A mi to chyba przyszło jakoś naturalnie, bo nie pamiętam, żebym była zaskoczona nagłą 'zmianą' postrzegania czy też ukazywania Gilberta. Raczej to było coś na zasadzie: "No, wiedziałam", o ile sobie przypominam. Przy anime zazwyczaj tak jest, że najbardziej lubię schwartz-charaktery (za wyjątkiem Schwartz*), po czym z biegiem czasu wychodzi, że nie takie one schwartz, jak się z początku wydawało. Trzy najstarsze anime, jakie pamiętam, jakie w ogóle z Japonią zaczęłam kojarzyć, i moi ulubieni bohaterowie w nich:
- "Tajemnicze Złote Miasta" - Mendoza (który cały czas wykorzystywał Estebana i resztę do swoich celów, ale potem im zaczął pomagać; ach, ta jego łopocząca peleryna...
);
- "Piłkarze" - Lenny (kapitan i bramkarz druzyny przeciwnej, z którą zespół głównych postaci nie mógł sobie poradzić do samego końca; ach, te jego długie włosy...
);
- "Robin Hood" - Gilbert, naturalnie (główny przeciwnik Robina, konkurent do, powiedzmy, ręki Marian, i w ogóle zacięta bestia - a co się okazało, to wszyscy wiedzą; ach, te jego długie włosy i łopocząca peleryna...
).
Sami źli od początku i dobrzy w rezultacie. Względnie, oczywiście, bo Lenny'ego trudno nazwać 'złym' na jakimkolwiek etapie serialu - zawsze sprzyjał Kickersom, mimo że był ich rywalem. No, ale był to przeciwnik nr 1 (z drużyny Number 1, nota bene), więc gdyby kogoś typować na schwartza w tym anime, to tylko jego. Z kolei Mendozę trudno nazwać dobrym na końcu, bo charakter i pobudki specjalnie mu się nie zmieniły, jedynie trochę stosunek do dzieci. Pomógł im, w kazdym bądź razie.
Albo mam gigantyczną sklerozę (a zapewniem, że mam), albo jestem genetycznie przystosowana do japońskiego spojrzenia na czerń i biel.
*Schwartz to grupa głównych przeciwników grupy głównych bohaterów (Weiss) w anime "Weiss Kreuz", a przynajmniej w pierwszej serii TV, gdyby ktoś nie wiedział. To są naprawdę schwartz-charaktery...