Jeśli nie rozumiesz różnicy jakościowej pomiędzy wcześniejszymi filmami Aronofsky'ego a The Fountain, to współczuję i dlatego chętnie wytłumaczę.
Nie rozumiem po co od razu atakować mnie współczuciem, na prawdę nie jest mi potrzebne;O
Mimo że historie głównych bohaterów osadzone są w jednej tematyce to każda z nich przedstawia problem z zupełnie nowej perspektywy pozwalając widzowi prześwietlić go z wielu stron na raz zarazem nie tracąc spójności opowieści.
Ale w Źródle mamy dwójkę bohaterów, których historie nie są aż tak oddzielne jak w Requiem, gdzie każdy kończy swoją tragedią. W Źródle bohaterów łączy ich wspólna tragedia, jedna. W tym wypadku ukazywanie historii od strony raz Jackmana, a raz Weisz byłoby zabiegiem nie wnoszącym nic do fabuły.
Proste stwierdzenie że Requiem jest wstrząsające to ignorancja wielopłaszczyznowości zjawiska i przyczyn narkomanii.
Dziwi mnie, że tak gloryfikujesz problem narkomanii, a z banałem zrównujesz problem śmierci i borykania się z ludzką egzystencją. I jak rozumiesz "ignorancję"? Nie uwłaczając, ale czy nie użyłaś złego słowa?
Stwierdzenie, że coś jest wstrząsające nie oznacza jak dla mnie niewiedzy na temat "wielopłaszczyznowości zjawiska i przyczyn narkomanii".
Wracając do tematu właściwego, czyli mojej krytyki The Fountain
Przewidywalność.
Czy Requiem na prawdę było dla Ciebie nieprzewidywalne?;O Zwłaszcza przy mocno sugestywnym podziale na 'cztery pory roku' ?
Rozważając każdą z osobna mamy ckliwy dramat lekarza walczącego o życie swojej żony. Motyw niczym z polskiej telenoweli. Mamy opowieść o konkwistadorze na poziomie prozy piętnastoletniej pensjonariuszki.
Owszem, mamy dramat, w tym wypadku znany od początku fabuły, a nie jak to bywa - będący kończącym film skutkiem uprzednich poczynań na ekranie. Skoro dramat jest nim od początku, jakim cudem ma być nieprzewidywalny?
Kiczem byłoby, gdyby pod koniec cudownym sposobem udałoby mu się zapobiec.
Mi się nie wydaje, szczególnie że ( wiem wiem tak miało być ) nie różnią się zupełnie w swojej istocie.
Ale właśnie to odróżnia ten film od Requiem, zresztą - jak sama zauważasz - tak miało być. Ja po seansie właściwie odebrałam to nie jako trzy historie, ale jako trzy wersje jednej historii,
czyli jak już pisałam na początku - w Requiem mamy kilka równoległych historii powiązanych problematyką, natomiast w Źródle historia jest jedna, różni się tylko forma jej podania (ale nie istota dramatu).