Wojskowe opowieści, snute podczas długich marszów i zasłużonych odpoczynków przy ognisko, często, mimo najróżniejszych, "niewinnych" początków, schodziły na tematy poważniejsze, by zakończyć się tak samo nagle jak się zaczęły, gdy podniesione głosy rozmówców naprzykrzały się w końcu kapitanowi. Takim właśnie nieodłącznym, mocnym akcentem próżnych pogawędek były górskie wilki. To właśnie te, przez wielu uważane za mityczne, stworzenia najczęściej poruszały wyobraźnię wojownika, bo i cóż może być ciekawsze od niebezpiecznego potwora? Tylko bardziej niebezpieczny wróg, lecz nikt takiego nie wymyślił.
O górskich wilkach mówiono różnie na tyle, na ile pozwalała wyobraźnia niedoświadczonego przez życie wojownika. Opowieści o tych stworach łączyło jedno - wszystkie prześcigały się w swojej upiorności i egzotyczności, co pozostawiało słuchacza z niemożliwym zadaniem odróżnienia prawdy od imaginacji. O ile jakikolwiek fakt mógł się kryć za opisem tych walecznych zwierząt.
Wiele mówiono także o ofiarach, które padały spod mieczy górskich wilków. Zawsze jednak znajdzie się opowieść o niezwykłych przypadkach ucieczki z kręgu śmiertelnego zagrożenia. Zapomnianą historię, niespodziewanie, przypomniał swoim podopiecznym kapitan Gent - znany, z ukrócania wszelkich bzdurnych opowieści o nieistniejących, morderczych potworach. Czyżby, aż tak niepokoiła go szerzącą się wśród kompani zaraźliwa dyskusja o górskich wilkach? Czy możliwym jest, że stwory te mogły rzeczywiście wędrować wśród skał północy i zabijać nieświadomych ich istnienia wędrowników? Wiemy tylko, co powiedział sam kapitan, z godną podziwu powagą patrząc na podległych mu wojowników.
- Górskie wilki mają ważniejszą broń od żelaza i kłów. Jest to ich wzrok. Jak wiecie wychodzą tylko w nocy. Wielu z was nie dziwi także to, iż mówi się, że za sprzymierzeńca mają mgłę. To prawda, jak dziwnie by nie brzmiała. Nikt jednak, nie zdaje sobie sprawy z tego, iż widzą przez nią jak gdyby jej wcale nie było. - powiedział, po czym, dla skupienia uwagi na poprzedzające tę wypowiedź słowa, zamilkł spoglądając na księżyc. - Ertot, jedyny ocalały spośród wyprawy przez góry Hetonu, nie uciekł, gdy bezbronni towarzysze padali spod mieczy wilków. Nie zrobiłby pięciu kroków... Czekał. Zamarł... i przeżył. Pamiętajcie. - tonem dającej życiowe porady swemu dziecku matki powiedział kapitan - Widzą one bardzo dobrze, także nocą... lecz tylko to, co się porusza - dodał niespiesznie.