trawa

Autor Wątek: Sesja  (Przeczytany 14264 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #30 dnia: Czerwiec 14, 2003, 02:19:36 pm »
To było coś wielkiego. Ogromny pokaz mentalnych mocy. Maszkara poczęła swiecic fioletowymi refleksami. LAtała bardzo wysoko. Odleciała, lecz wróciła, wraz z kolejnymi towarzyszami. BYło ich z conajmniej dwadziescia. Leciały w ten i z powrotem. Miotały się bezradnie. Przywołał jednak ich ten głowny, pierwszy swoim medalionem.

Nasi bohaterowie patrzeli w ten spektakl wryci. Tylko Esergot i Edwin oraz Wampirak wiedzieli co sie dświeci. Wampirak wiedzial az naddto. Był bardzo bliskim kuzynem tych stworów, o czym wiedzial i Edwin i drugi mag. Trzymali go za frak, lecz ten nie portestował, nie uciekał.

Jedna z maszkar rzuciła małym przedmiotem w Shive. Padła niczym martwa na ziemie. Krasnoludy podbiegły, poczęły cucić towarzyszkę.
-Nie umieraj!- Krzyknął Doggeray
-E..e
-Nie umieraj proszę Cię!

Wreszcie podbiegł Edwin. Wyjął jakąś fiolkę i wlał w usta Elfki.
-Co to jest?Kim jesteście co jest grane? -Krzyknął bardzo zdenerwowany Doggeray, wyjął za pazuchy swój topór.
-Spokojnie towarzyszu mój..To tylko mikstura lecznicza...

Offline Biały Jeździec

Sesja
« Odpowiedź #31 dnia: Czerwiec 14, 2003, 09:11:43 pm »
Mieli szczęście. To rzeczywiście była mikstura lecznicza. Shiva po chwili otworzyła oczy i spojrzała całkiem przytomnie, nadal jednak była jakby osłabła. Spróbowała podnieśc się z zimi, ale opadła bezwałdnie. Cholger został przy niej, Dogerrey z toporem stanął obok magów i wampira.
Dziwne postacie krążyły jakby w kółko, lecz ustawiały się przy tym w skomplikowanym szyku, zniżały. Zatrzymały się kilkanaście stóp nad ziemią.
-Schowaj topór, przyjacielu - szepnął cyrulik. Dogerrey zdziwił się. Ten, który niedawno okazał się wampirem, nigdy tak do niego nie mówił. Nie wyglądałnawet, aby był zdlony coś atkiego powiedzieć.
Medalion postaci rozbłysnął bladym światłem. Światło doszło do stojących towarzyszy, lecz oświetliło tylko wampira. Magowie puścili go. Ostrożnie postąpił kilka kroków naprzód, pytająco spopjrzał w stronę postaci. Medalion zaświecił mocniej.
-Tak - rozległ się głos, podobny do surmy, ale i do syku. - Przyszliśmy po ciebie. Chyba się nasz nie boisz, wszak nie jesteśmy ci obcy. Ty nam też. Chodź!
ww.pajacyk.pl

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #32 dnia: Czerwiec 15, 2003, 01:00:18 pm »
-Idę, jeśli taka wola ale zostawcie ich w spokoju!
-To juz nasza sprawa co zrobimy z TWoimi niedoszłymi towarzyszami Skageraku - bo tak brzmiało prawdziwe imie Wampiraka  Cyrulika:)
-Zostawcie ich wejscie tylko mnie!Wiem czeka mnie sadny dzien...wiem com uczynil w przeszlosci
-Ciesze sie ze okazujesz skruche ale to i tak nic tobie nie da.

Nagle Cyrulik chwycil medalion przywodcy i  wcisnał ten medalion w twarz. Ten rozpadł się w kruchy kamien. To samo stało sie z pozostałymi maszkarami.Wszystkie spadły z nieba i rozpadły sie w dorbny mak.

Medalion rozpłynął się. Edwin rzucił czar oczyszczania. Esergot rozrzucił kolejny czar chroniący. Festiwal iliziji rozpoczał się.

Kolejne wsciekłe maszkary neimogły przebic sie przez bariere magiczna,lecac z wielkim impetem roizstrzaksiwałay sie o nia.

