laskę machającą tak na oko 200 kilowym mieczem – sztuk jeden. Sceny bitew choć dość uproszczone robią pozytywne wrażenie. Same walki są dynamiczne, szybkie i nie nudzą. Nie było tu jak na razie miejsca na przydługie i przegadane pojedynki.

Muzyka. Ładna :) Tak opening i ending nawet po 15 epku nie przewijam. W samym anime muzyka nie razi i jest dobrze dobrana do aktualnych wydarzeń.

Jak na razie anime oceniam wysoko – tak 8+. Zobaczymy jak zaprezentuje się końcówka. Mam nadzieję, że niczego nie skopią i postarają się o coś oryginalnego. Czas pokaże; edytuję recenzję jak oglądnę do końca. W każdym razie ocena na obecną chwilę: oglądać :)

EDIT: końcówka skopana - przedobrzyli, zakręcili i upchnęli tonę tandety; to Aqua Plus OLM a nie Bones więc nic dziwnego, że taka zabawa im nie wyszła. Ocena spada do 6+.

EDIT: to anime jest chyba na podstawie gry. To by sporo wyjaśniało - pewnie był to hentai, musieli ciąć wątki, a potem starali się nadgonić w końcówce i taka tandeta wyszła ><
   










Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #8 dnia: Listopad 29, 2006, 04:50:18 pm »
Higurashi no Naku Koro ni

Pierwszym wrażeniem z tego anime zdążyłem już podzielić się w temacie o nim ;) Cóż, wgniotło w fotel. Pierwsza scena, gdy człowiek zdaje sobie sprawę co ogląda, a zaraz po tym opening. Tym tytułem zainteresowałem się ze względu na okładkę. Przyglądałem się takiej małej jej wersji i zastanawiałem: „Czy ta dziewczynka nie trzyma przypadkiem w łapie jakiejś kosy??” To co dostałem daleko wyszło poza moje oczekiwania. To nie jest anime dla każdego, bo nie każdy lubi gdy miła buzia zamienia się w maskę szaleństwa.

Głównym bohaterem jest młody chłopak, który przeprowadził się niedawno do (jak na standardy Japonii) zapadłej dziury. Ot, dwa tysiące mieszkańców, malowniczo położona na stoku góry, lasy, starożytne świątynie, i legenda o klątwie Oyashiro-Sama. „Spirited away by ogres”, tytuł dobrze oddaje ideę klątwy. W wiosce, kilka lat temu, zostało popełnione brutalne morderstwo. Od tego czasu co roku w czasie festiwalu Watanagashi ginie jedna osoba i jedna osoba znika. Ludzie mówią, że to klątwa, ale czy tak jest naprawdę? Czy zawsze za okrucieństwem i szaleństwem musi stać jakaś siła?

Trzeba od razu podkreślić, że anime to powstało na podstawie gry. Nie będę opisywał jakiej, ale fakt ten determinuje mocno sposób realizacji projektu. Anime podzielone jest na sześć części. Każda z nich opowiada historię dziejącą się podczas święta Watanagashi oraz kilku dni poprzedzających je. Każda historia stanowi część układanki, odsłania jakąś tajemnicę, pokazuje bohaterów z innej strony. Autorzy całkiem dobrze poradzili sobie z niezanudzaniem widza tym czym już wie i dawkowaniem nowych faktów.

Chyba lepiej nie zdradzać za dużo o bohaterach tego anime, poza głównym - Maehara Keiichi. Jest on w miarę normalnym nastolatkiem, z silnym charakterem i ogromnym pechem ;) Jego przyjaciółki z klasy to oddzielny rozdział. Powiem tylko, że interesująca z nich grupka ;)

Grafika jest dość specyficzna. Od strony technicznej nie można nic zarzucić. Piękne tła, kolory, scenerie - przepięknie rysowane kwiaty. Z drugiej strony dzieci o przesadnie podkreślonych cechach (chudość, duże głowy). Jestem uczulony na tego typu kreskę, ale akurat tu ma ona konkretne zastosowanie. Bo jak najlepiej coś ukazać, jak nie przez kontrast? Dorośli ludzie są rysowani jak najbardziej poprawnie. Niestety bardzo rzadko widzimy jakiekolwiek postacie epizodyczne. Kamera skupia się zazwyczaj na kręgu bohaterów pierwszoplanowych,

Muzyka jest kolejnym plusem. Rzadko kiedy można spotkać tak dobry utwór jak ten w openingu. W samym anime muzyka występuje dość rzadko, zazwyczaj ma podkreślać jakiś moment i spełnia swoją funkcję doskonale.

