Trudno tu nie zagłębiać się w zagmatwane rozważania estetyczne, możemy tak sobie zdroworozsądkowo spekulować, niemniej jest to temat na niejedną pracę doktorską i na pewno istnieje bogata literatura i wyniki badań do których warto by było się odwołać.
Faktem jest, że tak jak w przypadku wielu podobnych kwestii, odpowiedzenie na pytanie o istnienie obiektywnych kategorii estetycznych w muzyce, wymaga od nas także dania odpowiedzi na szereg innych pytań, takich jak czym jest sztuka(muzyka)? Jaki jest jej cel? Itd. itp. Ogólnie rzecz biorąc pytania definiujące nasz stosunek do muzyki, oczekiwania. Odpowiedzi te składać się będą na pewną koncepcję estetyczną, system wartości, w obrębie którego wreszcie będziemy mogli dać sensowną odpowiedź dot. obiektywizmu. Ale tylko w obrębie jego.
W związku z tym, że większość z nas wytwarza raczej odrębny system wartości estetycznych (co prawda jedni są metalami, drudzy hiphopowcami, ale to świadczy najczęściej jedynie o pewnym podobieństwie), a komunikacja między jednym systemem wartości a drugim jest najczęściej niemożliwa, to trudno dojść do jakichkolwiek obiektywnych wniosków dotyczących jakiejkolwiek płyty/kawałka i mających zastosowanie dla całej ludzkości.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że nasz system wartości może być zależny od sytuacji... Np czasem chcemy się wyżyć, potrzebujemy czegoś ostrego, szybkiego przy czym można się wyszaleć (i jedziemy po niezbyt ambitnym death metalu). Czasami używamy muzyki by wzbudzić w sobie określony nastrój (np. jesteśmy smutni, chcemy się rozweselić), czasami na odwrót: dobór muzyki będzie zależał od nastroju (jesteśmy w nastroju melancholijno-refleksyjnym, potrzebujemy Davida Tibeta, który przy akompaniamencie akustyka będzie opowiadał nam o apokalipsie).
Wspomniałem jednak o podobieństwach. Te podobieństwa sprawiają, że można dzielić gusta na pewne grupy, kategoria - i po tym poznaję dobrego recenzenta, że potrafi daną płytę odnieść do systemów wartości różnych grup, tj. mówi, że jeśli ktoś szuka ostrego grania to będzie rozczarowany, jednakże miłośników refleksyjnych pieśni to zadowoli, ale też nie do końca bo... itd. itd. W ten sposób opinia recenzenta, choć nadal skażona jego subiektywnym pojmowaniem muzyki (systemem wartości), ma zastosowanie do szerszej grupy odbiorców. I w tym sensie można mówić, że jest bardziej obiektywna lub mniej.
I tak jak mówił papiesz - umiejętność odniesienia danego albumu/utworu do różnych systemów wartości jest w głównej mierze warunkowana poznaniem tych odmiennych systemów poprzez jak największe osłuchanie muzyczne, a także studiowanie systemów wartości/gustów odmiennych od swojego (porzez czytanie, konwersacje, rozmowy na forum, próby zrozumienia - dlaczego ci kolesie onanizują się w ekstazie przy tych kretyńskich dźwiękach?!).
P.S. Różnica między gustami a systemami wartości wg CSM: gusta kształcą się na poziomie nieświadomym (zajebiste), systemy wartości estetycznych po głębszym namyśle/odpowiedzeniu na pytania wskazane przeze mnie na początku powyższego posta (np. w uproszczeniu: fajne bo się dobrze czuję, gdy tego słucham; fajne, bo czuję się wewnętrznie bogatszy; fajne, bo nie monotonne; fajne, bo oryginalne i się rozwija).
P.P.S. Domyślam się też, że istotny wpływ na gusta/systemy wartości mają też czynniki neurobiologiczne i psychologiczne - a to dopiera może namieszać w sprawie.
P.P.P.S Jak widać jest to temat tak skomplikowany i pogmatwany, że czasem lepiej machnąć ręką i przestać o tym myśleć i słuchać tego, co jest dla nas po prostu zajebiste, a refleksje tego typu zostawić środowiskom akademickim, niech oni się męczą.