Medalion probował sie odrodzic, lecz Esergot rzucał czar powstrzymujacy. Musialo go to kosztowac wiele wysilku, widac to bylo p ojego twarzy.
Edwin zajal sie prostszymi czynnosciami.

Krasnoludy czuwaly nad Elfką.

Offline Plinks

Sesja
« Odpowiedź #33 dnia: Czerwiec 17, 2003, 03:55:25 pm »
Dogger przetarł zmęczone powieki, starł pot z bolacego czoła, próbował unieść swe zmęczone ciało, jednakże nie dawał rady. Podłoże było twarde....wokół było ciemno.
starał sobie coś przypomnieć...
jakies ostatnie wspomnienie z wczorajszego wieczoru. Odruchowo sięgnął za pasek, czegoś mu brakowało....
nie miał swojego topora, starał się sięgnąć pamięcią.
Pamietał walkę, pamiętał elfkę,
..topór gdzie mój topór?
....Coś niedaleko sie poruszyło, starał się obrócić i sprawdzić co to..., ale nie mógl , bolała go głowa..cichutkie odgłosy przybliżały się...
skądś je pamiętał, nie były mu obce..
to chyba Cycek, kot bramana....
------------------------------------------------------
Najprostszym typem telewizora kolorowego jest telewizor czarno-bialy w
czerwonej obudowie.

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #34 dnia: Czerwiec 18, 2003, 08:05:58 am »
Sen na jawie? Pomysła Doggeray lecz myslenie strsznie go bolało powodowało ogromne konwulksje, jakby koits kuł go szpilkami.
Oberza wyglądała zupełnie jak przedwczoraj - remniescencje ze spotkania ze smokiem pogoń. Wszelakie rozmowy widział to przed sobą a jednocześnie za sobą.

Tymczasem tak naprawde to rtez zemdlał, jedynie drugi krasnolud był silniejszy i czuwał teraz od obydwoma.
Noc sie przedłuzała niezmiernie.
Magowie byli juz odsłabieni w znacznym stopniu wzamcniani przez czary Cyrulika, mimo wsszystko dawali sie we znaki.
Minęła kolejna godzina a może nawet dwie.Poczeło powoli świtać.

Dziwne maszakry poczłęy znikać. Minęło ekwiwoncjum. Wszyscy padli ze zmęczenia...

Offline Biały Jeździec

Sesja
« Odpowiedź #35 dnia: Czerwiec 22, 2003, 11:44:53 pm »
- Czuję się, jakbym właśnie umarł – rzekł Cholger leżąc w trawie do góry brzuchem.
- Co z Shivą? – zapytał Edwin.
- W porządku – odparła elfka. – Tylko trochę kręci mi się w głowie.
- To od wstrząsu – wyjaśnił wampir Skagerak. Jako jedyny stał. W zamyśleniu wpatrywał się gdzieś w dal. Odwrócił się powoli i przebiegł oczami po towarzyszach. Uśmiechnął się lekko i rzekł: „Dziękuję”. Zaraz potem uśmiech zbiegł z jego twarzy. Cholger zerwał się jak oparzony, inni też wstali.
- Dogger! – krzyknęli. Tylko Skagerak i Esergot milczeli, ich twarze były jednak napięte.
- Nie rozumiem... – rzekł z zakłopotaniem Cholger rozglądając się, jak gdyby spodziewał się znaleźć towarzysza gdzieś w pobliskiej trawie. Tam, gdzie leżał krasnolud zwany Dogerreyem była tylko wgnieciona trawa i dwa topory. – Owszem, zemdlał – powiedział Cholger. – Ale przecież leżał tu przez cały czas, mamrotał coś przez sen.
- Artexerium... – szepnął wampir. Edwin i Esergot spojrzeli na niego, jakby wiedząc o co chodzi/
- Co? – powiedzieli naraz Shiva i Cholger, pierwszy raz tak zgodni.
- Zaczyna się od omdlenia – rzekł Edwin.


