A czy wam tak bardzo zależy na jedności uniwersum? Czy naprawdę chcecie, żeby historyjka z 2016 roku nawiązywała do originu z 1960 roku. Co chwila pojawiają się nowi czytelnicy, którzy nie koniecznie chcą czytać 50 lat historii superbohaterów. Jeżeli wszelakie originy są dobre, to ja nie widzę przeszkód by je publikować.
Przecież od lat i Marvel, i DC balansują na granicy ciągłości uniwersum. Bo w innym wypadków bohaterowie powinni już mieć po kilkadziesiąt lat.
Dlatego lubię komiksy Disneya. Choć są pewni ludzie co chcieli je dopasować do swojego widzimisię (patrz Don Rosa) to tu może stać się wszystko. Nie ma żadnego kanonu, jedynej prawdziwej wersji historii. Każda historia żyje własnym życiem i choć występują w niej te same postacie, mogą się ze sobą kłócić. Oczywiście, charakter postaci musi być zachowany, ale poza tym pełna samowola. Wielu fanom się nie podobały milionowe komiksy (historyjki o tym jak Sknerus zarabiał kolejne miliony, zupełnie nie zgodne z wizją Rosy), ale mi nic nie przeszkadzało, ponieważ zawsze to inny punkt patrzenia na daną postać [tu mówiłem o kaczych komiksach, z Mikim jest jednak trochę inaczej]
No ale nie mieszajmy universów. Kaczki sobie a superbohaterowie sobie. I w jednych continuity jest fajne, w innych jego brak nie przeszkadza. Choć zgadzam się co do tych komiksów o milionach Sknerusa. Zwłaszcza pierwszy powinien być bardziej osadzony w Rosie. Ale w sumie to były fajne historyjki, tym bardziej, że detale dalszego bogacenia się Sknerusa były pokazane szkicowo.
W GP 135 fajną historię napisał Paul Halas - Głowy nie na Karku. Świetne zakończenie. Niby to brytyjczyk ale użył Forsanta a nie Kwakerfellera. I Fecchi bardzo dobrze to zilustrował. Casty i jego Pieśń w Butelce jak zwykle nudnawy i mało porywający.
A Forsant w GP 136 jest tak cudownie niegodziwy. Uwielbiam go.
To w końcu on grał w Kaczych Opowieściach a nie Kwakerfeller.
I historia Castego o pechu jest całkiem zabawna.