Jak już wspomniałem na początku, anime nie dla każdego. Dalsze części wydają się też mniej ciekawe, ale poświęcę na to tyle czasu ile potrzeba :) Jak na razie mocne 7. Jeśli w końcówce się podciągnie do poziomu pierwszej części to dam więcej.

Po oglądnięciu serii do końca z czystym sumieniem daję 8+. Dobre, bardzo dobre. Jeszcze mi się nie trafiła tak fajna detektywistyczna zagwozdka. Bo w Higurashi mamy jak na talerzu podane prawie wszystie części łamigłówki - ktoś chętny do rozwikłania? ;)

W temacie marmoo wrzucił interesujący link, więc i tu go załączam jako uzupełnienie.









Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #9 dnia: Grudzień 11, 2006, 08:27:45 pm »
Zegapain

Gdzieś w okolicach 20 ep’ka wreszcie do mnie dotarło co dokładnie przypomina mi Zegapain: Matrixa!! Baka, przecież to takie oczywiste :) No może nie ma tu ultraszybkiego karate oraz „wybrańców”, ale jest virtualny świat zamieszkany przez ludzi i jest walka o odzyskanie świata realnego. Różnicą jest też, że ludzie walczą nie tylko o wolny świat, ale i o odzyskanie swoich ciał. Gdy w przeszłości nieznanego pochodzenia wirus wybił ponad 90% populacji ci co przeżyli postanowili skorzystać z ostatniej deski ratunku – niedawno wynalezionych komputerów kwantowych. Tak ich ciała jak i umysły zostały przeniesione do virtualnej rzeczywistości i umieszczone w ogromnych serwerach. Obecnie toczy się walka między niedobitkami dysponującymi wykradzioną technologią, a tajemniczymi Gards-orm – przemieniającymi opuszczoną ziemię pokrywając ją nieznanego przeznaczenia sferami.

Główny bohater do tej pory istnieje spokojnie w serverze Maihama – symulującym miasto i otoczenie dla 400 ocalałych ludzi. Stara się rozkręcić klub pływacki i naprawić relacje ze starymi przyjaciółmi. Ludzie utrzymywani są w nieświadomości – ich dane są modyfikowane w taki sposób, że mała populacja miasta oraz niemożność wydostania się poza jest dla nich czymś naturalnym. Gdy stan umysłu osiągnie odpowiedni poziom następuje przebudzenie i możliwość pełnego wykorzystania dostępnych funkcji.

Gdy zacząłem oglądać Zegapain nasunęły mi się skojarzenia z grą. No i nic dziwnego, bo tytuł ten ukazał się na Xboxa 360, a nawet w samym anime mamy grę o takim tytule będącą swoistym wprowadzeniem dla ludzi żyjących w serwerze do walki w świecie realnym. Jednak autorom udało się upchnąć w przeciętną fabułę gry coś, dzięki czemu anime to nie jest kolejną nudną produkcją o mechach walczących z obcymi. Bohaterowie są naprawdę ciekawi. Nie dostaniemy tu oczywiście rozbudowanej (lub porąbanej – jak kto woli ;) ) psychiki jak w NGE, ale osobowości bohaterów nie są bynajmniej płytkie, a na pewno są interesujące. Oczywiście główny bohater jest obowiązkowo głośny i impulsywny, ale też da się go lubić :) Zachowania bohaterów są dość naturalne, nie czuje się sztuczności nawet u tych drugoplanowych; choć od wtórności archetypów się nie ustrzeżono. Zresztą, nie po to się ogląda to anime. Nie wiem jaki znaczek jest przy serii, ale ja stawiam 15+. Zresztą dla młodszej widowni będzie to tylko nawalnaka, a jest tu kilka rzeczy poza tym. Krwi tu nie uświadczymy, ale jest kilka scen, które potrafią złapać za gardło, a może i wycisnąć kilka łez.

