Ja mam już orginał i tyle nasiedziałem się nad tłumaczeniem go, że żadne dodatki nie skłonią mnie już do zakupu po polsku, nawet w HC. Najwyżej pożyczę i po przeczytaniu będę wiedział jak bardzo mój angielski użytkowy (czytaj slang) różni się od literackiego angielskiego czasów wiktoriańskich w nowoczesnym przekładzie profesjonalisty (mam nadzieję). Sam pomysł uważam za zacny, ale podobnie jak jeden z moich poprzedników wolałbym zobaczyć na Polskim rynku Tardiego, DeCrecego czy inną niekomercyjną perełkę z Europy, bo z francuskim mam duże problemy (połączenie mojej interpretacji obrazka i słownik, to dość czasochłonna zabawa), a mam wrażenie, że na naszym rynku komiksowym nie ma wydawcy, którego interesowałby ten zakątek kultury komiksowej (jakoś nie wyobrażam sobie Prosopopus czy Foligatto z Egniotu).