Tu nie chodzi o fizykę; szczególnie że opisane przez Ciebie zmiany w fizyce są w kanonie od dawna i nie wymagają tłumaczenia.
Co innego pustość świata przedstawionego. Ile tam widziałeś zwierząt, ile pól uprawnych? Przecież tereny przedstawione w Claymore wyglądają jak nieużytki nawet blisko miast. Co wyżywia te miasta? To już nie jest błahostka, którą łatwo przyjąć jako wygodną dla fabuły zmianę w mechanice świata.
Cóż już dawno zauważyłem ten szczegół (a raczej kumpel mi to uświadomił, mnie osobiście za bardzo wciągnęła historia, gdy czytałem Claymore'a pierwszy raz nie byłem nawet w stanie rozróżnić poszczególnych bohaterek od siebie :)), ale to nie ma nic wspólnego z brakiem spójności. Fakt, poza końmi, jedną iguaną i mewami nie było tam zwierząt. Nie widać tam ni flory ni fauny, ale jak już napisał Ganossa było to spowodowane brakiem czasu i chęci autora do zabawy w takie szczegóły (w anime nie kwapiono się by to naprawić). W Berserku świat faktycznie żyje, ale jakoś dziwnym trafem ciężej mi się go czytało niż Claymore'a (choć minimalnie stawiałbym go wyżej niż Claymore'a). Do szczęścia nie jest mi potrzebne zobaczenie w tle Quercusa czy Sus scrofy, tym bardziej, jeśli miałbym czekać na kolejny rozdział miesiąc dłużej tylko w tym celu, albo gdyby miano podnieść cenę tomu, bo koleś musiał zatrudnić asystentów (Yagi-sensei od początku do końca SAM wykonuje całą pracę, tym bardziej go za to podziwiam). Co do wyżywiania - to jest świat fantasy. <joke>Kto wie, może każdy w domku ma samonakrywający się stoliczek, czy kije samobije do polowania na zwierzyny albo może elfa pod poduszką, który dostarcza prowiantu.</joke> A może akurat jakimś cudem autorowi udało się nie zmieścić pola w kadrze ? Może pokazywał tylko ośrodki kupieckie, a we wsiach tylko część mieszkalną ? Będę chciał popatrzeć na rolnictwo sięgnę po Moyashimona, mi do szczęścia jednak tak wiele nie trzeba. Pośrednio widać jednak, że gdzieś ta hodowla/uprawa jest, skąd inaczej wziąłby się udziec na talerzu czy jabłko ?
Przy pierwszym czytaniu również nie zwracałem na to uwagi, dopiero gdy Claymore mnie wciągnął i zacząłem na jego temat dyskutować dostrzegłem wiele niejasności w świecie przedstawionym jednak nie zmieniło to mojego nastawienia do tego dzieła. Paradoksalnie im więcej rozmawiam na jego temat tym bardziej mi się on podoba, tym więcej jestem w stanie sensownie spekulować. Yagi-sensei zostawia tyle niedopowiedzeń, że jest to ideał dla twórców fanfików, to że komuś nie podszedł mnie nie dziwi, jednak powodem tego z pewnością nie są wymienione przez Ciebie nieścisłości.
Rozumiem Cię jednak, ja tak samo mam w przypadku Eureki 7. Nie zainteresowała mnie tam jakoś szczególnie ani fabuła, ani bohaterowie, ani walki, a nadmiar jaskrawych kolorów denerwował. Niedopowiedzenia w fabule i świecie przedstawionym same podtykały mi się pod nos. W przypadku sci-fi tego rodzaju nieścisłości jednak bardziej drażnią, bo z założenia nie ma mowy o występowaniu magii, na którą można by zwalać takie rzeczy.
Ciekaw też jestem ile tomów mangi przeczytałeś ? Akurat Claymore ma to do siebie, że z każdym kolejnym rozdziałem poprawia się nie tylko kreska, ale również fabuła, a bohaterowie nabierają kolorytów (dziwi mnie np., że wspomniałeś tylko o Teresie i Mirii, a pominąłeś Galateę, Deneve, Helen, Clare, Jean, czy Irene, a z tych "złych" Riful, Isleya, Ruvuru/Rubela).
