No, jako że już trochę czasu minęło ja coś dodam od siebie:
Turniej był świetny, mam nadzieję, że szybko znów się zobaczymy
Wyjazd nasz zaczął się miesiąc wcześniej, koło 23 gdy wchodziliśmy do przepełnionego pociągu. Nasz pierwszy własny przedział był niestety bez zasłonki, więc szybko go zmieniliśmy.
Kolejny miał zasłonki, ale był jeszcze gorszy, bo miał nieszczelne okno (pozdrawiamy PKP). Głównym jednak jego problemem był brak ogrzewania. Ciężko było to wytrzymać. Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się od ochrony kolei, że kolejny wagon ma ciepełko i da się tam ogrzać. Nasza radość była nieopisana. Wielki przedział tylko dla nas. MKE poszło spać.
I tak obudziliśmy się w Gdańsku, gdzie po brawurowym wyskoku na tory i ucieczce przed tubylczą ludnością dobiliśmy do czegoś na kształt warszawskiej WKD i wyruszyliśmy do Rumunii. Po powrocie z Rumunii (po miesiącu - dlatego wyjechaliśmy wcześniej) trzeźwo ktoś stwierdził, że to miała być Rumia a nie Rumunia. I wyruszyliśmy w naszą podróż do Rumi. Tam koło 6 rano odebrał nas Kędzior (który przyjechał na Mumaka) i jego haradrimowa świta. Szkoła okazała się być bardzo blisko przystanku, ale i Castoramy i McDonalda, oraz dwóch aptek. Po przybyciu na miejsce poszedłem spać (w ślad za Władcą Lemurów, który powiesił się w śpiworze na szczycie drabinek i spał w czymś na kształt kokona). Mój kokon nie był zbyt wytrzymały i podczas snu się urwał, spadłem z około dwóch metrów na podłogę sali.
Bolało
Nadszedł dzień bitew. Nie będę się rozpisywał, co do ich przebiegu (może kiedyś opisze raport bitewny, ale teraz chce opowiedzieć nie ze strony wojaka). W skrócie: wiele się działo. Pod koniec dnia MKE + Mega Ziomki z Wrocka wyruszyli nad brzeg Bałtyku. Wypadowi temu towarzyszyła miła atmosfera
Po powrocie w tymże składzie urządziliśmy sobię schadzkę ze śpiewami i tańcami (Wciąż twierdzę, że z Uglukiem tańczy się lepiej niż z niejedną dziewczyną
). Wtórował nam Darek, który okazał się mistrzowskim bardem - rispekt
Kolejny dzień przeleciał mi bardzo szybko, same porażki.
Każdy z graczy dostał pamiątkowy dyplom, co było miłym zaskoczeniem. Wracając autobusem razem z gdyniowymi chłopakami poznaliśmy największą osobowość północy tj. sławnego na pół Polski ukraińca z Mazur - Ihora. Jak będę miał problem to już wiem do kogo walić.
Wyjazd był megaudany. Wielkie podziękowania dla organizatorów, wszystkich uczestników i specjalne dla swojaków z Wrocławia i Pomorza
Ludzie, powiem tak
Jesteście wielcy, dla takich wyjazdów wart żyć