Miałem okazję zobaczyć dzisiaj u znajomka Ultramarines:the Movie (czy jak to tam się nazywa).
Generalnie plusem jest że film jest. Grafika spoko. Co do fabuły, to od samego początku jest.... dziwnie.
Pomiędzy ludzkością a jej wrogami stoją tylko marynaty - ta, Gwardia i Inkwizycja mają pewnie urlop.
Najwspanialszymi z marynat są Ultrasi, to chyba nie w tej galaktyce, gościa są tacy super że nawet na oblężenie Terry nie zdążyli.
Potem jest już tylko weselej. Otóż okazuje się, że w II kompanii służą nowicjusze. Kilkadziesiąt lat służby w X i pozostałych kompaniach chyba zostało przespanych, albo czasy były niesamowicie spokojnie, bo kilku gości z drużyny w ogóle nie wąchało wcześniej prochu. I kto mówi że nie ma pokoju pośród gwiazd?
Dowiadujemy się też, że zwykła deska utrzyma marynatę w PA. Nie wiem z jakiego drewna ją zrobili, ale to drzewo musieli niezłymi sterydami podlewać.
Kilka razy mamy pokaz jacy Ultrasi są mega wspaniali, co objawia się w refleksie szachisty - goście widząc że są atakowani przez kilkanaście sekund myślą intensywnie co z tym fantem począć. Pomiędzy tymi fascynującymi akcjami mamy okazję widzieć jak ultrasi chodzą, chodzą, chodzą, chodzą, chodzą... jak komuś się zaczynają oczy kleić, to wie co przeżyłem.
Potem widzimy kawałek gdzie komuś się chyba czapla z librą pomylił (takich numerów to instrukcja obsługi croziusa nie przewiduje).
Generalnie gdyby film trochę pociąć (wyciąć co bardziej nudne bądź nieprzystające do realiów kawałki) to byłby nawet nawet. A tak jest co najwyżej średni.
Podsumowując - obejrzeć można, ale nad kupnem to bym się baaardzo poważnie zastanowił (inna sprawa że widziałem sam film, może na DVD są jeszcze jakieś fajne dodatki, niestety nie miałem czasu się wypytać ani sprawdzić).