Jeszcze raz, z punktu widzenia zasad:
Modele kawaleryjskie mają wyodrębnione statsy steedów i jeźdźców. Dlatego możemy mówić o steedach. Squig nie ma wyodrębnionych statsów, ani goblin siedzący na nim. W związku z tym jedyny argument za tym, żeby uznać squiga za steeda (patrząc na zasady), jest dokładni taki sam, jak ten, żeby uznać driadę z sową na ramieniu za steeda: bo coś na nim siedzi.
I tak na marginesie - driada jest w takim samym stopniu bestią/potworem/czymśtam co squig. Marcinie nie nazywaj moich argumentów głupimi, bo TY UWAŻASZ, że squig to już potwór a driada to jeszcze nie potwór, bo będę się z Ciebie śmiał. W oparciu o jakie kryterium doszedłeś do tego genialnego wniosku? Rozmiar zębów? Brak gałęzi wbudowanych w squiga?
Z punktu widzenia zasad, jedyną definicję steeda w całym wielkim rulebooku można wyciągnąć tylko z opisu kawalerii. I, uwaga, steed to "horse-sized creature that has only one wound on its profile" - no i do tego musi mieć jeźdźca.
Jeśli nie mamy osobnego profilu, to możemy sobie najwyżej tworzyć nibylandię, w której ustalamy, że jeden atak terradona to atak steeda a drugi to atak jeźdźca bo tak nam się wydaje. Ale jak chcecie grać na house rules, to sami je piszcie i się umawiajcie przed bitwą.
Zgadzam się, że jest to nierealistyczne i że GW być może powinien coś zrobić. Choćby wydać erratę, że połowa/wszystkie ataki modeli składających się z jeźdźca i stworka i mających jeden profil podlegają działaniu collar of zorga. Ale do momentu, kiedy to zrobią, naprawdę nie ma żadnych podstaw, żeby cokolwiek podobnego uznać za trafne.