Również uwielbiam serie sportowe, choć często po obejrzeniu > 50% całości zaczynają mnie nudzić powielane schematy.
Schematy to chleb powszedni anime, a już serii sportowych szczególnie. Nawet tak IMHO nieszablonowej (pod pewnymi względami przynajmniej

) historii, jak "Slam Dunk", zdarzyło się kilka 'wpadek'. Z drugiej strony jednak wiele m/a sportowych wprowadza jakieś detale, których inne historie nie mają (ot, nietypowego bohatera [Fuwa] w "Whistle!" czy nietypowy powód wstąpienia do sławnej drużyny w "Major"). Cóż, jako miłośniczka mang i anime sportowych jestem już do tego przyzwyczajona i, szczerze mówiąc, spływa to po mnie. Uważam, że nie ma szans, by ten rodzaj opowieści nie był szablonowy (acz są serie mniej i bardziej schematyczne), dlatego szat nie drę, tylko dalej oglądam (względnie czytam) z przyjemnością

.
daleko mi do takiego eksperta jak Ty Nakago,
Ustalmy może, że ekspertem w żadnym razie nie jestem; fanem, miłośnikiem, ewentualnie otaku - owszem

.
Initial D (bardzo fajne anime pomimo tego, że kompletnie nie znam się na samochodach
Też się nie znam na samochodach i też mi się bardzo podobało. Manga również. Acz anime ma nad komiksem tę przewagę, że występuje w nim Takehito Koyasu, mój ulubiony seiyuu. W dodatku gra najciekawszą IMHO postać całej historii, mianowicie Ryousuke Takahashi.
widziałem wszystkie serie + kinówkę i OAV)
Widziałam stage 1-4 i pierwszy "Battle Stage". To ostatnie jest po prostu kompilacją wyścigów z stage'y 1-3 (kinówki, przyznam, nie jestem pewna, ale chyba też w BS się pojawia), powiedziałabym, że wyłącznie dla osób, którym tylko o tę część historii chodzi. Podobnie BS2 zawiera ponoć pojedynki z stage'a 4, dlatego jeszcze się o niego nie postarałam i go nie obejrzałam.
Najciekawszy w tej opowieści jest... tytuł. Aż do czwartej odsłony anime nie ma ani słowa o tym, że ma on jakiekolwiek znaczenie. Tak samo AFAIR jest w pierwszych kilkudziesięciu (no, może kilkunastu) tomach mangi. W związku z tym, kiedy nagle Ryousuke ogłasza nabór do swojego Projektu D., czytelnik / widz jest zaskoczony. Sądzę, że mało kto spodziewał się takiego rozwoju sytuacji i tego, że ów 'inicjał D' będzie coś jednak oznaczał. Problem w tym, że S4 nie rozwiązuje zagadki, nie wyjaśnia, co Ryousuke ukrył pod literą D, choć wspomina on w tej ostatniej serii, że ma to jakieś znaczenie, które odkryć ma właśnie sam Project D. Mangi poza anime'owy 4 Stage nie czytałam, więc nie wiem, czy w niej zostało to już dopowiedziane do końca...
Grand Prix no Taka (tutaj wiele nie pamiętam, całości na pewno nie widziałem, kiedyś leciało na Polonii 1 z francuskim dubbingiem)
Dawno temu i nieprawda

. Czyt.: tak, oglądałam, jako nastolatka, ale do gustu przypadło mi średnio. Wtedy za płytko jeszcze siedziałam w temacie anime, o strikte sportowych nie mówiąc, żeby się wciągnąć w serial o dyscyplinie, która sama w sobie mnie nie interesuje.
Major nawet fajny, ale pod koniec mnie znudził i w efekcie nie chciało mi się oglądać kolejnych serii,
"Major" ma swoje wady, w tym jedną, której nie potrafię mu wybaczyć: z serii na serię wciąż powiela ten sam schemat nowych drużyn Goro

. Mimo to oglądałam wszystkie odcinki dzielnie, a nawet z pasją, na tyle dużą, że, nie mogąc się doczekać subów, oglądałam rawy

. Teraz czekam na czwarty sezon, który teoretycznie ma mieć debiut w miesiącu moich kolejnych urodzin, tylko nie wiem jeszcze, którego dnia dokładnie. Poza swoimi wadami "Major" ma jedną ogromną zaletę, nie do przecenienia przeze mnie: pokazał mi baseball w taki sposób, że go polubiłam

. Wytłumaczył mi tak dużo z tego sportu, że nareszcie go rozumiem - teraz lubię go oglądać w telewizji, a jak w Tokio raz trafiłam na trening jakiejś młodzieżowej drużyny, to się oderwać od siatki nie mogłam