To, co naprawdę robi wrażenie to grafika. Nawet pomimo kiczu mechy wyglądają cudownie. Tak samo sceny walki – szczególnie gdy Oceanus i inne statki tej klasy używają głównych dział. Po jakimś czasie człowiek ma dość samej walki (szczególnie, że autorzy serwują nam powtarzane sceny), ale dalej czuje się przyjemność z obserwacji mechów, w niektórych ujęciach. No i naprawdę dawno widziałem tak dopracowane tła – w niektórych momentach, ja osobiście, miałem oczy jak pięciozłotówki obserwując szczegółowość grafiki (pole lilii lub park jesienią). Postacie nie odstają, ale też nie wyróżniają się specjalnie. Choć na Misaki Shizuno można zawiesić oko, a nie zdziwiłbym się gdyby Lucien przypadł do gustu żeńskiej części publiczności (jeśli taka się znajdzie^^) Projekty sprzętu, broni i całego technicznego asortymentu cieszą oko. Nie ma co się czepiać zasad na jakich to wszystko działa – to nie o to tu chodzi ;)

Muzyka jest ładna – raczej spokojny kawałek z openingu i zdecydowanie spokojny z endingu całkiem fajnie brzmią. Muzyka w trakcie odcinków nie razi, nie „narzuca się”, ale ładnie współgra z całością. Nic nadzwyczajnego, ale też nic złego. Bym zapomniał: ogromnym plusem jest angielski - wreszcie teksty wygłaszane po angielsku brzmią poprawnie lub w miarę poprawnie. Zazwyczaj gryzłem coś w miarę mało cennego gdy słyszałem tekst po angielsku wypowiadany z tym łamanym japońskim akcentem, ale tu tego nie doświadczyłem. Komunikaty są chyba czytane przez native speaker'a, a kwestie seiyuu też nie rażą jakoś strasznie uszu.

Komu bym polecił tą serię? Ja się nią zainteresowałem, bo Abi-san wrzucić screena w zgadywajce ;) No i mi się spodobało. Chyba mogę to polecić każdemu, kto ma ochotę oglądnąć coś z przepiękną high-tech’ową grafiką i lubi mechy. A znośna fabuła jest w tym wypadku miłym dodatkiem :) Mocne 6 lub nawet 7 – zależy od nastawienia.












Offline greater good

Recenzje
« Odpowiedź #10 dnia: Styczeń 01, 2007, 10:09:20 pm »
Pomysł wielce udany moim zdaniem a wspomnę przy okazji, że doceniam Twoją pracę bo nad tworzeniem recenzji trzeba się trochę natrudzić, a mogą one zachęcić do obnejrzenia/przeczytania czegos naprawdę interesującego. Z zamiłowania jestem głównie obserwatorem ale postaram się za jakiś czas Cię wspomóc w wysiłkach.
adam bzdury, każ mi sie zamknąć.

Offline Wilk Stepowy

  • Starszy Gildii
  • *******
  • Wiadomości: 13 885
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • wilk bez zębów
Recenzje
« Odpowiedź #11 dnia: Styczeń 23, 2007, 12:48:44 pm »
Dziś bierzemy się za Inukami! z racji tego, że wreszcie coś oglądnąłem :)

