paaanie. masakra. zajob. narkoturbulencja pierwszego stopnia. elektrykom udalo sie nagrac k***ewsko zajebista plyte. najwazniejsze jest to, ze ciezar polaczyli z niesamowita dawka rock'a, ale takiego hiciarskiego, wpadajacego w ucho, powodujacego, ze chce sie tej plyty sluchac i sluchac. slabych odstraszy oczywiscie prymitywizm przeslania, wulgarnosc satanistycznej pijanej dziwki przypietej do plecow spoconego motocyklisty pedzacego do baru po piwsko, bijatyke i cpanie. czarna magia i perwersje to drugie imie tej plyty, wszystko w dusznym narkotycznym oparze i alkoholicznej piosenkowatosci. duzo lepsze niz let us pray, sto procent lepsze niz we live. inne niz kultowy i p***bisty dopethrone. inne nie znaczy gorsze, ale imo nie znaczy tez lepsze. ale buja na maxa. muzyka dla pijanych pustynnych diablow.