.
Do obejrzenia kolejnych sezonów, mimo wszystko, zachęcam. Goro na początku drugiej serii i przez jakąś połowę trzeciej jest kaleką, i - przynajmniej dla mnie - niesamowicie jest oglądać, jak sobie z tym radzi. Zabójcze są też treningi w pewnej znanej drużynie ('Płonące Nogi' w wykonaniu Goro powalają

), a prawdziwy powód, dla jakiego Goro w ogóle do tej drużyny się zapisuje, jest raczej nietypowy w sportowych historiach (osobiście spotkałam się z czymś takim pierwszy raz). Mam wieeeeelką nadzieję, że sezon czwarty rozpocznie się zaraz po zakończeniu trzeciego, a nie dopiero po powrocie młodzieńca na rodziny łono

.
Baseballista zaś to znacznie bardziej optymistyczne anime, przy którym nie raz można było się pośmiać.
Polonia1 znowu, co? Pamiętam. Nie oglądałam. Baseball podówczas był dla mnie totalnie niezrozumiały, przez co wgryzanie się w ten sport traciło dla mnie sens. Teraz bym sobie obejrzała, dzięki "Majorowi" już się jako tako orientuję w regułach...
Ping Pong Club nie należy do przeciętnych sportowych serii i pewnie nawet Tobie Nakago by się nie spodobało.
Słyszałam co nieco o tym tytule i też uważam, że raczej by mi się nie spodobał. Ale może kiedyś spróbuję do niego podejść

.
Golden Boy to przy tym bardzo kulturalna seria.
Kiedy "Golden Boy"
jest bardzo kulturalną serią

. No, może przesadziłam: nie jest specjalnie niekulturalny. Poza tym jest wielce interesujący

- jak na mój gust znacznie bardziej, niż np. "GTO"...
Prince of Tennis natomiast to tasiemiec, który przypadł mi do gustu, aczkolwiek po 100 odc. (a nawet wcześniej) zaczął mnie przynudzać i oglądałem tylko dlatego, że chciałem zaliczyć ją do kompletnych.
Przyznam, że nie obejrzałam jeszcze do końca - w tym turnieju z Amerykanami, który AFAIK w mandze nie ma miejsca, realizatorzy przegięli

.
Owszem, TnO ciągnie się jak flaki z olejem, jednak lubię tę historię (w obu wersjach - po kontuzji Kunimitsu znacznie się rozchodzą..., całkiem, właściwie) ze wzglądu na sport i na postaci. Kunimitsu Tezuka z głębokim głosem Ryoutarou Okiayu jest typem chłopaka, jaki do mnie w m/a trafia najbardziej; to taki Kyouya tej serii

(nawet okulary też nosi

). Do tego dochodzi wiecznie uśmiechnięty Shuusuke Fuji; no, z 'wiecznie' przesadziłam, ale jak się przestaje uśmiechać i otworzy oczka, to strach się bać

(ach, jego mecz z Mizukim to istny majstersztyk...

). Ojciec Ryoumy powala, reszta drużyny Seishun to unikaty, a część ich przeciwników rozkłada na łopatki.
Nie żałuję jednak bo pod sam koniec odbył się najlepszy mecz moim zdaniem (Tezuka vs. Fuji).
Oj oj oj... No, to muszę zdobyć i obejrzeć, jak dwóch moich ulubieńców się okłada

.
Tiger Mask - bardzo lubiłem to anime
A ja nie. Sporty walki trafiają do mnie wyjątkowo opornie, a już wolna amerykanka szczególnie. Ale owszem, oglądałam. Z niejakim niesmakiem, lecz w miarę wiernie

.
nigdy nie zapomnę gdy główny bohater urwał głowę jednemu z zapaśników (miałem wtedy pewnie jakieś 10-11 lat)
Na szczęście większości z tej serii nie pamiętam, takich makabrycznych szczegółów również.
Hajime no Ippo - anime widziałem tylko niecały 1 odcinek, ale mangi przeczytałem "ze smakiem" 787 rozdziałów, warte polecenia
Anime widziałam jakieś 50 odcinków, mangi nie czytałam. Schematyczne, ale raczej ciekawe. Mimo że to boks, który mnie wcale nie interesuje...
piłka nożna - mój ulubiony sport, który staram się uprawiać jak najczęściej.
Bawiłam się w piłkę kiedyś, najczęściej z bratem i jego kumplami, ale nie mogę powiedzieć, żebym była dobra

. Acz bawiłam się przednio. Nawet forsowałam na w-fie w liceum, żeby nam pozwolono też grać w nogę (koleżanki mnie o mało nie zagryzły

); to był chyba wpływ Tsubasy...
Poza Kapitanem Tsubasą nie spotkałem dobrego anime z tego gatunku oglądałem jeszcze z 8-9 odc. Whistle! ale nie wciągnęło mnie na tyle by kontynuować dalej
Tsubasa to ciągutka, ale wciąga, jak mało co. Może to przez Koujirou