Głównym bohaterem tej nakręconej na podstawie mangi animki jest Kawahira Keita, będący potomkiem sławnego rodu Inukami-tamer - aktywnie walczącego ze złymi duchami i demonami nawiedzającymi nasz świat. W walce tej pomagają im Inukami - żyjące w magicznie zamkniętym górzystym terenie. Pod tą psio-brzmiącą nazwą kryją się demony psy-wilki o ludzkiej (z dobrodziejstwem puszystego ogona ;) ) postać, które mogą wspomóc swego pana w walce. Niestety, do tej pory żaden inukami nie chciał przyłączyć się do Keity. W sumie nie ma co się im dziwić. Keita ma dość paskudny charakter: jest czystej krwi ecchi, totalnym leniem i kombinatorem. Do tego łaził po górach należących do inukami i darł się przez megafon jakby szukał pokojówki. Bo nasz bohater ma dość spaczone poglądy odnośnie inkuami - w jego wyobrażeniach są to takie trochę bardziej inteligentne kundle, które mają mu umilić życie: sprzątać, gotować i być baaaaardzo kawaii. No i w końcu się chłopak doczekał. Niestety dla Keity (bo dla nas to gwóźdź programu ;) ) Youko jest totalnym przeciwieństwem jego marzeń, ba, jest nawet do niego trochę podobna (egoistka do kwadratu), tylko sporo potężniejsza :) No i zaczyna się cyrk i walka o dominacje - przypomina mi to trochę dziesięciolatka próbującemu pokazać rotwalierowi gdzie jego miejsce i kto tu jest panem ;) Do tego Keita strasznie zawodzi Youko, bo jest totalnie ślepy na jej wdzięki i ugania się bezczelnie za normalnymi dziewczynami. Czasami jednak budzi się w nim zwierz - zazwyczaj pod wpływem kuszenia ze strony Youko - która potem teleportuje napalonego biedaka gdzieś na miasto - bez ubrania ;) ; albo - również nagiego - do policyjnej celi z jakimiś dewiantami... Słodkie^^ Słodyczy dodaje również ta nutka (no dobra, refren a nawet zwrotka) okrucieństwa w charakterze Youko. Niekiedy jej uśmiech naprawdę potrafi przyprawić o ciarki na plecach. Mam wrażenie, że autorzy starali się, by przypominała Ryoko (nawet imię podobnie brzmi, to jak lata i przenika przez drzwi itp.), i nawet im to wyszło (choć dla Ryoko nikt nie dorówna ;)

Obok przedstawionej dwójki występują również inne postacie, w tym spora ilość kawaii inukami obu płci. Dla żeńskiej części widowni jest Hake, bo Keito nie liczę (w sumie mało tego), a dla facetów... moe alert ;):  poza Youko cały harem u Kaoru-sama. Dość sztampowo, ale całkiem sympatycznie.

Nasi bohaterowie przyjmują zlecenia od różnych ludzi na tępienie całego asortymentu duchów i demonów uprzykrzających życie, w tym również od przedstawiciela policji. Na odcinek zazwyczaj składa się jakieś zadanie plus wątek poboczny, co dość przyspiesza akcję, no i oczywiście tona humoru. Bo Inukami! to przede wszystkim komedia. No i, przyznać trzeba, śmieszy, pomimo często niewyszukanego i dość specyficznego humoru. Śmiejąc się z tego, co Youko robi z biednym Keito, człowiek zaczyna się też zastanawiać czy nie jest w duchu sadystą ;) Kobiety też powinny to oglądać z silnym postanowieniem nie czerpania żadnych wzorców ;) Tak się zastanawiałem, czy można przypiąć dla Inukami! łatkę ecchi. Chyba raczej nie (a przynajmniej nie za dużą ;) ), bo, co ciekawe, jak już ktoś goły się tam pojawia, to jest to zazwyczaj jakiś facet ze śmiesznym niebieskim słonikiem w strategicznym miejscu^^ Dziewczyny łażą czasami w stroju kąpielowym, ich kobiece atrybuty są ładnie wyeksponowane, ale na ecchi to jednak stanowczo za mało.

Niektóre odcinki zawierają w sobie nawet poważniejsze rzeczy, ale w większości i tak nic poważnego z tego nie wynika :) Choć niektóre zachowania Keity rokują nadzieje, że takim skończonym ecchi jeszcze nie jest ;)

Co do grafiki. Jak zauważyłem rok produkcji to się lekko zdziwiłem, bo powiedziałbym, że to anime sprzed pięciu lat, a nie sprzed roku. Nieliczne elementy zrobione na kompie nie powalają, sporo też tzw. "lazy animation". Za to design postaci całkiem przyjemny choć sztampowy (szczególnie jeśli chodzi o harem od Kaoru). Kolory jak na mój gust za słabo wyraziste.

Muzyka typowa dla gatunku, ale może się podobać (mi, o zgrozo, opening się podoba Oo). Ending kiczowaty do bólu.

