Patrząc na ten, który właśnie wyszedł jestem 5 tomików do tyłu.
Zatem wczoraj po wyczerpującej niedzieli, kiedy to przez 12 godzin grałem w ping-ponga zapragnąłem przeczytać kilka pasków przez snem, bo kleiły mi się oczy. I skończyło się na tym, że przeczytałem ponad 100 stron pasków z lat 65-66. Rzecz jest tak dobra, że nie można się od tego oderwać. Zawody miłosne Snoopy`ego i Charliego, obóz letni, gdzie Charlie poznaje chłopca takiego jak on, porady psychiatryczne Lucy, kocyk jak z horroru i chyba moje ulubione, czyli niezawodny Schroeder i jego pianinko. W tomiku znajduje się też co najmniej kilka genialnych, pomysłowych pasków, które były jedyne w swoim rodzaju, czyli nie "z serii". Jeden z najlepszych tomików. Dziś wieczorem znowu pęknie 100 stron, mimo zmęczenia. Wiem, że czeka mnie jeszcze:
Snoopy jako as lotnictwa z czasów pierwszej wojny światowej - "Bądź przeklęty, Czerwony Baronie!"
Niestety płot sam się teraz nie pomaluje, a mój Ojciec sam się wieczorem w ping-ponga nie ogra, więc muszę czekać na noc. Wtedy można spokojnie wyjąć tomik Fistaszków i czytać 4-paskowe arcydzieło za arcydziełem.
Cieszę się z tych zaległości, bo prawie 5 tomików Fistaszków zapasu, to świetny prowiant na wieczorne głody fistaszkowe.