Płyta bardzo dobra - może nie genialna, ale bardzo dobra. Powrót w wielkim stylu. Co najlepsze, ludzie twierdzący, że "Purple się już zestarzeli, skończyli i teraz tylko żerująna starych pomysłach" po tej płycie zmieniają zdania. Pokazali, zę nadal potrafią grać.
Samo otwierające płytę House Of Pain to już jest ostro wwiercający się w mózg majstersztyk, takich początków to tylko pozazdrościć. Następne Sun Goes Down - piosenka psychodelicznie szargająca psychikę, zapętlona powoduje u mnie trans i narkotyczne otępienie. Dalej rzuca siew uszy skoczne Razzle Dazzle, kawałek z jajem, z dużym pazurem. Z następnymi mam problem z identyfikacją, niestety - z identyfikacją tytułu do muzyki - więc napiszę tylko, że pomysły, chocmoże nie wszystkie bardzo oryginalne, to wszystkie bardzo dobre. Nowa płyta, klimat utrzymany, poziom utrzymany, a jednocześnie - nowoczesna, trafiająca do człowieka.
Szkoda tylko, że bez Blackmore'a - ale sopbie poradzili.
Idę na koncert 29, kto się też wybiera?