Tak sobie wczoraj kminiłem po poście Mistrza i wydaje mi się, że wymyśliłem w miarę uczciwy system turniejowy, omijający trochę losowość i fart i pech;p. Całkowite odejście od systemu kampanii z eksploracją, przeżywaniem, awansami bohaterów i szukaniem przedmiotów znikomych.
On off game na określoną liczbę punktów, na pewno więcej niż 500 GC. Scenariusze bez RT, można grać skirmish bez RT, NP. grając na 1500 GC i punktacja jak w WFB masakra solid minor remis wiadomo o co chodzi. Każdy model ma jakąś wartość punktową (GC) razem z ekwipunkiem. Grać 8-10 tur. Dodatkowe pkt za zaklepanie Dowódcy powiedzmy 100 VP, mogą być też pkt np. w Occupay za posiadane budynki np. po 25 VP. Tyle, że gra się na wyżezanie przeciwnika, a nie na wyniesienie skrzyni itp. Max podwyższenie każdej statystyki o 1, skille max 2-3 na bohatera i powiedzmy, że nie więcej jak 2 mogą się powtarzać. Czary losowane przed każdą bitwą, ewentualnie wybierane przed rozpoczęciem turnieju. Przedmioty znikome bym podzielił na common i rare, wiadomo, że blunnderbussa, lucky charma czy rabbit foota łatwiej znaleźć niż zbroję z gromillu.
IMO rating nie miałby już znaczenia przy dobieraniu par bo przy takich punktach bandy się wyrównują i nie ma walki Goliata z Dawidem.
Jedyny minus jaki puki co dostrzegam to to, że może być kupa remisów. A czy to zabije chęć grania na turniejach? Nie wiem ostatnio moje chęci grania na turniejach zmalały niemalże do zera, wolę luźne gry z Jezusem i Krzyśkiem u mnie na chacie;)