wklejam ze strony Angory :P :
"Pokłady"
W obronie komiksów
W 15 numerze ANGORY wielkim zawodem okazała się dla mnie recenzja, jaka wyszła spod pióra pani Beaty Klaps. Bynajmniej nie z powodu filmu, który został w niej bezlitośnie obsmarowany ("DAREDEVIL") i którego być może w życiu nie zobaczę, lecz z faktu, że pani Beata najzwyczajniej w świecie obraża w niej komiksowych czytelników i piętnuje same komiksy, nazywając je "książkami dla półanalfabetów".
Otóż, pani Beato. To, że ktoś nie pała sympatią do komiksów, nie daje mu prawa do wydawania tak dalece idących sądów, a tym bardziej na łamach ogólnopolskiego tygodnika. Przecież to, co Pani zrobiła, woła o pomstę do nieba. Jak można wypowiadać się w taki sposób o czymś, o czym nie ma się tak naprawdę (sądząc po tym, co pani napisała) zielonego pojęcia. Rozumiem, że wolno mieć własne zdanie, czasem nawet "doprawione" odrobiną emocji, jednak każda przesada jest w tym przypadku nie na miejscu, a co gorsza - w tym konkretnym - powoduje, że mija się Pani z prawdą.
Komiksy bowiem, podobnie jak literatura czy film, to jedna z wielu dziedzin twórczości: mamy powieści wybitne i takie, na które szkoda było papieru, filmy oscarowe i te, które zasługują na "złote maliny", wreszcie komiksy słabe, które nazywamy szmirą oraz komiksy bardzo dobre, które swobodnie nazywać możemy (tak! tak!) sztuką. Tymczasem Pani, nie respektując żadnych granic swoich kompetencji i w niezbyt wyszukany sposób, pozbawia je wszelkich wartości (być może poza jedną - rozrywkową). Czy nie słyszała Pani nigdy o dydaktycznej roli komiksu? Inicjacjach czytelniczych dokonywanych za pomocą tej formy? A może nie spotkała się Pani z podręcznikiem (chociażby do nauczania języka obcego), w którym wykorzystano rysunki z charakterystycznymi "dymkami"? Czy też nigdy (a przecież jest Pani dziennikarką) nie zetknęła się Pani z postacią Arta Spiegelmana, autora komiksu "Maus", laureata... Nagrody Pulitzera, za tę właśnie pracę? Przykłady można by mnożyć.
Wydaje mi się, że jeśli ktoś wydaje tak krytyczną opinię na temat komiksów, to powinien ją uzasadnić. A uzasadnieniem takim z pewnością nie są kiepskie filmy, nakręcone na ich podstawie - tym bardziej że powstają one w oparciu (jedynie) o pewien procent tego typu publikacji.
Stały czytelnik rubryki KINO
(nazwisko i adres do wiadomości redakcji)