Te po 390 jenów kolorowych stron i pin-upów raczej nie mają. Przynajmniej ja się z tym nie spotkałam.
Miewają. Może nie tyle kolorowe strony z komiksem, ale kolorowe strony przed komiksem (rodzaj 'wkładki' przed stroną tytułową). Nie mówię, że wszystkie tak mają, ale niektóre owszem (w tej chwili pamiętam jedynie "Full Moon o Sagashite" z takimi 'plakacikami'; BSSM z naklejkami AFAIR nie była wiele droższa...).
Mangowcy, którzy świata poza m/a nie widzą, to IMO margines. Tak ich, przynajmniej, należy traktować. Nawet jeśli jest to margines większy, niż tekst... Osobiście zaczynałam od komiksów polskich i do tej pory mam sentyment dla "Kapitana Żbika", że o "Kajku i Kokoszu" czy Kleksie nie wspomnę. Komiksem kultowym pozostaje dla mnie czarno-biała wersja "Szninkla" - to było moje pierwsze zetknięcie z tak poważną, wręcz filozoficzną, historią rysunkową. Nadal bardzo lubię "Thorgala", którego kolejne tomy kupuję. Podoba mi się "Hugo", choć to przecież bajeczka dla dzieci. A co poniektóre teksty z "Tytusa, Romka i A'Tomka" cytuję do dziś, jak mnie napadnie
("Do-sol-mi"
, "Tytusowi wyrósł fioł", "Fizjonomia znaczy twarz", "Chwila trwa trzy momenty").
A jednak, ogólnie rzecz ujmując, wolę mangę. Dlaczego? Dlatego, przede wszystkim, że rozpiętość tematów mnie powala. Nie znam innych komiksów o sporcie. Albo o gotowaniu. O romansach nie wspominając
. Komiks europejski i amerykański - ten, z którym się zetknęłam - to w przeważającej ilości fantastyka. Jeśli coś obyczajowego, to raczej komedia (taki Sprytek np.). Realistyczna (powiedzmy) sensacja to niemalże przeżytek (Żbik itp.). Biorąc poprawkę na to, że komiksem niejapońskim interesuję się marginalnie - może są tam takie pozycje, ale ja się z nimi nie spotkałam. Historie o szkole?! Tak wielka część mangi, tak zróżnicowana, z pozycjami, w których praktycznie każdy może znaleźć coś dla siebie? A w Europie albo Ameryce?...
Co jeszcze... Kreska. Pokażcie mi nieazjatycki komiks ze słodką kreską. Nie humorystycznie zniekształconą - słodką, taką typowo shoujo. Z twarzami, których sam wyraz potrafi podać czytelnikowi uczucia postaci na tacy. Nie wiem, jakoś emocjonalnie manga bardziej do mnie przemawia.
W końcu dynamika. Z komiksów, które czytałam, zdecydowanie najbardziej 'ruchome' wydają mi się mangi. Nie potrafię powiedzieć, na czym to polega, bo znawca grafiki i graficznych środków wyrazu ze mnie żaden. Mogę tylko wyrazić uczucia: manga bardzo często się dla mnie 'rusza'. Nawet kiedy w "Thorgalu" pokazywane były np. kadry, jeden po drugim, z coraz większą postacią, to nie robiło to na mnie takiego wrażenia ruchu, jak w wielu mangach. Może z powodu teł. Komiks kolorowy wydaje się często 'zapaćkany'. Komiks czarno-biały jest 'czysty' (pomijając rysunki CLAMPa
). Postaci jakby bardziej się tam wybijają z tła. Są wyraźniejsze. Wydają się... ważniejsze? Jakieś takie inne wrażenie to u mnie sprawia, po prostu.