Skończyłem bardzo zabawną krótką powieść Gonzalo Torrente-Ballestera "Kronika zadziwionego króla".
Jest sobie pewien dwudziestoletni młodzieniec który ma, zupełnie naturalną zachciankę - obejrzeć dokładnie swoją żonę ( dokładnie , tj. bez koszuli nocnej). Dziwne? Nie w XVII-wiecznej Hiszpanii, gdzie życie obyczajowe w najdrobniejszym szczególe regulują wytyczne kapelanów. Mlodzian jest, na swoje nieszczęście, królem Hiszpanii Filipem IV. Nagich kobiet oglądać mu nie wolno (chyba, że na obrazach o tematyce mitologicznej, a i to pod kluczem i za pisemnym zezwoleniem prymasa). Do żony się go dopuszcza tylko od czasu do czasu, w celu prokreacyjnym - za zezwoleniem dworu (bezcenny opis nocnej koszuli z krzyżem i napisem Apage Satanas! w wiadomym miejscu). Królestwo jest zadłużone do cna u włoskich bankierów, a przy tym średnio sobie radzi na wojnie w Niderlandach - w tej sytuacji królewski "grzech" sprowadzi Karę Bożą oraz katastrofę ogólnonarodową. Jak tu sobie poradzić?
Pomóc, albo przeszkodzić, fajtłapowatemu monarsze mogą dworacy, niebanalnie nakreśleni przez autora. Mamy więc sympatycznego Wielkiego Inkwizytora, który nad swąd autodafe przedkłada aromat pieczonej polędwicy, znerwicowanego dworskiego faworyta, paskudnego mnicha-manipulanta, enigmatyczego jezuitę i hrabiego znikąd. Świetne i ciepłe charakterystyki bohaterów: jako to np. ulubionego monarszego spowiednika - byłego żołnierza, którego konfratrzy najchętniej by się pozbyli "...bo człowiek, bez względu na to jak pobożnym jest mnichem, który sypiał z Włoszkami, Flamandkami, Francuzkami i Turczynkami (z tego co wiadomo) nie mógł służyć za przykład tym, którzy mieli pod ręką tylko Hiszpanki, i to z tych spokojniejszych."
Książka w zabawny sposób mówi o poważnych problemach: zakłamaniu, obłudzie i manipulacji, ale i o tym jak zachować niezależność myślenia. Warta polecenia