Dlaczego ja wciąż tu jestem, myślał Dogerrey. Zaraz, jak to było. Siedziałem w karczmie, potem walczyliśmy, śniło mi się, że jestem w karczmie, a teraz znów tu jestem. Ciemno tu. Wtedy tak nie było. Tylko kiedy? Coś mi się przyśniło, przecież zawsze wieczorem chodzę do karczmy. Są tu goście, barman, kot... Zaraz, gdzie są goście? I dlaczego tu jest tak ciemno. Dlaczego na zewnątrz tak strasznie wieje? Okiennice są zamknięte. Barmanie! Barmanie! Piwa bym się napił... Nie, nie chcę piwa, nie chcę teraz piwa. Gdzie jest barman. Otworzę drzwi, wyjdę, zobaczę, co dzieje się na zewnątrz. O! Dlaczego tu tak wieje. Ale przecież nie zwiewa mi kaptura, nie targa płaszcza. Ależ tu jest trupia poświata... Przecież te drzewa były zielone... Dlaczego są czarne, nie, nie czarne, blade jak światło księżyca. Zamknę lepiej te drzwi. Gdzie moje topory? Nie ma toporów, będzie noga od stołu... albo lepiej dwie nogi od stołu. Tak, co jest lepsze od nogi od stołu/ Dwie nogi od stołu, ha, ha! Dobre, muszę to zapamiętać. Tylko dlaczego mnie to wcale nie śmieszy. Dziwnie tu. Nigdy już więcej nie przyjdę do tej karczmy. W ogóle do żadnej karczmy. Będę pił piwo w domu. Dlaczego ja właściwie nie wrócę do domu? Do domu. O, kot barmana! Ej, kocurze! Kocie. Kotku... Co ty tu robisz? Idź do domu. Z nogami od stołu od razu czuję się pewniej. Ale co to słychać z zewnątrz? Kroki?
ww.pajacyk.pl

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #36 dnia: Czerwiec 23, 2003, 11:41:41 am »
Odggeray czuł jakby podrózował przez rozne swiaty.
NA zewnatrz wygladało to jak omdlenie.:ecz w jego głowie był chaos. Dwie nogi od stołu, kot, barman.
Kot.
Bogini Askani bogini snu jam cie wzywam do siebie.Krasnoludzie!
Na zwenatrz spokoj. Towarzysze jego gotuja strawee aby ocknał sie ze smiertelneego snu.
On sni.
Essergot pozegnałsie z kompania, jednakze zazanaczajac na koncu iz bedzie miał oko na Skaggeraka.
Edwin przysiagł mu ze bedzie baczył na kolege co robi, natomiast Cyrulik wogole sie tym wszystkim nie przejał.
Robił to co do neigo nalezy - leczył Doggera.
Cholger zazadał wiecej dziewek.Spokało sie to z mieszanymi reakcjiami.
-Są wakacje. JA chce dziewek ;)!-zawołal
-Jak tylko Dogger sie obudzi idziemy na przystan i płyniemy ku plazom.Nalezy nam sie odpoczynek - zawołała władczo Shiva.
Ona miała cos w sobie włądzczego emanujacego wrecz perwersyjnym erotyzmem. Ubrana była w koncu trzeba to przyznac bardzo pociagajoco i zmysłowo.
Edwin zamiast pomagac Wampirowi leczyc Doggera wpatrywał sie jak głupi i oszalay w elfke.
Natomiast ona miala to głeboko gdzies.
Jestem nowoczesna, wyemancypowana kobieta walcz o mnie samcu - tak sobie myslala.
Lecz w głębii duszy- tak przynajmniej mnie autorowi sie zdaje- tkwi w Shivie elelment kobiecosci przysypany jednkaze zbyt duza gruda haseł feministycznych
Edwin myslal i mysla jak tu dzialac.Natomiast Shiva jak kotka chodizla włąsnymi sicezkami. W koncu pól zycia przesiedziala w lesie a tylko do czasu do czasu witałą w karczmach,aby zdobyc troche jadła dla siebie.
Jej obojetnosc powoli jednak zaczela znikac....

Offline Awerin

Sesja
« Odpowiedź #37 dnia: Czerwiec 23, 2003, 05:24:58 pm »
Zbliżał się wieczór. Cyrulik w milczeniu i całkowitym oddaniu swojej pracy przyrządzał jedynie jemu znaną miksturę w kuchennym garnuszku - wysłużonym hełmie, który niegdyś należał do Cholgera, ale już od dawna, dzięki poświęceniu jakie wykazał jego właściciel, służyło ono za naczynie o zastosowaniach czysto gastronomicznych. Nikt nie śmiał nawet słowem przeszkodzić zapracowanemu towarzyszowi, którego poczynania stanowiły jedyny widoczny ratunek dla biednego Doggeraya. Nawet nasilający się głód jaki dawał się we znaki drużynie nie stanowił powodu dla najmniejszych narzekań.

