zakladam kolejny temat o muzyce, ciekawe kto sie tu wpisze
w temacie dzielimy sie opiniami o jednym z najwiekszych obecnie zespolow szeroko pojetego rocka, ktory swoja niezachwiana pozycje potwierdzil calkiem niedawno nowa plyta. przyznam moze na starcie ze srednio mi podeszla, nie chcialo mi sie sluchac, wymiekalem w polowie itp itd. z doswiadczenia wiem ze dzieje sie tak w dwoch przypadkach - albo plyta jest gowniana, albo jest nieprzecietnie dobra. oczywiscie majac na uwadze kto jest za ta plyte odpowiedzialny, do lba cisnie sie tylko ta druga opcja, jako ze o pierwszej sam strach myslec - na wojnie z gitarowym badziewiem smierc tak doswiadczonego zolnieza jest prawdziwa tragedia. wspaniale jest wiec doniesc ze nie tylko panowie nie uginaja sie pod zmasowanym ogniem mlodzienczego buntu z wysp brytyjskich, tudziez plastikowego banalu z wlasnego kraju, ale wrecz prostuja sie jak nigdy i dretwe melodyjki hurtem tworzone pod huczne imprezy japiszonow z wielkich korporacji odbijaja sie od nich niczym gumowe pileczki. droga jaka przebyl Clutch jest zaiste imponujaca, od ciezkiego, brudnego, pustynnego brzmienia na Elephant Riders, poprzez szybki i kopiacy w ryj jak dynamit Blast Tyrant, progresje Robot Hive/Exodus az po obecna, smierdzaca na kilometr bagnami nowego orleanu bluesowa bombe. muzyczne kombinatorstwo jest obecnie rzecza tylez porzadana co deficytowa, bardzo wiec ciesza wszelkie ambitne pomysly ulubionych zespolow, inna niestety sprawa to ich udana realizacja, dazenie do progresji jest jak wiadomo niczym spacer po polu minowym, o kiche bardzo latwo i czesto moze ona skutkowac jesli nie koncem kariery to mocnym odsiewem wiernych fanow. wytrawny jednakowoz saper, poruszajacy sie z gracja miedzy minami dzieki swemu niezwyklemu intelektowi i doswiadczeniu bez problemu dociera na drugi koniec labiryntu stawiajac sobie kolejny pomnik nowatorstwa, bezkompromisowosci, potwierdzajacy jego klase wsrod innych saperow, ktorzy czy to przez uleganie podszeptom wroga czy ze zwyczajnego braku jajec w polowie drogi wylatuja w powietrze. dzisiaj z pelna odpowiedzialnoscia mozna wiec rzec, ze tych kilku amerykanow nie tylko smieje sie minom w twarz, ale do znajdujacego sie na drugiej stronie znaku "jedna z plyt roku" dociera stepujac.