A wiecie, co jest dla mnie najbardziej wku*wiające w tych wszystkich opowiastkach o wiecznej miłości, pełnej nieustannych ochów i achów, wyidealizowanych uczuć i wielkich poświęceń? W tych związkach jak z bajki, łatwych do osiągnięcia i utrzymania? Że to na mnie działa! Czy raczej – na moją podświadomość, bo świadomość nie jest aż tak głupia, żeby się na to nabrać.
Wiadomo, że w Playboyu wszystkie laski mają powiększone i/ lub upiększone cycki. Nawet te, których biust w realu upodabnia je do kóz, w gazetce dla panów błyszczą kształtnymi piersiami. Każda gwiazdka ekranu musi mieć także wąskie biodra, długie i szczupłe nogi, gładką, lśniącą skórę oraz piękne, gęste włosy, których nawet ja bym pozazdrościł. No i potem co się dziwić, że sfrustrowani młodzi ludzie chodzą do seksuologów, myśląc, że kobieta naprawdę tak wygląda*.
Tak samo jest z shōnen-ai/ yaoi. Ja nie wierzę, że w realnym świecie taka miłość jest możliwa, ale pewne wzorce się utrwalają. I potem sam się sobie dziwię, że nie potrafię zawiązać i utrzymać związku w oparciu o zachowania, które, owszem, podnieciłyby niejedną durną nastolatkę, lecz dla normalnych ludzi są nie do pomyślenia! Łapanie pod bródkę i gwałcenie po kątach jest bardzo fajne, ale rzadko sprawdza się w praktyce (nie żebym miał wielkie doświadczenie :P ).
Że co? Że mam nie czytać shōnen-ai/ yaoi? Wykonalne. Mogę to rzucić w cholerę. Ale nie chcę. Tak jak nastolatek mógłby odstawić Playboya czy inną stronę pornograficzną i np. zacząć uprawiać sport i brać zimne prysznice*, tak ja mógłbym odstawić mangą homosiowatą. Problem w tym, że oszukiwanie swoich potrzeb zamiast ich zaspokajania nie prowadzi do niczego dobrego.
*Nie moje refleksje. Bezczelna zrzynka z Ziemkiewiczowskiego Akwizytora.
Taa, zdaję sobie sprawę, że gadam bez ładu i składu i w gruncie rzeczy sam nie do końca wiem, czego chcę. Niemniej, choć takowej nie czytałem, wiem z własnego doświadczenia, że napisanie dobrej historii męsko-męskiej jest możliwe. I wcale nie takie trudne, gdy oleje się fan service. Czego wszystkim twórcom shōnen-ai/ yaoi życzę (taa, pobożne życzenia).
Szyszko, w Naruto najlepsze jest to, że narysowane jest, hmm, niezbyt zachwycająco, że pozwolę sobie na eufemizm, a fani rozpływają się, jakie to jest cudowne. Ja dalej toto czytam (oglądać nie zamierzam, zresztą po zobaczeniu FLCL żaden shōnen bitewny już nigdy nie będzie wyglądał tak samo), ale głównie przez sentyment i sympatię do bohaterów.
Była tutaj mowa o Hikaru no Go, czyż nie? Oglądałem trochę anime, mangi czytać nie miałem okazji, chociaż wykonanie tej ostatniej jest dużo bardziej zachęcająca. Zwłaszcza Akira, który w anime wygląda tak sobie, w mandze prezentuje się całkiem ciekawie. Jako że w coraz większym stopniu wolę mangę od anime, możliwe, że kiedyś po HnG sięgnę.
Pozdrawiam serdecznie.
A.