ech, śliczny Jin
saved!
Deedlith, hm, akurat między Subaru i sakurazuką COŚ jest. miłością to bym tego nie nazwała, raczej jakąś chorą grą i dziwnym uzależnieniem. Jeśli wyłączy sie z tego element miłości (czyli nie wciska się na prawo i lewo że oni są jak kochające się aniołeczki, tylko Seishiro jest mroczno-lubieżny i dlatego nie mozę, bo mu mroczność nie pozwala) sama sytuacja jest ciekawa. Chłopak o wielkiej wrażliwości, który do sewgo świata nie wpuszcza nikogo poza siostrą, bo jest po prostu dobrym dzieckiem spotyka człowieka, który jest wsparciem, pomocą, chodzącym zaufaniem i rzetelnością. Wpuszcza go do tego świata, obejmuje całą ufnością, a facet robi mu krzywdę.
W takiej sytuacji masz trzy wyjścia - zwariować, zobojętnieć na świat albo mimo wszystko wierzyć, że ten człowiek jest coś wart. Ponieważ Subaru jest dzieciakiem, który "wierzy mimo wszystko, zę świat jest dobry" wybiera opcję trzecią, podczas gdy dla Sakurazuki wszystko nadal jest grą. Tyle, że on się od tej gry uzależnia, do końca ją ciagnąc jak jakiś chory kaprys.
To, co się między nimi dzieje jest chore i na pewno nie jest miłością, tylko jakimś dziwnym hybrydowym tworem... wiesz, panienki z Clampa miały wtedy fazę na nieszczęsliwą miłośc spalającą sie w płomieniu rozpaczy czy jakoś tak (dlatego skazały biednego Soratkę na śmierć już chyba w drugim tomie czy jakoś tak i czuje się, że chciały by się wykręcić, a nie wiedzą za bardzo jak :P). Wybaczam, bo chłopaki ładne - lubię tę kreskę, poza tym X to moja pierwsza manga
nie przebieram nóżkami jak ich widzę, po prostu zachowuję umiar.
a zue bisze są dobre
trochę psychopatyczności jest absolutnie wybaczalne. Szczególnie, że zue bisze zazwyczaj mają najlepszych seiyuu :P