Autor Wątek: Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007  (Przeczytany 3760 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Dinki

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« dnia: Lipiec 14, 2007, 05:58:38 pm »
Już 19 lipca startuje 7 edycja festiwalu Era Nowe Horyzonty.

Macie jakieś swoje typy? Ulubione i warte obejrzenia obrazy? Tytuły które oglądaliście i z czystym sumieniem moglibyście polecić niezdecydowanemu forumowiczowi?

Offline deckard

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 14, 2007, 07:25:35 pm »
Na początek taki mały zestawik:

W konkursie
Import / Export, reż. Ulrich Seidl
Półksiężyc  reż. Bahman Ghobadi
Las w żałobie reż. Naomi Kawase

Poza konkursem:
Dziedzictwo reż. Temur Babluani, Gela Babluani
Ogrody jesienią reż. Otar Joseliani
Piękność w opałach reż. Jan Hrebejk
Wyspa reż. Paweł Łungin
Detektyw nocnych koszmarów reż. Shinja Tsukamoto
Jestem cyborgiem... reż. Park Chan-wook
The Host

No i oczywiście Retrospektywa Hala Hartleya - dla tych, co lubią Jarmuscha[/url]

Offline Kormak

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 14, 2007, 07:28:39 pm »
Ooooo właśnie niedawno obejrzałem "Fay Grim" Hala Hartleya i się zachwyciłem, więc pewnie nie przegapię retrospektywy.

Ja tradycyjnie w ciemno walę na azjatyckie kino ("The Host"!!!), pewnie jakieś indyjskie produkcje, a co do reszty to aż się boję zaglądać na stronę, bo później splajtuję po zakupie biletów.

Offline Josef Knecht

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 15, 2007, 09:53:39 am »
Moze jakieś piwko Nowej Gildii zorganizujemy?

Z tego, co wiem, oprócz mnie wybiera sie na pewno jeszcze Login.
Świeżo upieczony fan wilków :)

Offline Kormak

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #4 dnia: Lipiec 15, 2007, 10:02:43 am »
Brzmi nieźle.

Offline deckard

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #5 dnia: Lipiec 15, 2007, 06:44:14 pm »
Ja jestem oficjalnie akredytowany na festiwalu i przebywam we Wrocku od 19 do 30 lipca. Do listy u góry, tym którzy jeszcze nie znają, dorzucam bezwzględną konieczność ;) obejrzenia retrospektywy Juliana Antonisza.

Offline Dinki

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #6 dnia: Lipiec 15, 2007, 10:36:46 pm »
Mnie na razie najbardziej zaciekawił dokument: Potosi:Czas podróży.

Przeraż mnie tylko czas projekcji, aż 246 min. Obawiam się że moge tak długo nie wytrzymać.

Jeszcze pewnie wybiore się na The Host.

Cytat: "Josef Knecht"
Moze jakieś piwko Nowej Gildii zorganizujemy?
Z tego, co wiem, oprócz mnie wybiera sie na pewno jeszcze Login.


Nie może, tylko trzeba zorganizować :)

Offline Josef Knecht

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #7 dnia: Lipiec 18, 2007, 06:41:38 pm »
Okej, skończyłem pakowanie, zbieram się za moment na pociąg.

Proponuję piwko gildiowe gdzieś w połowie festiwalu - środa czy czwartek.

Jakby co, to Solitaire ma do mnie numer telefonu, niech się dzieli.

Do zobaczenia!
Ahoj przygodo!  :)
Świeżo upieczony fan wilków :)

Offline Josef Knecht

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #8 dnia: Sierpień 05, 2007, 01:57:11 pm »
Czas chyba najwyższy na jakąś relację, zwłaszcza, że nikt inny się nie pokusił.
Przede wszystkim - chyba trudno znaleźć lepszą lokalizację dla tego festiwalu. Wrocław jest pięknym miastem, ma bardzo przyjemną atmosferę, a wszystkie miejsca związane z festiwalem były niedaleko od siebie.