Edwin był ostatnią osobą, która miałaby zamiar choć gestem rozproszyć uwagę Skageraka, którego każdy ruch ręki towarzyszyło spojrzenie maga.
Shiva zaś, nie bacząc na efektowne popisy umiejętności cyrulika i skończywszy swoją drzemkę, powiadomiła drużynę, iż wyrusza do lasu zdobyć na własną rękę dzisiejszą kolację. Nikt nie protestował, bo którz mógł zważać na słowa elfki, gdy Cholger oddawał się wieczornemu rozmyślaniu na temat sensu życia połączonemu z nieudacznym polerowaniem ostrza swojego topora.

Kilku godzinną ciszę, prócz ogłoszenia danego przez łowczynię i ciężkiego wzdychania rozmarzonego krasnoluda, musiało przerwać coś poważniejszego. W jednej chwili, bez żadnego ostrzeżenia, cyrulik podniósł się z ziemi. Stanął, jakby chciał coś powiedzieć, lecz zamiast tego chwycił oburącz hełm, w którym gotowała się ów magiczny napój - dzieło jego długiej pracy.

- Pomóżcie. Musimy mu to teraz podać. - powiedział w końcy Skagerak.

Mikstrura wiele razy zmieniała swój kolor przyjmując wszystkie kolory jakie możnaby zauważyć na tęczy, lecz takiej barwy, jaką uzyskał w tej chwili, ludzki umysł nie mógł jednoznacznie określić, tak jak i intensywnego zapachu, który wydzialał. Nie było zresztą czasu na dłuższe zastanowienie. Wszystko przebiegło szybko, lecz w największym skupieniu. Tajemniczy napój, bez urojenia jednej kropli trafił do ust śpiącego Doggeraya.

- Teraz pozostaje się modlić... - odrzekł w końcu cyrulik i odszedł pod drzewo by odpocząć fizycznie jak i psychicznie.

- Nie można... - zawiesił swój głos Cholger ze zmartwieniem patrząc pytającym wzrokiem to na chorego przyjaciela to na wampira.

- Nie. - usłyszał cichą, jakby do siebie wypowiedzianą, odpowiedź.
--=<AwE*RiN>=---

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #38 dnia: Czerwiec 24, 2003, 10:14:09 am »
-Nie. -Jestes w moim władaniu. Ja pani snu Askani, nie pozwalam Ci wrocic do Twych towarzyszy.
-Wróce jak bede chiał...Ten anpój.Ten napój wzmacnia mnie!To lepsze niz dzban zimnego piwa...
-Askani wyzwoli cie z pet złych mysli zostań!
-Nie.......

Ledwo sie obudził. WYrwał się ze strasznnego koszmaru. Popatrzał na towarzyszy. Popatrzał na CHolgera. Spojrzał w głąb lasu.
-Musimy stąd odejsc to niebezpieczny las!!!-krzyknał jakby jeszcze w amoku snu.
-Spokojnie!To mój las-zawołala Shiva.
-Elfy!Elfki!Czarodziejki...-to czarodziejski las..
-Tak to prawda zaczarowany to las, las Elfów..
-No to ładnie się wtopilismy -sprobował zazartowac Cholger.
Edwin i Skaggerak siedzieli cicho.Woleli milczec w lesie nalzeacym do Elfek Czarodziejek.Gdzies tam w głebi lasu siedziałąa pani i korólowa czarów Esme. Cuzwałanad czarmi.Ale czy te okropne wampiraki pochodizły od niej?Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedziec....
Odpowiedz twierdzaca mogłaby byc tylko wtedy gdyby wtargneli niepowolanie do lasu,a przeciez tak po czesci bylo...
Z drugiej strony czarodziejki wysylaja najpierw znak,potem ostrzegaja a dopiero na knocu atakuja..Ta moc kotra ich zaatakowala byla zbyt ciemna zbyt obfitujaca w złosc, spotegowana jescze przez moc ekwiwoncjum..
To nie mogła byc Esme.
-Askani!-Zawołał w pocie czoła Doggeray!
-Szybko pędzmy do Esme.Askani to jej zbunotwana siostra...

