Krótka relacja z bitew. Rozpa kilka postów wcześniej.
Bitwa I - Janusz i BA (libra, 5 honour guardów w razorze, dwa oddziały w rhino, skauci ze snajperkami, baal, vindyk i pred).
Nie miałem do tej pory okazji grać z nowymi BA, więc nie bardzo wiedziałem, jak się do nich dobrać, ale brak DC utwierdził mnie w przekonaniu, że najlepiej dojechać jak najszybciej i rozklepać w hth, zanim zostanę rozstrzelany. Koncepcja się sprawdziła. Co prawda lord zaliczył szybkiego zgona, nie zdawszy ani jednego save'a, ale dał czas GH na dojechanie i posprzątanie. Do tego skauci pojawili się wtedy kiedy trzeba i tam gdzie trzeba eliminując w ciągu tury większość strzelania. Wyczyściłem stół i zrobiłem oba cele misji (wynik ok. 21:2).
Rzeźnicy - oba oddziały GH - dojechali, zabili, zajęli
Plewy - Lord z obstawą - oblali wszystkie save'y i zeszli
Bitwa II - Pająk i kolejne BA (libra na pack'u, priest na pack'u, 10 z jp, 2 x 5 w razorze z palnikami, baal, typhoon, pred, devki).
Znów BA bez DC, galaktyka schodzi na psy
Pająk zaczął i zgarnął dwa znaczniki. Zawaliłem rozstawienie cofając się zbytnio, potem też nie błysnąłem zrzucając poda i ruszając lorda. Co innego, że w czasie bitwy okazało się, że nie miało to większego znaczenia. Cała bitwa to jedno wielkie usiłowanie nieudolne, czego bym nie chciał zrobić, to i tak nie wyszło. GH załadowali boltery ślepakami, a z chainswordów i fistów wyjęli baterie. Skończyło się coś 2:18
Rzeźnicy - brak, nikt się niczym nie wykazał
Plewy - skauci - wyszli nie tam gdzie trzeba, po czym odbili się od devków mając 3 razy więcej ataków plus fista
Bitwa III - Lora i Eldarzy (farseer, avatar, herlaki, dire avengers, guardianie, jetbike'i, war walkery, wraithlord)
Bitwa ekspresowa, żeby nie przegapić zbyt dużo meczu. Zacząłem i widząc herlaków bez cover'a wysłałem poda celem dokonania odstrzału sanitarnego. Plan działał dobrze do momentu, gdy Lora zdała 7 z 9 save'ów na 5+ (bez fortuny). Potem było różnie. Herlaki wybiły jednych gh, ale skończyli się w połowie drugiego oddziału, lord z bike'ami wybił avengers'ów, ale spotkał swój koniec w walce z avatarem, którego dla odmiany skarcili skauci, po wyjściu z właściwej krawędzi i rozwaleniu jetbike'ów. War walkery spadły gdzieś po drodze od kombinowanego ostrzału. Ostatecznie zabiłem wszystko i zrobiłem oba cele (wynik ok. 20 dla mnie).
Rzeźnicy - skauci - znów byli tam gdzie trzeba, wtedy kiedy trzeba i zrobili to co trzeba
Plewy - brak, nikt się wygłupił
Bitwa IV - Amadeusz z IG (hq z meltami, psykerzy w chimerze, 3 x veci z plasmami w chimerach, vendetta, demolisher, mantysia).
Amadeusz upchał wszystkich biologów do vendetty, ja moich rozproszyłem po oddziałach. Wygrałem rzut na zaczynanie. Dredowi nie udało się odstrzelić odsłoniętej mantysi, która wpierw skutecznie się odgryzła, a potem gnębiła mnie do czasu spotkania z GH w okolicach 5-tej tury. GH z poda rozwalili demola tak skutecznie, że wybuch wygonił za stół oddział veteranów. Później zajęli się czyszczeniem strefy rozstawienia przeciwnika, gdzie zostali do końca bitwy. Lord jak zwykle stracił obstawę, ale potem robił swoje. Skauci znów pojawili się gdzie trzeba i uziemili vendettę z biologami, ci niestety zwiali do chimery i ruszyli do mojej strefy. Pod koniec bitwy doszło do sytuacji wyraźnie wskazującej absurdalność zasad euro. Amadeuszowi zostali sami biolodzy, którzy dobiegli do moje strefy, ja miałem u niego tylko dwóch (jeden zginął w walce). Musiałem zabić dwóch biologów przeciwnika, inaczej przegrałbym bitwę pomimo wybicia IG do nogi. Na szczęście lord zrobił swoje i skończyło się ok. 20 dla mnie.
Rzeźnicy - GH - odstrzelili demola i życie od razu stało się piękniejsze
Plewy - Runek z GH - wpierw się dali przygwoździć, a potem potrzebowali 5 rund hth żeby zabić 7 psykerów
Bitwa V - znów BA, tym razem Skarka (kapelan, priest, 7 DC z 3 pw i fistem, assault squad, 5 sm, dwa LR, dwa AB z MM)
Granie anihilacji ze Skarkiem, który ma tylko 8 twardych KP, zapowiadało ciężką przeprawę. Na moje szczęście, Skark zagrał o wszystko, stwierdzając, że samo 15:5 za więcej zabitych KP to dla niego za mało. Bitwa miała kilka momentów zwrotnych. Wpierw GH z poda otworzyli landka z assaultami, którzy byli tak mili, że dali się przygwoździć. Potem DC wpadła w lorda z obstawą z wiadomym skutkiem, ale lord zdążył skutecznie machnąć fistem (- 4 DC). GH z poda zaszarżowali na assaultów, ale się odbili i uciekli za stół, a wszystko przez to, że fist nie zranił priesta na 2+ z przerzutem. Drugi oddział GH zastrzelił resztę DC, oprócz kapelana. Assaultowcy dołączyli do kapelana i wpadli w drugich GH, ale ci ustali. W tym momencie pojawili się skauci, znów tam gdzie trzeba, doszli na styk do walki i przeważyli szalę zwycięstwa na korzyść wilków. W międzyczasie dred przeżył spotkanie z ab z mm, na szczęście ab spotkania z dredem już nie. Końcówka to otworzenie drugiego landka i odstrzelenie przez dreda taktycznych, którzy wyszli z rezerw, po czym zobaczywszy, że zostali sami dali nogę. Znów wyczyszczony stół i kolejne 20+ punktów.
Rzeźnicy - skauci - za klasyczną odsiecz kawalerii i wytłumaczenie kapelanowi, kto ma większego fista
Plewa - WG z fistem, za nieubicie priesta na 2+ z przerzutem
Nareszcie znalazłem rozpę, którą dobrze mi się gra, i która działa, pomimo pewnych słabości. I udowodniłem, że można grać wilkami bez LF