trawa

Autor Wątek: Doc Review 2007  (Przeczytany 2133 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Ryceros

Doc Review 2007
« dnia: Maj 23, 2007, 10:56:31 pm »
Cześć!

Jakoś rozczarowałem się, że nie powstał temat poświęcony przeglądowi filmów dokumentalnych w stołecznym PKiN (festiwal też był znany pod hasłem: "doc review 2007"), chyba, że pomyliłem fora ;)

Tym, którzy nie słyszeli, polecam z całego serca wybrać się za rok, gdyż naprawdę warto, a przy tym ceny nie są jakieś kosmiczne (raczej w granicach rozsądku, 10-12 zł)...

Ja chciałbym podzielić się przemyśleniami odnośnie jednej z projekcji, a mianowicie obejrzałem film: "Ostatni nomadzi".

Może nie zabrzmi to zbyt dumnie z ust niespełna osiemnastolatka, ale wzruszyłem się. Projekt przesycony energią i magią po same brzegi. W niesamowity sposób pokazane zostały mniejszości narodowe, które może zupełnie inne niż my, to jednak jedno z ogniw łączy nas w łańcuchu ludzkości i wspólnoty... tym ogniwem, w tym filmie, była muzyka.

Dwóch Basków (nazwanych z resztą w dowcipny sposób "Aborygenami Europy") podróżowało po całym świecie grając na staro-hiszpańskim instrumencie zwanym "Txalaparta" (jest to jedyny instrument na świecie, na którym grać może nie mniej i nie więcej, niż dwie osoby). Legenda głosiła, że instrument ten zabrzmieć może w danym rejonie tylko będąc stworzonym z dominującego tam materiału. Muzycy tworzyli go więc z lodu (będąc w Laponii), ze skały (będąc w rejonach Sahary), czy z drewna (przemierzając Mongolską krainę koni).

Film przepełniony muzyką i przepięknymi zdjęciami, wywiera szczególne wrażenie na odbiorcy, wypełniając go łzami i uśmiechem, poprzez pokazane tam piękno, które niestety cały czas tracimy. Coraz mniej jest nomadów, coraz mniej koczowniczych plemion, czy ludności decydujących sie na "archaiczny styl życia".

Głębokie refleksje, które towarzyszyły mi podczas powrotu do domu, będą niezapomniane... Serdecznie polecam obejrzenie tego filmu, w szczególności osobom interesującym się antropologią kultury (dawniej, etnografią).

Pozdrawiam,
Ryceros

Offline Rhobaak

Doc Review 2007
« Odpowiedź #1 dnia: Maj 26, 2007, 09:56:15 am »
Moim zdaniem repertuar w tym roku był dużo słabszy, niż np. w poprzednim. Brak czasu też zrobił swoje i nie obejrzalem wszystkiego, co miałem w planach. "Jonestown", "Black Gold", "Jesus Camp", ... - niezłe, ale nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. Żałuję, że nie zobaczyłem "The Bridge".
It is sometimes a mistake to climb; it is always a mistake never even to make the attempt.
If you do not climb, you will not fall. This is true. But is it that bad to fail, that hard to fall?

Offline Ryceros

Doc Review 2007
« Odpowiedź #2 dnia: Maj 26, 2007, 05:09:34 pm »
Cześć!

Na "The Bridge", też miałem iść, ale niestety inne sprawy zajęły mi cały dzień. Podobno świetny był...

Ja nie wiem jaki był repertuar, bo to mój pierwszy festiwal na którym byłem, ale po "Ostatnich Nomadach", wiem, że na pewno będę stałym bywalcem tego typu imprez.

Pozdrawiam,
Ryceros

Offline Jimmy

Doc Review 2007
« Odpowiedź #3 dnia: Czerwiec 14, 2007, 10:57:04 am »
Bylem drugi rok z rzędu. Planowałem pójść na więcej filmów, ale nie wyszło.