Offline Biały Jeździec

Sesja
« Odpowiedź #39 dnia: Czerwiec 30, 2003, 09:57:57 pm »
Zerwali się z ziemi, podnieśli swoje rzeczy, które leżały na trawie i pobiegli ku skrajowi lasu. Zaraz też ogarnął ich półmrok, drzewa zasłoniły słońce. Tylko prze szpary w poszyciu dochodziły wąskie i jasne promienie słońca, jak klingi mieczy.
Nie musieli długo szukać ściezki - była prawie na wprost nich, nieco po lewej stronie. Ciemna, gdzieniegdzie przecinały ją brunatnozielone korzenie. Ruszyli nią pędem, potykając się czasem o korzenie. Przszli granicę lasu i zagłębili się weń, a nic się nie wydarzyło.
Biegli tak długo, las nie zmieniał się prawie wcale. Kiedy biegnący na przedzie Cholger już miał zaproponowac marsz i rozejrzenie się, ścieżka wybiegła na niezbyt wielkę polaną. Na polanie stał duży, płaski głaz.
ww.pajacyk.pl

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #40 dnia: Czerwiec 30, 2003, 10:17:28 pm »
Postanowili ruszyc ku głazowi...Na głazie siedziałą wysłanniczka Esme kotra kazla wybrac sie im do borowego lasu, gdzie mielisie spotkac z przywodcznia Jasnych elfow..

Ruszyli w gaj zielony ciemny.

Offline Biały Jeździec

Sesja
« Odpowiedź #41 dnia: Lipiec 15, 2003, 08:47:45 pm »
Wędrowców otoczył mrok. Poczatkowo nie widzieli ścieżki, szli tam, gdzie drzewa stały rzadzej. Później jednak wyłoniła się jakby spod mchu i trawy wąska, jasna ścieżyna, z brzegami wyłożonymi białymi kamieniami co kilka metrów. Szli długo, lecz w końcu las zaczął rzednąć, aż w końcu dróżka wyszła na wielką, podłużną polanę. Na jej przeciwległym brzegu wyrastało olbrzymie drzewo, rozpościerając gałęzie kilkadziesiąt stóp nad ziemią. Konary i gałązki tworzyły jakby spore pomieszczenie. Pod drzewem stały dwie postacie w jasnozielonych płaszczach, ze złotymi włosami. Pod płaszczami błyszczały srebrzyste zbroje. Podeszli do drużyny i przez chwilę wpatrywali się w nich badawczo.
-Czego szukacie? - rzekł jeden ze strażników. Spod włosów wystawały lekko spiczaste uszy.
Edwin ukłonił się, reszta poszła w jego ślady.
-Witajcie - rzekł - szlachetni straznicy domu Esme. Szukamy lokatorki. Nasz kompan i przyjaciel potrzebuje jej pomocy.
Elf zmierzył go wzrokiem. Podszedł do drzewa i wypowiedział kilka słów w swoim języku, patrząc w górę, ku szczytowi drzewa. Odpowiedział mu kobiecy głos, z drzewa spadła drabina sznurowa.
- Będziecie wysłuchani - rzekł drugi elf, uśmiechając się lekko. - Chodźcie!
ww.pajacyk.pl

Offline Krzysztof Sarnecki

Sesja
« Odpowiedź #42 dnia: Lipiec 18, 2003, 12:24:31 pm »
:roll: Czy zabójca trolli Gromter może w czymś pomóc ?

Offline light man

Sesja
« Odpowiedź #43 dnia: Lipiec 19, 2003, 10:05:28 am »
i tak i nie pozatym co to za przerywanie watku opowiesci;)ja narazie nie mam inwencji twórczej....mam nadzije z enarazie pociagniecie beze mnie;)

Offline Krzysztof Sarnecki

Sesja
« Odpowiedź #44 dnia: Lipiec 19, 2003, 11:50:01 pm »
MAM nadzieję że na coś się przydam ponieważ życie jest krótkie a ja chcę wyśławić dobro  moich rodaków- krasnoludów!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1

 

anything