. Najbardziej mi się podobało w rozgrywkach międzynarodowych w trzeciej klasie liceum chyba, jak Wakabayashi całą japońską drużynę nastawiał przeciwko sobie, żeby ją skonsolidować

: wiadomo, wspólny wróg jednoczy

. Miło mi było, że to właśnie Koujirou Hyuuga, mój ulubieniec

, rozpracował ten plan i ujawnił go ogółowi - mieli chłopcy zdziwko

.
"Whistle!" lubię bardzo, uważam to anime (mangę zresztą również) za najładniej narysowany serial o piłce nożnej, jaki widziałam. Może dlatego, że projekty postaci są raczej shoujo: wielkookie, gładkolice, po prostu ładne

. W dodatku bohaterowie są przyjemni, zróżnicowani, zmotywowani i chcą grać i wygrywać, mimo swoich wielkich słabości. Shige (ten blondyn z Kansai) jest przezabawny (choć potrafi być poważny, jeśli mu wyjątkowo zależy), a Daichi Fuwa rozkłada mnie na łopatki prawie za każdym razem, gdy coś powie (ale pojawia się dopiero w 10 odcinku AFAIR...). Fuwa to w ogóle ewenement - drugiej takiej postaci w sportowej historii raczej nie znam

. "Whistle!" jest tym anime o piłce nożnej, do którego wracam najczęściej. Poza tym, mimo że nie znam japońskiego, zbieram mangę - zaczęłam od końcowych tomów, które nie mają odzwierciedlenia w anime

.
Dashu Kappei (Gigi) - mój faworyt, chyba najlepsze anime jakie leciało na Polonii 1, jak dla mnie genialne.
Nigdy! Piekło i szatani! Krucyfiksem go, kruycyfiksem! "Dash Kappei" to obraza majestatu (gdzie majestat = m/a sportowe)!

Hikaru no Go - jestem w trakcie oglądania anime jak na razie widziałem tylko 38 odcinków, ale mangę przeczytałem już ze 2-3 lata temu i muszę przyznać, że poza końcówką jest genialna
Widzę, że przy tym tytule odczucia mamy podobne

. Hikago oglądałam i czytałam dawno, jak wychodziło, z tym, że do anime czasem wracam. Zakończenie mangi jest, rzeczywiście, skopane - podobno autorzy się pokłócili i nie chcieli kontynuować historii (Obata zaraz potem zaczął zresztą rysować "Death Note" do spółki z innym scenarzystą). Z anime wcale nie jest lepiej: kończy się przed końcem mangi i AFAIR w jeszcze bardziej niewydarzony sposób.
"Over Drive"co do samego podziału kolarzy faktycznie istnieje taki nieoficjalny podzial na sprinterów, górali, czasowców, "robotników" i liderów. Kazdy ma swoje zadania
... z czego przeciętny zjadacz chleba, jak np. ja, raczej nie zdaje sobie sprawy. I to jest piękne w większości sportowych m/a: przybliżają sport od kulis, wyjaśniają reguły, pokazują treningi, odkrywają rąbki tajemnic 'zawodowych'

.
fajnie ze wyjasnili tez takie rzeczy jak po co kolarze gola nogi, co pewno dla nie ktorych bylo rownie duzym szokiem, jak Shinozakiego.
Dla mnie szokiem raczej było pokazanie, że w ogóle to robią, a nie dlaczego

.
Wracajac do rowerów to musze powiedziec ze prawda lezy po srodku. Wiadomo ze nikt kto zapisze sie do klubu nie dostanie od razu nowego Treka 1200 na tegorocznej Tiagrze, ale w niektorych klubach na rower moze liczyc i to calkiem niezly.
Zauważ jednak, że w "Over Drive" mamy klub szkolny, do niedawna liczący dwóch zawodników - jakoś nie wydaje mi się, żeby zwykłe liceum przecież, nie kolarskie ani nawet nie sportowe, fundowało tak małemu klubowi specjalistyczny sprzęt, który do tanich nie należy...
Poki co do zastanawia mnie czy bedzie wiecej jak 26 Epków:)
Na razie skończyło się na 26 odcinkach, może będą kolejne sezony. Manga ma w tej chwili 13 tomów i raczej nie jest zakończona...
Aha, jeszcze jedno, co mnie w OD dziwi: zachowanie niektórych zawodników w niektórych momentach podczas wyścigu. Shinozaki z Yamato zsiadają sobie z rowerów i prowadzą konwersacje na środku szosy, Yousuke zwalnia przy zjeździe (samobójczym, szczerze mówiąc), żeby się ponabijać z przeciwników, znowu Yamato ciągnie za sobą Shinozakiego, dostosowując do niego swoje tempo... - no zachowują się jak na majówce, a nie podczas zawodów

.