Filmy Dario Argento są bodaj najbardziej wyrafinowane, bo jeśli chodzi o całoształt europejskiego filmu grozy, to Twoje przekonanie, że rzadko są to filmy akcji nie jest do końca słuszne. Uczestniczyłem ostatnio w cyklu wykładów dr Andrzeja Pitrusa na UJ, poświęconemu właśnie europejskiemu kinu grozy. Co się okazuje? Że europejski gore jest najkrwawszy, i że na palcach jednej ręki można policzyć reżyserów kręcocych rzeczy bardziej ambitne. A oto klasyk włoskiego horroru, Lucio Fulci: w jego filmie pt. "Beyond" intryga polega na tym, że jakiś ksiądz popełnia samobójstwo w pierwszej scenie; dalej z grobów wychodzą zombie i rozpoczyna się jedna wielka sieczka, która trwa przez dwie godziny. Efekty to już klasyka, np. w obrazie "Zombie - pożeracze mięsa" mamy słynną scenę, w której długa drzazga przebija w zbliżeniu oko żony szalonego naukowca. Fulci zrobił zresztą film autobiograficzny, z którego wynikało, że miał wyrzuty sumienia za swoje filmy: siedzi na przyjęciu, gdzie podaje się tatara, a ten już ma nieprzyzwoite skojarzenia; podobnie kiedy słyszy dźwięk piły motorowej za oknem.
Inni włoscy klasycy nie ustępują mu na krok, np. Denoatto, który nakręcił sławny "Kanibalistyczny holocaust".
Natomiast polecam horrory Dario Argento. Jeśli znasz "Nie oglądaj się teraz", to jest to film inspirowany jego stylem. A także, oczywiście, niektóre filmy brytyjskiej wytwórni Hammer; są wśród nich zgrzyty, ale jest też kilka na wysokim poziomie.
Acha. "Wstręt" Polańskiego, "Lśnienie" Kubricka i "Szał" Hitchocka to też filmy europejskie jak by nie było ("Lśnienie" jest filmem brytyjskim).