Słowo o samym festiwalu: beznadziejna organizacja. Sądząc po bywalcach to pewnie większości młodych luzaków spod znaku dredów, dziwnych ubiorów itp. i tak to nie przeszkadza, ale mimo wszystko na festiwalu tej rangi, który pretenduje chyba do miana najważniejszego festiwalu filmu dokumentalnego w Polsce, nie wypada żeby:
- przed salami był tłok i żadnego pomysłu na jego rozładowanie (wystarczyłyby barierki wprowadzające ruch dwukierunkowy)
- miejsca były nienumerowane (nie po to przez internet robię rezerwację na określone miejsca, żeby później walczyć łokciami, zresztą jaki jest problem z tym, skoro i tak na każdym bilecie są nr siedzeń, czemu z tego rezygnować?)
- były opóźnienia
- żeby przez cały seans po sali biegali w te i we wtę, od wejścia do pomieszczenia projektora, ludzie z obsługi festiwalu
- żeby obsługa (młodzież - w ogóle to 90% z ludzi których widziałem na festiwalu, tak w koszulkach organizatorów jak i widzowie to ludzie ledwo po dwudziestce - zastanawiające) była tak słabo zorientowana
- żeby puszczać w eter info że film zacznie się pół godziny później a gdy człowiek wraca ze spaceru to okazuje się że film leci w najlepsze bo zaczął się o czasie! (to akurat przypadek z zeszłego roku)
- żeby nie sprawdzać biletów :roll: (ostatni, wieczorny seans, nikt przy drzwiach nie stał, wchodził kto chciał)


Wrażenia z trzech filmów które w tym roku widziałem:

==> "Dzwony z głębi" Herzoga - pseudoartystyczna próba zmierzenia się z "duszą Rosji" i pokazanie najróżniejszych wierzeń Rosjan, od prawosławia, przez "Kaszpirowskich" i szamanów eskimoskich, po samozwańczego Chrystusa. IMO próba nieudana. Po pierwsze reżyser tylko prześlizgnął się wybiórczo po całym bogactwie rosyjskich legend, wierzeń, przesądów, kultur itp. Po drugie, są to same obrazki, nic nie mówiące o istocie wierzeń, a wręcz miejscami (oczywiście przy braku szacunku i złej woli odbiorcy) deprecjonujące te wierzenia i ludzi je praktykujacych. Nie wiem, po prostu mi się nie podobało - ryzykowna tematyka i ostatecznie nieudane wykonanie. Recenzja.

==> "Latający lekarze z Afryki Wschodniej" Herzoga - stary, krótki dokument, zdawałoby się typowy traktujący o Dzikim Lądzie. Są więc pokazane (z odpowiednim, czasem wręcz łopatologicznie wyłożonym widzowi, wyjaśnieniem, że to jest "inny" a nie "głupszy" a tym samym "gorszy") zwyczaje ludów murzyńskich, czasem bardzo zabawne (i tak też, choć wciąż z szacunkiem, ukazanych) i zaskakujące (np: lęk przed schodami). Ale znalazło się też miejsce na refleksje o tym co powoduje spotkanie dwóch cywilizacji, o tym jak biali narzucają swoje patrzenie na świat i swoje zwyczaje i o tym jak genialne w swej prostocie jest podejście "dzikich" do pewnych spraw. Miejscami straszny (skutki wojen plemiennych), miejscami zabawny, zawsze pouczający i nie starzejący się dokument - dobra robota.

==> "Klasztor pan Vig i zakonnica" duńskiej reżyserki Pernille Rose Gronkjaer -
bardzo fajny, pozytywny, mądry i ładny film. Może rozważania o starości i konflikcie acharakterów nie są jakieś szczególnie odkrywcze ani głębokie, ale fajnie, że pokazuje się te tematy w końcu bez zadęcia i tragizmu. Po prostu ładna, kolorowa (śliczne zdjęcia), bardzo zabawna (choć miejscami i refleksyjna) opowiastka z bohaterami jak z filmu fabularnego. No i wielka praca reżyserki. Miła odmiana od poważnych dokumentów przestrzegająco-pouczających i piękny film.Recenzja.

 

anything