Panie Doktorze - gazety, książki - mnóstwo OK,
Tyle, że serial przemawia do Ciebie bardziej niż gazeta czy dobre rady cioci Stasi. Działa wizualnie, obserwujesz życie tych ludzi (mocno nagięte tu i tam, ale mimo wszystko mieszczące się w standardach) i utożsamiasz się z nimi. "Skoro doktor Lubicz powiedział, że trzeba zrobić mammografie to musze sobie zrobić!" - czasem jest to jedyny sposób, by trafić do człowieka, ale nie jest to dobroduszność i bezinteresowność ze strony producenta. To jest marketing, po takich chwalebnych akcjach wzrasta oglądalność.
Jest to też pewnego rodzaju klin, ponieważ, nie można ludzi "wychowywać" zbyt często. Gdyby w co drugim odcinku klanu ktoś szedł się badać/na odwyk/do AA/adoptować dziecko ludziom by to zobojętniało.
Tak sie dzieje np. ze wszystkimi akcjami wspomagającymi. Na początku tylko pajacyk, szum, pomoc. Teraz akcje o misiach, o niewidomych, o inwalidach... wszystko chwalebne, ale za głośno krzyczy z monitorów. I osiąga sie efekt odwrotny do zamierzonego. Ludzie przywykli do tego, przestało ich to ruszać.
(wiem, że to jeden wielki OT, ale usiłuje wyjaśnić mechanizm działania serialu, bez gloryfikowania go, tudzież kompletnego mieszania z błotem)