Sumując powyższe dam dla Inukami! mocne 6. Dobra i niewymagająca komedia ze stadkiem moe ;)










Offline nolifesking

Recenzje
« Odpowiedź #12 dnia: Styczeń 31, 2007, 05:22:53 pm »
Iriya no Sora, UFO no Natsu

(recenzja subiektywna pełna własnych wrażeń)

Rok wydania: 2005
Czas trwania: 6 epizodów po ok. 26 minut
Tytuły alternatywne:
Sky of Iriya, Summer of UFOs
Gatunek: Dramat, Science-fiction

   Anime, które nie obiło mi się wcześniej o uszy a wszedłem w jego posiadanie całkiem przypadkowo. Otóż kolega wręcza mi płytki z długo oczekiwanym FMP TSR. Przy okazji wciska mi jaką inną płytkę ze słowami: „oglądnij, ale przygotuj sobie trochę czasu bo na pewno nie odejdziesz od tego”.
Płytkę wziąłem. Zobaczyłem tytuł.. UFO odstraszało mnie samą nazwą... myślałem: „anime o ufo? dajcie spokój” (podobnie było z FMA więc postanowiłem jednak je oglądnąć)

Poniedziałek wieczór do wyboru mam oglądać Obcego 4, skoro i tak nie mogłem uwolnić się od kosmitów sięgnąłem po płytkę z UFO no Natsu. Pierwsze wrażenie?
„Super... główny bohater ma za szeroko rozstawione oczy” (oj pożałowałem tych słów i uprzedzeń)

UFO? Nani?
UFO (czyli na polskie niezidentyfikowany obiekt latający). Wydaję się, że anime pełne jest pozaziemskich istot i zjawisk.. nic bardziej mylnego.
Główny bohater to Asaba Naoyuki, który całą przerwę wakacyjną spędził wraz z przewodniczącym klubu dziennikarskiego na obserwowaniu bazy, w której kiedyś podobno wylądował pojazd kosmiczny. Niestety nic nie znalazł. W nocy przed pierwszym dniem postanowił wślizgnąć się do szkolnego basenu żeby trochę popływać. Problem w tym, że ktoś już tam był. Dziewczyna Iriya Kana w wieku Asaby, która omal nie utopiła się widząc chłopca. Już od samego początku między tą parą zawiązuje się więź.
Naukę pływania przerywa przyjazd policji i ubranego w garnitur faceta, który zabiera Iriye ze sobą.
Nazajutrz okazuje się, ze dziewczyna zaczęła uczęszczać do tej samej szkoły i klasy co Asaba. Niemiła dla wszystkich prócz chłopca nie zyskała sympatii, każdemu wydawał się dziwna pewnie również z powodu dziwnych telefonów które otrzymuje w środku lekcji.
W mieście(Sonohara) panują niepokoje. Istnieje zagrożenie wojną. Co jakiś czas w szkole przeprowadza się próby w razie zagrożenia nalotów bombowych.
Iriya zachowuje się dziwnie, panikuje, gdy Asab próbują ją przekonać, że to jedynie ćwiczenia dziewczyna wypowiada znamienne zdanie „ Wojna trwa już od 1947 roku, tylko że nikt się nie zorientował, dla mnie ludzie mogą wyginąć.”

Kim jest Iriya Kana, czy mówi prawdę i co w środku całego tego bałaganu robi Asaba.. to radzę wam samemu zobaczyć... naprawdę warto przygotować  sobie te 2.5 godziny wolnego czasu.
Dodatkowo sprawa samego UFO, którego (UWAGA!) nie uświadczycie w tym filmie... jednak nie jest to wszystko takie łatwe... Czy uwierzycie w Pierwszą Czy w Drugą wersję wyjaśnień tajemniczego „brata” Iriy, to zależy od was... a może uwierzycie w oba..
W każdym razie historie owiewa cienka zasłona tajemnicy. Co mnie zraziło w fabule to dość znaczny melodramatyzm... za którym nie przepadam ale ma on swój urok w tym anime.
Za fabułę mimo, że nie lubię tego typu melodramatyzmów stawiam 9/10