Po drugie, po tym festiwalu chyba zawsze pozostaje niedosyt. Nie obejrzałem conajmniej tuzina filmów, które chciałem. Olałem te, dla których widziałem szansę na obejrzenie gdzie indziej, np. "Droga do Guantanamo", "Szef wszystkich szefów" czy tez "Transylwania", ale i tak zabrakło mi czasu, no i zaparcia, aby obejrzec czterogodzinne "Potosi - czas podróży", które wygrało konkurs, no i więcej niz "Henry Fool"  Hartleya, co się nie mogło udać. Na Hartleya startowaliśmy trzy razy, zawsze przynajmniej 1,5 godziny przed seansem ustawialismy sie w kolejce, a udalo sie wejsc jedynie raz... W sumie obejrzałem (dłuzsza chwila na kalkulację) 29 filmów, czyli średnio 3 dziennie. Resztę czasu zabrały obiady, towarzystwo Stormcrowa & co., no i biwakowanie do 2 w nocy niemalże codziennie.  ;)
Opisywanie każdego filmu mija się z celem, zwłaszcza, że pewnie większość będzie całkowicie poza festiwalem nieuchwytna.
Jeżeli chodzi o najlepsze, jakie widziałem, to (w losowej kolejności):

1) Irina Palm - przezabawny film, w formie komedia, z treści dramat. Pokaz był wielokrotnie przerywany brawami. W roli głownej Marianne Faithful (nawiasem mówiac grala tez koncert pierwszego dnia, całkiem klawy). "Łokieć penisisty" to chyba najlepszy tekst filmowy całego festiwalu. Dobry tez byl dialog z uroczym alfonsem: ""hostessa" to eufemizm - a co to znaczy? - ja tez nie wiedzialem, mój prawnik mi wytłumaczył". Spoilerować nie będę, może ktoś ten film jeszcze uświadczy, ja polecam gorąco.
2) To właśnie Anglia - po poleceniu przez turboguru Kormaka nie mogłem przegapić. Film nakręcony przez samouka w oparciu o jego wlasne doswiadczenia wyniesione z uczestnictwa w ruchu skinheadów. Od strony formy - nie ma się do czego przyczepić, wrecz zachwyca. Bardzo zabawny na początku, wzruszający pod koniec, z kapitalną muzyką przez cały film. Opisał go juz Kormak, więc nie będę dublował.
3) AFR - film paradokumentalny. Fikcyjna historia o morderstwie duńskiego premiera opowiedziana dzięki manipulacji materiałami archiwalnymi i wypowiedziami polityków. Bardzo ambitny i dobrze zrealizowany pomysł, dobra muzyka, wciagajaca fabula. Film skłania do myślenia, zwlaszcza, ze widz zaczyna myśleć wg logiki filmu bez wzgledu na to, czy zna fakty czy nie.
Przyjemna byla tez rozmowa z rezyserem, ktory opowiadal o swoich perypetiach podczas produkcji filmu.
Nie zdziwila nikogo salwa śmiechu na sali, gdy rzucono pytanie, dlaczego taki film nie móglby powstac w Polsce.
4) Pożegnanie Falkenberg - film kontrowersyjny, bo budził skrajne emocje, spora część widowni wyszła podczas seansu. Dla mnie perełka, zresztą dla dziennikarzy Polityki także.  ;)
Melancholijnym klimatem przypominał mi United States of Leland, tylko, że to inna historia i opowiedziana innymi środkami.
Piękny, urzekający film o tęsknocie za dzieciństwem, młodością. Pokazuje wady, ale też i urok mieszkania na skandynawskiej prowincji. Kulminacyjna scena filmu wrecz wgniata w ziemie. Nakręcony bez technicznych fajerwerków, kameralny, ze świetną muzyką.
5) Czarne złoto - dobry dokument pokazujący ciemną stronę kapitalizmu, a konkretnie niuanse rynku kawowego. Głos zwolenników alterglobalizmu, pozbawiony niepotrzebnej moralizny.

Zastanów się poważnie, nim następnym razem napijesz się kawy. ;)

6) Persepolis - film animowany o przemianiach obyczajowych i politycznych w XX wiecznym Iranie. Balansuje na granicy komedii i dramatu. Bardzo dojrzala i godna polecenia opowieść.

7) Dziesięć czółen - po tym filmie stałem się zdecydowanym zwolennikiem kina narracyjnego. Niezwykły film opowiadający o aborygenach 1000 lat temu, którzy z kolei opowiadają historię o swoich przodkach. (filmowa matrioszka). Świetnie dobrany narrator. Nie sądziłem także, że uśmieje się na filmie, ale trudno inaczej zareagować na tekst w rodzaju: "nie ufam mężczyznom z zakrytymi penisami".