Co do niespójności tego świata, przyznam się że szczerze mówiąc kompletnie rozwaliła mnie koncepcja przyspawania swoich odciętych kończyn. (...)nie jestem w stanie zrozumieć że skoro jest możliwy taki myk to czemu Irene nigdy sama się nie zaopatrzyła w jakąś zapasową. (...)
(...)
Przede wszystkim, dlaczego skoro awakened są takie potężne czemu jeszcze do tej pory nie wyrżnęli reszty tałatajstwa na tej planecie (albo przynajmniej jej nie podblili, sprowadzając tych co przeżyli do roli hodowli mięska). (...)
Czemu się nie zaopatrzyła ? Znajdź frajera, co ci odda rękę, znajdź kozaka jak Clare czy Irene, która po utracie ręki przeżyje. To były wyjątki. Załóżmy jednak, że mamy takich frajerów, do tego defensywny typ. Nie jest on w stanie ciągle się regenerować (właściwie to jest, ale w pewnym momencie wykorzysta swój limit i się przebudzi), więc byłoby to ryzykowne, poza tym wrzucenie sobie przypadkowej ręki nie dałoby lepszego efektu niż regeneracja własnej (nieobeznanym z Claymorem przypominam, że mamy typy defensywne i ofensywne - defensywne mogą się w pełni regenerować, a zreprodukowany organ będzie jak przed jego utratą, ofensywne zaś po utracie choćby kończyny są w stanie spowodować by odrosła, jednak będzie mieć ona jedynie ludzkie możliwości), gdyż nawet po odpowiednim wytrenowaniu i nazwijmy to „rehabilitacji”, Clare była w stanie mieć dostęp do zaledwie 50% pierwotnej mocy jej ręki. Gdyby Irene wzięła sobie rękę od jakiegoś słabeusza i była w stanie wykorzystać dajmy na to nawet i 100% to i tak wiele by to jej nie dało. Co do tego, w jaki sposób Irene odcięła własną łapkę albo w jaki sposób claymore'y wyciągali miecze zza pleców (ten przykład dodałem ja ), cóż "tajemnica tkwi w nadgarstku" ;P. Claymore'y potrafią wydłużać swoje ręce, dokonują rzeczy fizycznie niemożliwych z naszego pktu widzenia. Nie widzę więc powodu do powątpiewania w ich możliwości (bardziej rozbudowane wypowiedzi znajdziesz na
http://claymore.ok1.pl/viewtopic.php?t=30&postdays=0&postorder=asc&start=75).
Co do drugiej części wypowiedzi, również już dawno brałem udział w dyskusji na ten temat. Całkiem słuszne pytanie, czemu przebudzeni nie zrobili bydła z ludzi ? Po pierwsze, MiB (czyli organizacja) nie daje sobie w kaszę dmuchać. Za każdym razem, gdy wydaje się, że traci panowanie okazuje się, że ma jakiegoś asa w rękawie. Zwykły AB (skrót od Awakened Being) nie jest dla nich zagrożeniem. Szansa istniałaby więc jedynie w przypadku współpracy. Jak łatwo można jednak zauważyć przebudzeni pomimo niewątpliwej przewagi umysłowej nad youmami nie należą do zbyt zrównoważonych osób i skoordynowane działanie byłoby co najmniej trudne. Było to możliwe dopiero w przypadku tak potężnych zarówno fizycznie jak i mentalnie Isleya, Riful i Lucielli, czyli Abyssal Ones (w skrócie AO) - najpotężniejszych istot w świecie Claymore'a. Problem jednak w tym, że między nimi panowała równowaga, gdyby jeden się wychylił, zostałby zdjęty przez drugiego lub trzeciego (co organizacji byłoby na rękę). Globalna wojna w przypadku braku pewności na zwycięstwo nie byłaby zbyt rozsądna, tym bardziej, że nie mogli narzekać. Co do tego zaś czy sami nie mieli własnych hodowli ludzi nie wiemy, MiB zajmowało się tylko swoim terenem, to co działo się w reszcie świata zbytnio ich nie obchodziło. Nie znamy też dokładnie sposobu myślenia AO, może jako byli ludzie nie chcieli skazywać swego gatunku na zagładę ? Może baliby się buntowniczej natury ludzi i bardziej pasowała im taktyka "bij i uciekaj" ? W końcu mieli skąd wybierać ludzi, a nie mieli powodów by się obżerać. Zresztą gdyby przesadzili żarcie mogłoby się skończyć i co wtedy ? Może też chodziło im o to, by ludzie mieli strach w oczach, a nie byli bydłem ? W końcu czemu w takim razie nie przerzucili by się na zbliżone w fizjologii jelita świń ? W mandze kilkakrotnie pokazywano, że zadawanie cierpienia i obserwowanie wystraszonych ludzi sprawiało im przyjemność. Świnie tylko by pokwiczały, a ludzie z wypranymi mózgami też nie byliby smacznym kąskiem.