O całej reszcie:
Grafika: Z początku podchodziłem z uprzedzeniem do tego anime (szeroko rozstawione oczy bohatera) dopiero później zauważyłem jak się myliłem. Stylem przypomina np. Higurashi (nie ma na szczęście skrzywionych szaleństwem twarzy.) ogląda się więc anime całkiem przyjemne. Grafika ma też swoje smaczki na przykład postarzenie/przyciemnienie obrazu w wspomnieniach, albo depresyjna atmosfera podczas toczącej się wojny. Innym przykładem ładnej animacji jest „taniec” Black Manty. Daję tutaj 7/10
Muzyka jest... nie zachwyca ale też nie przeszkadza. Po prostu jest choć zwykle z powodu tego co dzieje się na ekranie, nie zauważa się jej. Również dźwięki są niczego sobie.
Dubbing aktorów bardzo mi się spodobał... nie ma tu przesadzonych/przesłodzonych, cieniutkich głosików. Podczas oglądanie nie podskoczy się na dźwięk witającej się bohaterki. Mimo to brak rewelacji dlatego tylko 6+/10

Bohaterowie:
Mamy zwykłego chłopaka ze zdrowymi zainteresowaniami, uprzejmy stający w obronie uczniów, gdy nauczyciela ponosi i tajemniczą dziewczynkę, która nie ma ochoty nawiązywać kontaktów, bo jak sam później wyznaje boi się innych ludzi. Uczucie miedzy tym dwojgiem wydaje się wręcz naturalne. Nie zauważyłem żadnej sztuczności jakie mają często miejsce w różnych marnych komediach romantycznych. Oboje mają dobre i złe dni...
Prócz tego jest zbzikowany lekko na punkcie zjawisk paranormalnych prezes klubu dziennikarskiego, członkini owego klubu potajemnie zakochana w Asabie.
Tajemnicza para „agentów”...
Nie ma tu żadnych przejaskrawionych postaci co moim zdaniem jest dużym atutem.

Podsumowanie:
Warto, naprawdę warto poświęcić te 2.5 godziny na to anime. Ja już oglądnąłem je dwa razy i szykuje mi się trzeci na ten weekend. Dlaczego.? Łatwo niestety przeoczyć jakieś ważne słowo, kwestię... dodatkowo .. sami zobaczycie dlaczego ;]
Dużo jest tu nawiązań do dziwnych zjawisk, które ludzie wiążą z UFO, pełno jest też ukrytej prawdy na temat współczesnego świata... można wyłapać dość łatwo.
Ambitne, bardzo ambitne... dla osób nie lubiących dramatów trudne pod względem mieszanych uczuć..
Ja osobiście gapiłem się w ciemny ekran jeszcze przez 5 minut po oglądnięciu ostatniego odcinka.

OVERAL GRADE: 8/10








Offline lady magma

Recenzje
« Odpowiedź #13 dnia: Marzec 05, 2007, 07:26:10 pm »
grzybciu oni nam konkurencje robia... ogladaja wiecej animcow niz my
inku  no usagi wa kowaii

Offline Szyszka

  • Redakcja KZ
  • Radca bracki
  • *
  • Wiadomości: 4 517
  • Total likes: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Nyeco Większe Zuo
Recenzje
« Odpowiedź #14 dnia: Marzec 06, 2007, 11:16:49 pm »
Ergo Proxy

A ty? Wiesz, po co żyjesz?

Na zewnątrz jest pustka, martwy świat bez słońca, zieleni i płynącej wody. Tu, w Romdou jest bezpiecznie. Każdy człowiek i przydzielony mu osobisty AutoReiv wypełnia swoje zadanie w spokoju i bez emocji, nie trzeba się martwić o przyszłość.
Koszmarna nuda. Przynajmniej według Re-l* Mayer, bo cała reszta świata zdaje się być zadowolona. I dlaczego ci Imigranci tak usilnie starają się wpasować w szeregi, zlać się w identyczną masę idealnego społeczeństwa? Żałośni. Żałośni  i nudni, szczególnie ten Vincent Law, gapiący się na Re-l baranim wzrokiem.
Sielankę zakłócają sporadyczne ataki oszalałych AutoReivów. Za sprawą wirusa cogito wpadają w szał i mordują swych podopiecznych. Re-l oczywiście bada tę sprawę, przynajmniej coś się dzieje. A dzieje się dużo – stanowczo za dużo, jak na rutynowe śledztwo... śledztwo które wkrótce zaprowadzi Re-l prawie na koniec znanego świata.
I co to za słowo, Proxy?

