Co wy z tym młodocianym pisarzem? Toż to marketing jeno! Żaden on młodociany! Ani w momencie oddania książki do druku, ani tym bardziej teraz.
Widać, że gościa wzięli specjaliści od superpromocji, bo takiej wtórnej papki, jak Eragon, to pełno jest na niższych półkach w księgarniach. Sztuką jest więc taka promocja, żeby zrobić z wielokrotnie przetrawionych odpadków bestseller. Brawa należą się więc temu, kto układał strategię reklamową.
Natomiast, słyszałem, że film jest gorszy od książki. Więc, jeśli miałbym oglądać słabą ekranizację trocinowatej powieści, to już z góry podziękuję...