Już dawno miałem coś skrobnąć na ten temat, ale ciągle nie miałem czasu. No, ale nie bez rozwlekłych wstępów i w skrócie (oczywiście, będą SPOILERY):
Moim zdaniem całość wydaje się być dużo bardziej spójna, gdy przyjmiemy, że akcja całego filmu rozgrywa się wyłączenie w XX/XXI wieku. Historia Konkwistadora i Królowej to jedynie treść książki Izzy, którą pisze ona w jednym celu - aby przygotować Toma na własną śmierć. Kosmiczna podróż Toma odbywa się tylko w jego umyśle (zauważmy, że występują tam elementy, które kojarzą się Tomowi z Izzy: obrączka, pióro, drzewo z jej powieści, Wielka Mgławica w Orionie, którą pokazała mu Izzy, ponadto ciągle pojawia się jej postać - co ewidentnie sugeruje, że choćby ta część tego, co widzi Tom jest dziełem jego wyobraźni).
Dużą wskazówką jest zakończenie - finałem jest eksplozja supernowej w Mgławicy w Orionie i unicestwienie Toma, lecz zakończenie to scena z czasów współczesnych - Tom nad grobem Izzy. Ostatni ruch kamery i widzimy... eksplozję supernowej w Mgławicy w Orionie (oczywiście to wizja bardziej symboloczna niż realistyczna) - te "wydarzenia" są jednoczesne. W tej chwili "ginie" ta część Toma, która próbowała za wszelką cenę pokonać śmierć. Z tego samego powodu Tom uśmierca Konkwistadora (swoje alter ego) w powieści (pamiętajmy, że to on jest autorem ostatniego rozdziału).
(Czy ja naprawdę kupuję tą starą historię z "kręgiem życia" podaną w nowym, newage'owym opakowaniu? Widocznie Aronofsky jest dobrym sprzedawcą;) )