Na zewnątrz jest pusto i ciemno. Tu, w Romdou jest bezpiecznie. Każdy człowiek i przydzielony mu AutoReiv wypełnia swoje zadanie w spokoju i bez emocji, nie trzeba pytać o przeszłość. Bo przeszłość to coś, co przeszkadza w byciu idealnym obywatelem, a przecież właśnie tego pragnie Vincent Law. Nawet ścigając oszalałe AutoReivy i znosząć pogardę przepięknej Lil Mayer: wszystko robi dla Romdou.
Ktoś włamał się do domu Re-l ostatnio. Ona twierdzi, ze to potwór o nadludzkiej sile, ten sam, którego ślady napotyka podczas śledztwa, ale inni twierdzą, że to Vincent. Owszem, broni się, byłem tam, ale zgłoszono uszkodzonego AutoReiva w pobliżu!
Dlaczego „Proxy” tak znajomo brzmi?

Proxy?

Kto to...
Kim jest Proxy?
Kim ja jestem? ...A ty?

Jaki jest powód, dla którego żyjesz?

Trudno określić, do jakiego gatunku należy Ergo Proxy - seria balansuje pomiędzy gatunkami. Odkrywa swoje tajemnice powoli, podając delikatne sugestie od samego początku po to, byśmy się nagle zachłystywali prawdą, kiedy wszystkie puzelki wskakują na swoje miejsca. Mnie osobiscie najbardziej się podobało to, jak rewelacyjnie można powiedzeć wszystko nie używając słów. Jednym obrazem, gestem, prostym „uhm”.

Jest to również jedna z nielicznych serii, traktuje eurpoejską symbolikę tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni, a nie jak Japończycy myślą, że się dany symbol interpretuje... i jedna z baaardzo nielicznych, przy których znajomość symboliki jest miłym ubarwieniem, a nie warunkiem koniecznym do zrozumienia treści.  

Postacie są nakreśline bardzo starannie, ich działania są konsekwentne i spójne.  Dumna Re-l Mayer, piękna kobieta o niepokornym wyrazie twarzy i gniewnym sercu. Łagodny Vincent i jego demoniczna przeszłość. Dziecięca i niewinna Pino, „skażony” AutoReiv, odkrywająca świat ludzkich uczuć. Raul Creed – stoicki szef Biura Bezpieczeństwa czy zapatrzony w Re-l Dedalus – wszyscy są przemyślani od początku do końca, a ich ewolucja, choć przepełniona symboliką, jest naturalnym procesem dojrzewania do pewnych spraw.

Graficznie przedstawia się rewelacyjnie, animacja jest płynna i unika powtarzania klatek kluczowych. Ciekawy chara design, zmieniający się w zależności od chęci uwypuklenia danego stanu psychicznego bohaterów. Kolorystyka? Cóż, w świecie bez słońca nie można przecież wiele oczekiwać... a mimo wszystko ilość brązów, brunatności i szarości jest powalająca.

Do tego muzyka, którą chce się nucić w deszczowe popołudnia, kiedy się jest szczęśliwym, że pada na zewnątrz. I opening, przyklejający się mimo woli gdzieś do mózgowego podniebienia :D

Nie przejmujcie się surrealizmem. Nie rzucajcie poduszkami w monitor, kiedy natraficie na odcinek, który jest absurdalny, surrealistyczny i nic nie wnosi. Uwierzcie mi. Tam nie ma takich odcinków – każdy z nich dodaje coś do pełnego obrazu tego martwego świata, bez słońca, zieleni i płynącej wody.  

Ocena – 9/10

*w większości subów można znaleźć Lil Mayer. Postacie używają słowa "Riru", co równie dobrze można przetłumaczyć właśnie jako Lil. Ja posiłkuję się wikipedią i oficjalną stroną anime. I choć bardzo lubię imię Lil, niestety, muszę się zgodzić, że Re-l lepiej pasuje :)
mam na avku pikacza
co się nie zatacza
z oponką lata
a w tle męska klata