Co więcej populacja youm nie jest zbyt duża, stąd MiB nie mogli mieć aż tak dużo "materiału " na produkcję swoich wojowników. Nie była to również masowa produkcja więc i kontrola nie mogła być zbyt trudna. Trudno też uwierzyć w to, że wszyscy obudzili się jednocześnie. Tym samym organizacja miała spore szanse na zapobiegnięcie ich "rozbestwieniu". To, że autor z czasem co chwilę pokazuje przebudzonego nie musi oznaczać, że jest ich od groma. Po prostu jest to zabieg wzbogacający historię. To, że akurat w czasach Clark sporo się dzieje również nie powinno przeszkadzać, wszystko to służy przecież dostarczeniu rozrywki osobom z bogatą wyobraźnią. Youmy nie są godnymi przeciwnikami, więc bez AB byłoby trochę nudno.
Przedstawienie niewielkiego zaludnienia również nie powinno dziwić (choćby z powodu braku czasu autora na rysowanie setek różniących się od siebie twarzy czy czegoś więcej niż pustynie) w czasach Średniowiecza wiele regionów również nie prosperowało najlepiej. W przypadku Claymore'a za ten trochę postapokaliptyczny wizerunek mogły być odpowiedzialne youmy. Może jakaś wielka inwazja/epidemia youm doprowadziła do takiego stanu, wzajemnego wybicia się ludzi i potworów ?
Zastanawiać mogłoby również to, kto wpadł na pomysł wprowadzenia środków płatności w postaci monet ? Kto je wybija ? Kto narzucił taki system ? Ludzie po prostu są myślący, albo istnieje jakaś władza zwierzchnia. Na podstawie otrzymanych informacji nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Dla wielu ten niedobór mechaniki rządzącej światem jest drażniący, ale jest też wiele osób, które wykorzystują taki brak dosłowności do pobudzenia własnej wyobraźni, spekulowania i dopowiadania sobie detali, o których prawdopodobnie autor nigdy nie wspomni (i chwała mu za to).
zachowanie organizacji zupełnie w tym kontekście jest za przeproszeniem, o kant dupy roztłuc (na życzenie wyłuszczę dlaczego, ale mam nadzieję że nie będzie specjalnej potrzeby)
Poproszę.
Jak łatwo zauważyć często w powyższej wypowiedzi wykorzystywałem słowo „może”. Jednak przedstawione przeze mnie opcje nie są wielce nieprawdopodobne, wystarczy chwila zastanowienia, by w miarę racjonalnie wytłumaczyć (o ile można użyć tego słowa w przypadku świata fantasy) co autor mógł mieć na myśli. Wystarczy też, że historia komuś nie podejdzie, by zaczął się czepiać i niesłusznie założył, że dane rozwiązanie przyjęte przez autora jest niemożliwe do przyjęcia bez przymykania oka. Jak dotychczas panu Norihiro udaje się sprawić, by w jego opowieści nie było banalnych rozwiązań. Za to właśnie uwielbiam mangę.