Rozmowa w innym wątku przypomniała mi, że miałem napisać tutaj.
Jestem dozgonnym dłużnikiem Pana Schulza i Naszej Księgarni.
Od 7-go roku życia najstarszego syna (czyli 3 lata to trwało) próbowałem znaleźć cokolwiek, by go zachęcić do czytania w ogóle, a komiksów w szczególe...
Czytać umiał świetnie, to nie było problemem. Po prostu nic go nie wciągało.
Próbowałem Asteriksa. Próbowałem Lucky Luke'a. Próbowałem Kajko i Kokosza. Próbowałem Harry'ego Pottera. Kaczora Donalda. Różnych miesięczników tematycznych (bejblejdy, pokemony, kucyki, psie patrole i świnki peppy)
I zawsze było tak, że dał się namówić na przeczytanie, ale gdy pytałem od razu, po godzinie, następnego dnia albo nawet po kilku dniach "czy chcesz następny" odpowiedź była ta sama: "nie, dziękuję"
Coś tam lepiej wyszło z Tytusem, ale też bez długofalowych efektów
W międzyczasie pod wpływem postów z tego wątku kupiłem kilka tomów czegoś, na co nigdy nie było mnie stać, i trafiało na spód listy rezerwowej, to jest Fistaszków. I pewnego dnia jeden z czytanych przeze mnie tomów leżał sobie spokojnie otwarty (ale grzbietem do góry, ze stołem jako zakładką) i wpadł w ręce syna i VOILA!!!
Wszystkie (w tym dwa najstarsze w wersji angielskiej - bo polskie niedostęne w cenie dla ludzi) połknięte w kilka miesięcy i pytania o kolejne
A młodszy siedmiolatek, który wcześniej "czytywał" tylko beztekstowe "game overy' (spin off Kid Paddla) tak się zapalił pod wpływem starszego brata, że go prześcignął, a potem czytał Fistaszki po raz drugi. Teraz jedzie Kleksy, a starszy czyta Filutka, bo sami zabrali z półki bez mojego nagabywania. Sukces!!! Ale nie do końca mój.
Więc bardzo dziękuję tym, którzy go umożliwili. Również ludziom udzielającym się w tym wątku. To dzięki wam!