8) Tajemnica Aleksandry - reżysera "Dziesięciu czółen". Świetny, zaskakujący, zresztą wyświetlany już w Polsce. Polecam gorąca, nie warto zdradzać treści.  ;)

9) Gość życia - ciekawy formalnie (chociaż boję się tego określenia, bo zazwyczaj oznacza, że filmu trzeba unikać jak ognia) film opowiadający historię węgierskiego językoznawcy, który wyruszył do Tybetu w celu odnalezienia korzeni jezyka i kultury wegierskiej. Fabula jest opowiada poprzez animację, klimat podróży Wegra zas przez piekne zdjęcia Himalajów, Tybetu i buddyjskich rytuałów. Zdjęciom towarzyszą deklamowane w 13 językach teksty m.in. Księgi Śmierci. Efekt porażający.

10) "Ogrody jesienią", "Świadkowie" i "Zawsze piękna" - kilka perełek kina, które ze względu na klimat mógłbym nazwać kameralnymi. Przyjemne, cieple opowiesci. Tylko dla ludzi, ktorym odpowiada atmosfera sączenia wina i jesiennego ogrodu. ;)

Wyszedłem tylko z jednego filmu - "Poza tym", jeden uważam za gniota straszliwego, tj. "Samotność", no i w sumie zawiodłem się na "Control". Filmu nie mogę oceniać źle - juz za samą muzykę Joy Division, ale jak dla mnie za wiele było w tym miłosnych perypetii, a za mało dramatu samotnej, nadwrazliwej jednostki. Film powinien paraliżować smutkiem, a w sumie oglądamy jedynie historię rockowego muzyka rozdartego miedzy zona i kochanka, tyle, ze w czarnobialej szacie i z kapitalna muzyka.
Ale film ma tez atuty - wszystkie utwory Joy Division grane były przez aktorów i wypadło to naprawdę świetnie.

Wybieram się za rok, co tu dużo mówić!
Świeżo upieczony fan wilków :)

Offline Josef Knecht

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #9 dnia: Sierpień 14, 2007, 07:11:36 pm »
Dziwne, ze tutaj przeszedl festiwal bez echa.

A byl ktos w Cieszynie, badz Kazimierzu?

Warto odwiedzic?
Świeżo upieczony fan wilków :)

Offline deckard

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #10 dnia: Sierpień 14, 2007, 11:37:57 pm »
Trzeba czytać film.gildia.pl
pełna relacja tutaj...
a dodatkowo jeszcze podsumowanie
oraz recenzja Iriny Palm

w sumie obejrzałem 43 pełnometrażowe filmy, kolejne recenzje niebawem

Offline Josef Knecht

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #11 dnia: Sierpień 15, 2007, 04:26:20 pm »
No to przedstawiciel gildii filmu był obecny.
Zdaje się jednak, że na forumowiczach festiwal wrażenia nie zrobił.  ;)
Świeżo upieczony fan wilków :)

Offline Kormak

Festiwal Era Nowe Horyzonty 2007
« Odpowiedź #12 dnia: Sierpień 19, 2007, 12:39:08 pm »
Zrobił zrobił, ale nie każdemu chce się pisać :)

Dla mnie największe odkrycie to filmy Hala Hartleya, jak on tak długo umykał uwadze kinomanów w Polsce pozostanie dla mnie wielką zagadką. "Henry Fool", "Amator", "Fay Grim" - tylko tyle widziałem i gdybym wiedział wcześniej, poszedłbym na wszystko co leciało.
Teraz dowiedziałem się, że Hartley nakręcił klip Desert Sessions "Crawl Home", który bardzo lubię - ot miła niespodzianka.

Bardzo podobały mi się dokumenty "Czarne Złoto" (o przemyśle kawowym), "Joe Strummer" (wiadomo o kim) i zwycięzca festiwalu, czyli "Potosi" - do tego trzeba było mieć cierpliwość (ponad 4 godziny i bardzo powolna narracja) i wytrzymałość. Koreański "The Host" miło zaskoczył, podobnie jak "Jestem cyborgiem i to jest ok" Park Chan Wooka. "Detektyw nocnych koszmarów" Shinyi Tsukamoto zrył psychę niesamowicie: to jakby oglądać "Come to daddy" Aphex Twina rozciągnięte ponad 1,5 godziny.

"Omkara", czyli bollywoodzka wersja "Otella" powinien obejrzeć każdy, kto nie widząc ani jednego indysjkiego filmu kręci nosem i podśmiewa się z tej kinematografii. ZNAKOMITE aktorstwo, piękne zdjęcia, bardzo dobrze poprowadzona fabuła, świetna muzyka.

Coś mi pewnie jeszcze wypadło z głowy. Ogólnie festiwal bardzo bardzo udany, ale nie było w nim filmu, który by mnie rzucił na kolana, jak zeszłoroczna "kraina traw" terry'ego gilliama.

 

anything